To była definicja nieskazitelności. Marmurowe podłogi niemal lśniły, a biurko na toczonych nogach z drewna wiśniowego, które czekało na mnie na końcu pokoju, zostało wypolerowane tak intensywnie, że blask niemal ranił w oczy. Nie było nigdzie ani krzty kurzu, nawet na antycznym żyrandolu błyszczącym nad głową. Byłam pod wrażeniem i szczerze miałam nadzieję, że mój ojczym nie pomyślał, że do moich obowiązków będzie należało utrzymywanie lobby w czystości.
Powoli podeszłam do biurka obok dwuskrzydłowych drzwi prowadzących do jego gabinetu. Otworzyłam dolną szufladę, włożyłam torebkę i usiadłam na pikowanym skórzanym krześle dosuniętym do ekranu komputera. Bawiłam się myszką, aż się włączyła, prosząc o hasło, którego jeszcze nie miałam.
Westchnęłam, wystukując wypielęgnowanymi paznokciami o biurko i wpatrując się w zegar na ścianie. Było prawie ósma. Gdzie jest William?
Czekając, sięgnęłam do torebki i wyjęłam telefon, wysyłając Derrickowi wiadomość: Tęsknię. Napiszesz później?? Nie otrzymałam odpowiedzi, ale się jej nie spodziewałam. Był teraz w strefie czasowej Kalifornii, tak jak ja bym była, gdyby mój ojczym nie postanowił spierdolić mi życia.
Wtedy usłyszałam, jak jedne z dwuskrzydłowych drzwi zaczynają się otwierać. Szybko schowałam telefon, tylko po to, by zobaczyć mojego ojczyma idącego w moją stronę. Czy on tu nocował?
Z pewnością tak wyglądał. Był potargany, włosy w nieładzie, jego świetnie skrojony garnitur pomięty, a krawat poluzowany. Miał ciężkie wory pod oczami, a kiedy skupił na mnie swoje zamglone spojrzenie, jego oczy były tak przekrwione, że cud, że w ogóle cokolwiek widział.
– Dobrze – wymamrotał – jesteś. Zamówiłaś już kawę?
Rozejrzałam się po lobby. Nie widziałam nigdzie ekspresu do kawy ani ekspresu do espresso.
– A gdzie miałabym to zrobić? – zapytałam.
William zmrużył oczy. Potem westchnął, potarł je nadgarstkiem i skinął głową w stronę windy.
– Zejdź na środkowy poziom. Tam jest Starbucks.
Wpatrywałam się w niego. – Serio? Masz Starbucksa w swoim budynku?!
– Mam. – Sięgnął po długopis z mojego biurka i nabazgrał notatkę na odwrocie wizytówki. – Przynieś mi to. Upewnij się, że zrobią to dobrze. Nie chcę cię tam z powrotem wysyłać.
Wzięłam od niego notatkę. – Ale telefon…
Machnął lekceważąco ręką. – Cheri nie przekieruje tu połączenia, chyba że to coś ważnego.
– Ktoś i tak może zadzwonić – zaprotestowałam, ale on po prostu wrócił do swojego gabinetu.
– W takim razie chyba lepiej się pospiesz – powiedział przez ramię.
Pokręciłam głową. Ten dzień stawał się coraz gorszy. Jeśli tego mogę się spodziewać po pracy dla mojego ojczyma, to muszę znaleźć sposób, żeby zajść mu za skórę i zmusić go do zwolnienia mnie – i to szybko.
Po tym, jak przyniosłam mu kawę, którą zamówił, William i tak odsyłał mnie trzy razy, żeby ją "poprawić", mimo że była dokładnie taka, jak zamówił. Jakby chciał utrwalić moje postanowienie, żeby się z tego wycofać, zapewnił mi bardzo mało szkolenia, a nawet harmonogramu tego, co miałam robić i kiedy. Najwyraźniej chciał mi uzmysłowić, że życie zwykłego "pracującego sztywniaka" to żywe piekło, ale było dla mnie oczywiste, że przedstawia to dużo gorzej, niż jest w rzeczywistości.
Wypróbowałam kilka różnych metod celowego sabotażu. Kiedy w końcu odebrałam telefon od Cheri, celowo powiedziałam Williamowi, że to moja matka, co skłoniło go do odebrania telefonu słowami: "Cześć, słodziutka". Udało mu się zbyć to śmiechem jako żart z klientem, ale widziałam, że jest na mnie wściekły, a o to mi chodziło.
Potem zrobiłam absolutny bałagan w systemie archiwizacji, upewniając się, że kiedy William wróci z lunchu, nie będzie miał pojęcia, gdzie co jest. Grałam głupią i zachowywałam się, jakbym myślała, że wyświadczam mu przysługę, ale było jasne, że w to nie wierzy.
Jednak gdy wybiła trzecia, skończyły mi się pomysły. Naprawdę nie było wiele do roboty jako sekretarka mojego ojczyma, co utrudniało spieprzenie czegokolwiek. Postanowiłam sprawdzić telefon i zobaczyć, czy Derrick mi odpisał.
Zerknęłam na dwuskrzydłowe drzwi do gabinetu Williama. Były zamknięte i wyglądało na to, że prowadzi jakąś telekonferencję. Idealnie, pomyślałam. Teraz mam szansę.
Z radością wyciągnęłam telefon z torebki w szufladzie i przewinęłam trzy wiadomości, które Derrick wysłał mi, odkąd napisałam do niego dziś rano.
Ja też tęsknię, kochanie. Samotnie tu beze mnie.? Dziś sam w pokoju hotelowym.
Odpisałam mu, marszcząc brwi. Sam? Wszystko ok?
Tak, odpisał szybko. Skręciłem kostkę na wędrówce. Nic wielkiego.?
Zgrzytnęłam zębami. Nienawidziłam być tak daleko od niego. Powinnam tam być. Powinnam móc powstrzymać go przed zrobieniem sobie krzywdy. Derrick zawsze podejmował więcej szans, więcej ryzyka, kiedy nie był ze mną. Gdyby William nie urządził histerii…
Odepchnęłam złość, żeby pocieszyć mojego chłopaka. Przykro mi. Jak mogę sprawić, żebyś poczuł się lepiej?
Jego odpowiedź nie była dla mnie żadnym szokiem. Cóż, zawsze możesz mi powiedzieć, co porabiasz…
To był kod na "sexting". William chciał, żebym wymyśliła jakąś brudną opowieść, do której mógłby się spuścić – to zawsze był cel. Uśmiechnęłam się. Minęło trochę czasu, odkąd ostatnio się pieprzyliśmy. Ja też umierałam z braku uwagi.
A ponieważ mój ojczym był zajęty przez następną godzinę lub dwie, miałam mnóstwo czasu, żeby zrobić jeszcze jedną niegrzeczną rzecz w pracy.
Zaczęłam mu odpisywać, mocno przesadzając to, co faktycznie robiłam. Opisałam mu w najdrobniejszych szczegółach, co mam na sobie, chociaż znacznie skróciłam dół mojej spódnicy i rozpięłam więcej niż kilka guzików na bluzce. Opisałam ją również jako "przezroczystą", co niesamowicie go podekscytowało. Uwielbiał moje cycki, zwłaszcza gdy były cienko zasłonięte. Podobała mu się "tajemnica" tego, chociaż widział je już milion razy wcześniej.
![Surowe Pragnienia [Pragnij Mnie Głęboko]](/_next/image?url=https%3A%2F%2Fcos.ficspire.com%2F2025%2F08%2F26%2F70735c9b1cc148b38fe0bf8d2be2d4a2.jpg&w=384&q=75)















