Kingsley trzymał bezwładne ciało Elaine w ramionach, kurczowo ją ściskając, twarz wtuloną w jej włosy, jakby mógł ją w ten sposób ożywić. "Elaine, w tym życiu ledwo zdążyliśmy być razem. Ale w następnym... czy pójdziesz ze mną tą drogą?
"Pamiętasz jeszcze nasze pierwsze spotkanie? Świat widzi mnie jako świętego – spokojnego, szlachetnego, niedostępnego. Ale oni mnie nie znają. Nie wiedzą, że jestem obsesyjny, kontrolujący i bezwzględny.
"Uciekliby, gdyby wiedzieli. I szczerze mówiąc, nie winię ich. Wszyscy tak robili – wszyscy oprócz ciebie. Ty byłaś moim jedynym wyjątkiem. Moim jedynym spokojem.
"Ale bałem się. Cholernie się bałem. Wiedziałem, że jeśli pozwolę sobie cię mieć, nigdy cię nie puszczę. Bałem się, że cię zrujnuję, uduszę, zniszczę takim, jaki jestem.
"Więc trzymałem się z daleka. Myślałem, że zachowanie dystansu wystarczy. Myślałem, że mogę cię kochać po cichu. Ale nawet to okazało się pieprzoną bzdurą."
"Elaine... Kocham cię." Pocałował ją delikatnie, z czcią w czoło, jakby wciąż żyła, jakby wciąż była jego.
Minęły lata. Dekady. Wieki. Czas płynął dalej, ale historia dwojga kochanków nie zniknęła. Ich szczątki, splecione w śmierci tak, jak pragnęli być w życiu, rozsypały się w proch.
Pokolenia rodziny Morganów, znając prawdę o wyborze Kingsleya, pochowały ich prochy razem w rodowym grobowcu.
Wszyscy znali prawdę: Kingsley Morgan opuścił ten świat z Elaine Yeats. A w śmierci byli nierozłączni, na zawsze ze sobą związani.
Ale dusza Elaine nie zaznała spokoju. Dryfowała w bezkresnej ciemności, zagubiona, niezakotwiczona, nie mając dokąd pójść.
Aż w pustce rozległ się głos. Spokojny, stały i niepokojąco wyraźny, zapytał: "Elaine Yeats, czy chcesz zmienić swój los?"
Bez chwili wahania Elaine odpowiedziała: "Tak."
Głos odezwał się ponownie, stanowczy i zdecydowany. "Dobrze. Odeślę cię z powrotem. Powodzenia."
Zanim zdążyła przetworzyć to, co się działo, ciemność pochłonęła ją w całości. Kiedy Elaine ponownie otworzyła oczy, leżała w szpitalnym łóżku.
Sterylny zapach antyseptyków wypełniał powietrze, a w pokoju panowała śmiertelna cisza. Bolały ją nadgarstki. Spojrzała w dół i zobaczyła grube bandaże ciasno owinięte wokół nich, świeże cięcia nałożone na wyblakłe blizny. Ten widok był upiornie znajomy.
Żyła. Z powrotem w swoim dziewiętnastoletnim ciele.
Elaine wpatrywała się w sufit, jej umysł wirował, gdy dotarło do niej to, co się stało. Została cofnięta do początku – do momentu, w którym jej życie zaczęło się rozpadać. Z powrotem do roku, w którym poznała okrutną prawdę: nie była tylko kimkolwiek.
Była prawdziwą córką rodziny Yeatsów, prawdziwą "dziedziczką" w oklepanej historii o zamianie przy urodzeniu. Ale zamiast wkroczyć w rolę ukochanej protagonistki, została wpisana w historię jako czarny charakter, "zła postać drugoplanowa".
Tymczasem Bianca Yeats, fałszywa dziedziczka, była wszystkim, czym Elaine nie była: uwielbiana, idealna, niedostępna.
