Im bardziej "ta druga ja" mówiła, tym bardziej usprawiedliwiała swoje czyny.
Zaczęła wyliczać wszystkie poświęcenia, których dla mnie dokonała, malując obraz córki, która w jej oczach stała się niewdzięcznym potworem – tylko dlatego, że nie chciała jeść ogórków.
W tamtym momencie jej twarz wykrzywiła się w coś potwornego.
Zacisnąłem zęby, tłumiąc dyskomfort. Powtarzałem sobie, że robię to dla Madeline, że działam w jej najlepszym interesie. Połykając ogórki kawałek po kawałku, walczyłem z mdłościami.
Potem wyglądała dziwnie usatysfakcjonowana, jej twarz jaśniała poczuciem triumfu – jakby zmuszenie mnie do zjedzenia czegoś, czego nie lubiłem, było zwycięstwem.
Kiedy dotarliśmy do szkoły, poczułem dziwne uczucie ulgi, choć nie rozumiałem dlaczego.
Minęły lata, odkąd ostatni raz byłem w klasie.
Jako osoba, która rzuciła szkołę średnią, miałem głęboką obsesję na punkcie edukacji, zawsze czułem, że coś mnie ominęło.
Biorąc pod uwagę, jak udręczający był ten poranek, poczułem się dziwnie chętny, by ponownie doświadczyć szkoły, mając nadzieję, że zaoferuje mi to jakąś ucieczkę.
Ale w momencie, gdy wszedłem do klasy, ktoś wylał na mnie wiadro wody.
Lodowata woda wstrząsnęła mną, a jej chłód przeniknął głęboko do kości. Zimowe powietrze tylko pogorszyło sprawę, a ja trząsłem się niekontrolowanie.
Z klasy wybuchnął śmiech, tak głośny, że niektórzy uczniowie omal nie przewrócili swoich ławek z rozbawienia. Kilka dziewcząt stało przy drzwiach, uśmiechając się z zadowoleniem. To one były odpowiedzialne za ten żart.
Rozpoznałem je – to były córki moich partnerów biznesowych.
W mojej pamięci były słodkie i dobrze wychowane, dlatego zawsze zachęcałem Madeline, by się z nimi zaprzyjaźniła.
Ona jednak zawsze się wahała i mówiła o nich szeptem. Twierdziła nawet, że ją gnębią.
Przyjechałem specjalnie do szkoły, mając nadzieję, że uda mi się wszystko wyjaśnić.
Dziewczyny wydawały się tak uprzejme i przepraszały z doskonałymi manierami, twierdząc, że to tylko nieszkodliwy żart. Sprawiły, że Madeline wydawała się drobiazgowa.
Wtedy nie mogłem uwierzyć w twierdzenia Madeline. Jak cała grupa dziewcząt mogłaby być odpowiedzialna za to, o co je oskarżała?
Zakładałem, że skoro dziewczyny również uczęszczają do prestiżowej szkoły, na pewno mają odpowiednie wychowanie i maniery.
Nawet skarciłem Madeline, przekonany, że jest przesadnie wrażliwa. Potem, ilekroć o tym wspominała, całkowicie ją zbywałem.
Ale teraz, gdy stałem tam, zszokowany i zdezorientowany, odezwała się dziewczyna na przedzie, Bella Cole.
Jej ton ociekał pogardą.
"No proszę, kto się wreszcie pojawił. Czy ta szmata przyszła na lekcje?"
Nie mogłem uwierzyć własnym uszom. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że usłyszę tak podłe słowa z ust młodej dziewczyny, pełnej młodości i obietnic.
Drżałem z wściekłości i bez zastanowienia odszczeknąłem: "Kogo tak nazywasz? Jesteś mi winna przeprosiny!"
To było tak, jakbym powiedział coś oburzającego. Bella powoli podeszła do mnie i zanim zdążyłem zareagować, poczułem szarpnięcie na mojej skórze głowy.
Szarpnęła mnie za włosy i uderzyła moją głową o ławkę.
"Co się stało? Siedziałaś w domu, leczyłaś chorobę, a teraz myślisz, że możesz się wygłupiać jak rozpieszczony bachor?"
Walczyłem desperacko, tylko po to, by zdać sobie sprawę, jak słaby jestem w ciele Madeline.
Zauważyłem też, jak cienkie ma nadgarstki. W porównaniu do i tak szczupłej Belli, Madeline wyglądała jeszcze mniejsza.
Pozostali uczniowie obserwowali, śmiejąc się z moich żałosnych prób uwolnienia się. Ktoś zawołał do Belli drwiąco.
"Ha, wygląda na to, że twój pies nie słucha zbyt dobrze, co, Bella?"
W chaosie ktoś mnie popchnął. Wpadłem na ławkę, przewracając ją. Książki były porozrzucane wszędzie, a ja poczułem ostry ból, gdy moje kolano uderzyło o podłogę.
Bella obserwowała mnie z rozbawieniem, złośliwy uśmiech na ustach. "Ten nie słucha, co? Wygląda na to, że później będzie potrzebował więcej treningu."
Właśnie wtedy zadzwonił dzwonek, sygnalizując rozpoczęcie lekcji.
Drzwi otworzyły się i wszedł wychowawca Madeline, pan Christopher Bradshaw. Zawsze miałem o nim wysokie mniemanie – był odpowiedzialny i sumienny.
Pomyślałem sobie, że w końcu nadeszło moje zbawienie.
Nie wiedziałem, że sprawy miały przybrać dramatyczny obrót na gorsze.
















