Perspektywa Charlotte
Po tamtym dniu nigdy więcej nie rozmawiałam z Laysonem. Nie miałam już nic do powiedzenia, ale on prawdopodobnie myślał, że po prostu gram niedostępną.
Atmosfera między nami była napięta aż do Święta Pełni Księżyca, organizowanego przez watahę Czarnego Lasu.
Wciąż pamiętałam Święto Pełni Księżyca, kiedy miałam 18 lat, noc, w której po raz pierwszy obudziłam swojego wilka. Layson stał wtedy tuż obok mnie. Kiedy gwałtowna moc przepłynęła przez moją krew, doprowadzając moje zmysły do granic wytrzymałości, użył swojej mocy Alfy, by utrzymać mnie w ryzach.
Layson stał się moim przewodnikiem. Od tamtej pory uczył mnie, jak kontrolować mojego wilka, jak znaleźć równowagę między polowaniem a powściągliwością i jak stać się prawdziwym wojownikiem. Nauczył mnie wszystkiego, z wyjątkiem tego, jak sprawić, by mnie pokochał.
Kiedyś wierzyłam, że jesteśmy dla siebie stworzeni.
Zanim skończyłam 18 lat, obsypywał mnie czułością i pobłażał mi. Po ukończeniu 18 lat znosiłam jego wilcze żądze pod nim każdej nocy. Myślałam, że to jest intymność między partnerami, że mnie potrzebuje, tęskni za mną i chce mnie wtapiać w swoje ciało noc po nocy.
Jednak, jak się okazało, zachowywał się tak samo z Grace.
Podczas dzisiejszej uroczystości wszystko, co kiedyś miałam, zostało przekazane Grace.
Szlachta Czarnego Lasu kłaniała się jej, a starszyzna otaczała ją szepcząc błogosławieństwa.
Matka Laysona, Margaret Carter, nałożyła nawet na szyję Grace rodowy naszyjnik.
Ten naszyjnik był przekazywany z pokolenia na pokolenie, noszony przez każdą królową przed jej koronacją. W moim poprzednim życiu nawet na niego nie spojrzałam.
Podczas uroczystości obserwowałam, jak Layson i Grace tańczą razem. Wymknęłam się, by ukryć się w cichym pokoju.
– Charlotte, powinnaś wyjechać.
Margaret weszła za mną, tonem spokojnym, ale nie starając się ukryć swojej niechęci.
– Wiesz, że Layson tak długo pozostawał niezamężny z powodu ciebie. Ale teraz jest zaręczony z Grace, a ich ślub odbędzie się w przyszłym miesiącu. Więc powiedz mi, czy masz jakiś powód, by tu zostawać, poza robieniem kłopotów i kompromitowaniem się?
Kiedyś traktowała mnie życzliwie, ale to ciepło zniknęło w momencie, gdy wyznałam Laysonowi swoje uczucia. Wszyscy uważali mnie za śmieszną i ganili za brak wstydu.
Wbiłam paznokcie w dłonie, tłumiąc emocje, i odezwałam się powoli.
– Nie martw się. Wyjeżdżam.
Wyjęłam z torby stos dokumentów i podałam jej.
– Kilka dni temu zadzwoniłam do ojca i powiedziałam mu, że chcę studiować za granicą. Już załatwił mi miejsce w akademii w Silvermoon City i zaaranżował małżeństwo z Carlsonem z watahy Płonącego Słońca.
– Kiedy tylko moja wiza zostanie zatwierdzona, od razu wyjadę. Potem nie będę miała nic wspólnego z Jego Wysokością.
Margaret rzuciła okiem na dokumenty. Po chwili na jej twarzy pojawił się wyraz zadowolenia. – Lepiej zrób dokładnie tak, jak powiedziałaś.
– Nie martw się. Będę trzymać się od niego z daleka.
Odwróciła się i wyszła, a dopiero wtedy powoli rozluźniłam pięść.
Gdy odkładałam dokumenty i szykowałam się do wyjścia, w drzwiach stała milcząco wysoka postać. To był Layson.
– Od kogo próbujesz się trzymać z daleka?
– Od nikogo. Przesłyszałeś się.
Nie chciałam, żeby wiedział, że wyjeżdżam. Kiedy się odwracałam, jego głos dotarł do moich uszu.
– Jeśli nie chcesz wyjeżdżać za granicę, to nie wyjeżdżaj. Po tym, jak poślubię Grace, nie musisz się wyprowadzać. Jestem dobrym przyjacielem twojego ojca i obserwuję, jak dorastasz przez te wszystkie lata. Mogę się tobą opiekować do końca życia.
