Bianca była złotym dzieckiem. Słońcem, wokół którego wszyscy się kręcili. Rodzice ją kochali. Bracia rozpieszczali. Mężczyźni ją czcili. Fani ją idealizowali.
Była nie tylko ukochaną rodziny Yeatsów – była bohaterką. Królową. Ostateczną zwyciężczynią w życiu. Każda fantazja o spełnieniu marzeń zwinięta w jeden nieskazitelny pakiet.
A Elaine? Elaine była workiem treningowym, czarnym charakterem, który miał sprawić, by Bianca świeciła jaśniej.
Głowa jej pulsowała, a zanim zdążyła zebrać myśli, w jej umyśle rozległ się zimny, mechaniczny głos.
"Witaj, gospodarzu. Jestem Twój Książkowy Elf, aby poprowadzić Cię przez tę małą przygodę. Moja praca jest prosta: pomóc Ci napisać na nowo swoją historię i odzyskać życie, na które zasługujesz. Nie jestem tu po to, żeby być miłym lub okrutnym – tylko sprawiedliwym." Głos Książkowego Elfa był gładki.
Następnie, z lekkim, niemal rozbawionym chichotem, kontynuował: "Jeśli chcesz zmienić swój los, musisz ukończyć następujące główne zadania.
"Ostrzeżenie: Jakiekolwiek odstępstwo od oryginalnej fabuły powieści może skutkować poważnymi konsekwencjami.
"Zadanie 1: Zdobądź serca swoich braci. Zmień ich nienawiść w podziw.
"Zadanie 2: Zdemaskuj Biancę Yeats jako manipulantkę, którą jest. Oczyść swoje imię i spraw, by twoi bracia żałowali wszystkiego. Spraw, by błagali o twoje przebaczenie.
"Zadanie 3: Spraw, by ci, którzy cię skrzywdzili, zakochali się w tobie. Zajmij miejsce Bianki jako prawdziwa zwyciężczyni w życiu."
Elaine zamrugała, oszołomiona. Potem z jej ust wydobył się ostry, gorzki śmiech. "To? To jest moja druga szansa? Co – żebym płaszczyła się o aprobatę tych samych ludzi, którzy mnie zrujnowali?
"Żeby marnować życie na udowadnianie czegoś ludziom, którym nigdy na mnie nie zależało? Żeby walczyć o jakiś gówniany tytuł 'zwycięzcy'? Nie, dziękuję."
Jej usta wykrzywiły się w szyderczym uśmiechu. "Co za żart." Nie potrzebowała ich miłości. Nie potrzebowała ich aprobaty. I na pewno nie zamierzała walczyć z Biancą o koronę, której nie chciała.
Drzwi do szpitalnego pokoju otworzyły się z rozmachem i do środka wszedł wysoki mężczyzna. Shawn Yeats stał w progu, brwi zmarszczone, twarz ponura jak chmura burzowa.
Za nim podążali Robert Yeats i Tracy Cash – biologiczni rodzice Elaine.
Elaine nie musiała zgadywać, dlaczego tu są. Zawsze była ta sama historia. Przyszli ją zbesztać, wszystko dla swojej ukochanej Bianki.
W swoim poprzednim życiu przeżyła tę samą scenę tyle razy, że straciła rachubę. Nie musiała nawet znać szczegółów – to nie miało znaczenia. Zawsze chodziło o to, jak bardzo się myliła, jak nie mogła zaakceptować Bianki, jak to ona była problemem.
Głos Shawna przeciął ciszę jak lód. "Elaine, zdajesz sobie sprawę z tego, co zrobiłaś? Jeśli przyznasz, że się myliłaś i przeprosisz moją siostrę, być może pozwolę ci tu zostać, zamiast odsyłać cię z powrotem na wieś.
"Ale nie myśl, że ci się upiecze. Musisz zostać ukarana – ta rodzina potrzebuje zasad, a ty wymykasz się spod kontroli."
