Perspektywa Charlotte
Rozłączyłam się z ojcem i otarłam łzy z kącików oczu. Nie chciałam okazywać słabości.
Wysiadłam z jachtu wcześniej niż zwykle i sama pojechałam samochodem z powrotem do zamku. Spakowałam dokumenty, chcąc od razu wyjechać, by zorganizować formalności związane z moim wjazdem do Silvermoon City.
"Charlotte, kto ci kazał wracać samej? Co by było, gdybyś natknęła się na watahę zbuntowanych wilkołaków? Masz pojęcie, jak długo cię szukałem? Stajesz się coraz bardziej nieposłuszna!"
Layson pchnął drzwi i stanął przede mną. Jego wysoka postać górowała nade mną, a ślady ugryzień miłosnych na jego szyi rzucały się w oczy.
Wciąż unosił się wokół niego zapach Grace, który docierał do moich nozdrzy.
Chociaż wiedziałam już, że byli blisko, nie mogłam powstrzymać smutku, który narastał we mnie. Unikałam jego wzroku. Udawałam, że nie reaguję, ale on znał mnie zbyt dobrze. Poza tym moje oczy były trochę zaczerwienione.
Instynktownie pomógł mi zapiąć płaszcz, którego nie założyłam porządnie.
Potem powiedział spokojnym tonem: "Charlotte, Grace i ja jesteśmy teraz razem. Wkrótce zostanie moją żoną i królową tej watahy. Skoro tu mieszkasz, musisz ją szanować. Więc przestań gadać bzdury o poślubieniu mnie i nie miej żadnych głupich pomysłów."
Opuściłam wzrok i powiedziałam spokojnie: "Rozumiem, Wasza Wysokość."
Powietrze jakby zamarło w jednej chwili.
Layson zawahał się, marszcząc brwi, a jego intensywne spojrzenie utkwiło w mojej twarzy. Dawno nie słyszał, jak się do niego tak zwracam.
Kiedy byłam dzieckiem i po raz pierwszy przyprowadzono mnie do jego zamku, słodko nazywałam go "Waszą Wysokością". Później, gdy zrozumiałam uczucia, które do niego żywiłam, przestałam używać tego tytułu.
Czasami nazywałam go "moim Alfa Tatusiem" lub "Tatusiem", a czasami byłam na tyle odważna, że wołałam go bezpośrednio po imieniu, "Layson".
To wszystko były sposoby, w jakie próbowałam się u niego rozczulać. Byliśmy sobie bliżsi niż większość kochanków, ale teraz wszystko wydawało się inne.
Layson zauważył moją nietypową postawę. Właśnie wtedy, gdy wydawało się, że coś powie, zza niego dobiegł delikatny głos.
"Mój drogi Majestacie, przyniosłam swoje bagaże. W którym pokoju mam się zatrzymać?"
Podniosłam wzrok i zobaczyłam nadchodzącą Grace. Uśmiechnęła się promiennie do Laysona.
Kiedy ją zobaczył, przyciągnął ją do siebie i powiedział cicho: "Lubisz słońce, a pokój Charlotte jest skierowany na południe. Ma najlepsze światło i jest najbliżej mojego pokoju, więc każę jej przenieść się do pokoju gościnnego na drugim piętrze. Możesz tam odtąd mieszkać."
Po twarzy Grace przemknął cień satysfakcji, ale mówiła z udawanym wahaniem. "Jak mogę to przyjąć? W końcu Charlotte mieszka w zamku od kilku lat. Może to ja powinnam zatrzymać się w pokoju gościnnym na drugim piętrze."
Uczyniła to tak, jakby chciała od razu zejść na dół, ale w następnej sekundzie Layson podniósł ją w ramionach.
"Od teraz będziesz królową tej watahy. To jest twój dom. Nie ma mowy, żebym pozwolił ci mieszkać w pokoju gościnnym."
Grace oparła się o niego, rzucając mi zadowolone spojrzenie. "Ale Charlotte mieszka w tym pokoju od dzieciństwa. Zmuszanie jej do nagłej przeprowadzki może być dla niej niepokojące."
"Dlaczego miałoby być niepokojące? Jest rozpieszczona tylko przeze mnie. Musi się przyzwyczaić do faktu, że się żenię i że w tym domu jest teraz pani. Musi zrozumieć, że jest tylko osobą z zewnątrz."
Tak, miał rację. Naprawdę byłam osobą z zewnątrz.
"Rozumiem. Spakuję swoje rzeczy i od razu się wyprowadzę."
Niedługo opuszczę to miejsce na dobre i nigdy nie wrócę.
Ten zamek był teraz domem Laysona i Grace, a nie moim.
















