Pierwszy Rozdział
„Pali się! Ogień! Wynoście się stąd, natychmiast!”
Ashley zerwała się na równe nogi, serce waliło jej jak młotem. Odsunęła gwałtownie zasłonę i ujrzała piekło na zewnątrz. Płomienie lizały dach, a trzask ognia brzmiał jak śmiertelna symfonia.
„Jak to się mogło stać? Przed chwilą było wszystko w porządku…” Nie miała czasu na rozmyślania. Zerwała się do drzwi, jakby od tego zależało jej życie.
Szczęśliwie, ogień zaczął trawić budynek od strony przeciwnej do wyjścia. Drzwi stały jeszcze w miarę bezpieczne.
Chwyciła za klamkę i już miała wybiec, gdy nagle coś oblało jej twarz.
Plusk!
Poczuła chłód, ale tylko przez ułamek sekundy. Zaraz potem przeszył ją tak potworny ból, jakby płomienie lizały jej skórę. Poczuła smród palonego mięsa.
„Aaa!” Rozdzierający krzyk bólu wydobył się z jej gardła. Zakryła twarz dłońmi, ale te natychmiast pokryły się krwią i strzępami skóry.
„Moja twarz… moja twarz…” jęczała Ashley, czując, jak jej świat się wali.
Była aktorką. Może nie jakąś wielką gwiazdą, ale żyła z tego, jak wygląda. Teraz jej twarz… Co teraz będzie?
Potykając się, zaczęła szukać drogi na oślep. Musiała stąd uciec, nie mogła umrzeć w tym piekle.
Nagle ktoś pchnął ją z całej siły na ziemię.
„Kto? Kim jesteś? Dlaczego chcesz mnie zabić?” wyszeptała Ashley, zdławionym głosem.
„Hahaha…” Kobieta zaśmiała się triumfalnie. „Szkoda, taka piękna twarzyczka i w jednej chwili zamieniła się w potwora. Jak się czujesz, Ashley Sanchez?”
Ashley zamarła. „Mia? Mia Sanchez? To ty? Dlaczego mi to robisz?”
„Bo cię nienawidzę! Nienawidzę od dnia, w którym tatuś cię tu przyprowadził!” warknęła Mia. „Zastanawiałaś się kiedyś, Ashley, dlaczego twoje życie jest tak żałosne?”
„Mia…” Żrąca ciecz wlewała się do jej oczu i ust, wypalając je żywym ogniem. Ashley zdołała wydać z siebie tylko krótki, ochrypły jęk.
Skulona z bólu, próbowała wstać, ale upadła z powrotem na podłogę.
„Hahaha… Dokładnie tak. Od początku do końca wszystko było ukartowane. Nie masz prawa wracać do rodziny Sanchezów, nie masz prawa do Quentina.” Mia z całej siły nadepnęła jej na rękę, miażdżąc kości. „Myślisz, że możesz ze mną zadzierać? Czeka cię tylko śmierć! A Quentin? On jest już mój. Hahaha…”
„Aaa…” Z gardła Ashley wydobył się żałosny, słaby krzyk. Ostatnia nadzieja umarła.
Nic nie widziała, czuła tylko wszechogarniający żar. Instynktownie zaczęła czołgać się w stronę drzwi, uderzając w nie rozpaczliwie i krzycząc: „Pomocy… pomocy… pomocy…”
Ogień szalał wokół niej, pochłaniając ją jak język samego diabła.
…
„Gorąco… strasznie gorąco! Pali…”
Dziewczyna wiła się na łóżku, nieprzytomnie jęcząc. Jej ciało było mokre od potu.
Ashley Sanchez czuła się, jakby leżała w rozżarzonej lawie. Piekący, nie do zniesienia żar, ale… dziwne, nie czuła bólu.
Powoli otworzyła oczy.
Spojrzenie przeszywających, ciemnych oczu sprawiło, że zadrżała.
W następnej sekundzie poczuła, jak męska dłoń zaciska się na jej szyi. Mężczyzna mówił seksownym, lodowatym głosem: „Kto cię przysłał?”
Miał piękny głos i równie piękną twarz: wysokie kości policzkowe, cienkie brwi i ciemne, głębokie jak ocean oczy, które zdawały się przeszywać ją na wskroś. Ashley poczuła, że brakuje jej tchu.
