Anthony przybył ze swoimi wojownikami, rozpędzając w panice niedobitki z Dzikiego Gniazda. Szedł w moją stronę powoli, z niedowierzaniem wypisanym na twarzy.
– Sophia, to naprawdę ty. Chyba nie śnię?
Schudł bardzo, a szaleństwo w jego oczach zastąpiło dawny spokój i dżentelmeński sposób bycia.
Instynktownie cofnęłam się, unosząc srebrny pistolet i celując w jego pierś. – Odejdź. Albo zgiń.
Jeg
