„Kim jest ten mężczyzna? I dlaczego jest taki wściekły?”
Była kompletnie zdezorientowana. Nagle przypomniała sobie wszystko, co się stało, zanim się obudziła: ogień, płomienie i jej siostra, Mia Sanchez, która skazała ją na śmierć.
„Czy ja… nie umarłam?” pomyślała z nadzieją i przerażeniem. „Czy to znaczy, że… jestem w piekle?” Na tę myśl jej twarz jeszcze bardziej pobladła.
Odruchowo spojrzała za mężczyznę, szukając białych lub czarnych skrzydeł, ale nic nie zobaczyła.
„Czego szukasz?” zapytał mężczyzna, marszcząc brwi.
„Anioła!”
„Co?” Mężczyzna zmarszczył się jeszcze bardziej. „Kim jesteś? Skąd się wzięłaś?”
„Skąd się wzięłaś?” To słowo uderzyło ją jak grom z jasnego nieba.
Rozległ się dźwięk telefonu.
Ashley patrzyła oszołomiona, jak mężczyzna odbiera połączenie.
iPhone 3.
Mężczyzna miał w ręku iPhone’a 3.
Jeśli dobrze pamiętała, to był model sprzed dziesięciu lat. Teraz to już zabytek, eksponat muzealny.
„Co tu się, do cholery, dzieje?” Ashley spojrzała przez okno. Ogromna tafla szkła odbijała jej smukłą sylwetkę i… jej twarz.
Z trudem łapiąc oddech, dotknęła policzków. Gładka, delikatna skóra. Nie było śladu po oparzeniach.
Poczuła temperaturę swojego ciała, ugryzła się w nadgarstek.
„Ała!” Wszystko było tak realne.
„Czy to możliwe… żebym się odrodziła?”
Scenariusz rodem z powieści i filmów właśnie się spełniał?
Niski, obcy głos mężczyzny wyrwał ją z zamyślenia. Ashley czuła się coraz bardziej zagubiona.
Rozejrzała się po luksusowym apartamencie. Eleganckie szarości i czernie, wyrafinowany design. Bez wątpienia, to miejsce było przeznaczone dla bogaczy.
Wspomnienia z poprzedniego życia zalały ją jak lawina: kłamstwa, zdrada, narkotyki.
Pamiętała, jak obudziła się w obcym pokoju. Strach i oszołomienie odebrały jej zdolność logicznego myślenia. Słysząc szum wody z łazienki, myślała tylko o ucieczce.
W pośpiechu założyła ubranie i wybiegła z pokoju. W hotelowym lobby natknęła się na tłum dziennikarzy.
W tamtym czasie była już rozpoznawalna. Reflektory, potargane ubranie, włosy w nieładzie, szyja usiana śladami pocałunków. Nie była w stanie stawić czoła agresywnym reporterom. Następnego dnia jej zdjęcia obiegły wszystkie portale plotkarskie.
Te zdjęcia z bliska stały się dowodem na to, że sprzedała się za pieniądze. Artykuły krytykowały ją za brak moralności i ambicje.
Jeden z tabloidów opublikował zdjęcie grubego, starego mężczyzny, sugerując, że to z nim spała.
Fani i widzowie wyzywali ją od najgorszych. Wytwórnia filmowa zerwała z nią kontrakt, a producent filmu, w którym miała zagrać drugoplanową rolę, wolał stracić pieniądze, niż z nią pracować.
Tego dnia życie Ashley Sanchez legło w gruzach.
Pod kołdrą poczuła chłód i ból.
To znaczy, że cofnęła się w czasie. Cofnęła się do dnia, w którym wszystko się zaczęło. A mężczyzna, z którym spędziła noc, nie był obleśnym staruchem, tylko tym… tym bogiem seksu.
Szkoda, że przez te wszystkie lata obwiniała się za to, że dała się wykorzystać. Teraz już wiedziała, że nie ma czego żałować. W końcu ten „wieprz” był całkiem przyjemny dla oka.
W pokoju zapadła cisza. Ashley poczuła dreszcz na plecach. Już miała się odwrócić, gdy nagle ktoś przygwoździł ją do łóżka.
„Aaa!” krzyknęła, otwierając szeroko oczy.
***