Jego oczy zwęziły się. "Dobrze się nad tym zastanów."
Moja siostra. Sposób, w jaki to powiedział, nie pozostawiał żadnych wątpliwości. Nie widział w Elaine swojej siostry. Bianca była jego rodziną. Elaine? Niekoniecznie.
Elaine mogła być ich prawdziwą dziedziczką z krwi i kości, ale dla jej rodziców i siedmiu idealnych braci nie liczyła się. Nie byli zainteresowani uznaniem jej, a tym bardziej zaakceptowaniem.
Z drugiej strony, Bianca była dumą i radością rodziny.
Tracy mogła odczuwać trochę winy wobec Elaine, ale ta wina była niczym w porównaniu z jej obsesją na punkcie ochrony Bianki. Bianca była dumna, wymagająca i była złotą dziewczyną rodziny.
Tracy żyła w ciągłym strachu, że powrót Elaine może w jakiś sposób zranić uczucia Bianki lub zakłócić jej miejsce w rodzinie.
Dlatego nigdy nie ujawnili prawdziwej tożsamości Elaine. Dla świata – a nawet dla ich personelu – Elaine była tylko dzieckiem biednych krewnych, których "hojnie" przyjęli.
Personel domowy w to wierzył. Traktowali Elaine jak obywatela drugiej kategorii, kogoś, kogo nie muszą szanować.
Stara Elaine znosiła to wszystko. Trzymała głowę nisko, robiła wszystko, co mogła, aby im dogodzić, desperacko pragnąc ich aprobaty.
Nawet gdy jej bracia nie pozwalali jej nazywać ich "bratem" publicznie, trzymała się nadziei, że jeśli będzie próbować dalej, w końcu ją zaakceptują.
I przez chwilę wydawało się, że tak się stanie. Ale potem Bianca płakała, albo coś szło nie tak, i wszystkie jej wysiłki szły na marne.
Za każdym razem oskarżali ją o zazdrość, o nienawiść do Bianki, ponieważ była bardziej kochana.
W swoim poprzednim życiu Elaine nie mogła zrozumieć, dlaczego wszystko zawsze wydawało się układać na korzyść Bianki, dlaczego każda sytuacja obracała się przeciwko niej. Teraz, ze znajomością oryginalnej powieści, w końcu zrozumiała.
Bianca nie była aniołem. Była mistrzynią manipulacji, profesjonalistką w udawaniu niewinności, jednocześnie przekręcając narrację, aby pasowała do jej potrzeb.
I jakoś ta manipulująca graczka była bohaterką tej historii? Elaine nie mogła powstrzymać się od śmiechu z absurdu tego wszystkiego.
"Elaine" – warknął Shawn, którego cierpliwość wyraźnie się wyczerpywała. Jego gniewny grymas pogłębił się. "To wszystko przez mężczyznę? Naprawdę zamierzasz zmuszać mnie i mamę do zajmowania się tym gównem, bo nie potrafiłaś się ogarnąć?"
Jego ton stał się chłodniejszy. "Bianca jest twoją siostrą. Naprawdę sprawia ci przyjemność patrzenie na to, jak bardzo jest zdenerwowana?"
Głos Książkowego Elfa zabrzmiał w jej głowie, gładki i pozbawiony emocji: "Gospodarzu, zgódź się na razie. Przeproś Biancę. Poprawa opinii Shawna o tobie to pierwszy krok do napisania na nowo twojego losu."
Elaine nie zareagowała od razu. Jej wzrok pozostał niezmienny, jej umysł jaśniejszy niż kiedykolwiek. Potem odezwała się, jej głos był spokojny i niezachwiany. "Kiedy wyjdę ze szpitala, spakuję swoje rzeczy i sama wrócę do miasteczka."
Jej słowa uderzyły jak młot, a w pokoju zapadła niezręczna, zamrożona cisza.
Książkowy Elf niemal się spalił. "Czekaj – co?! Mówisz poważnie? Gdzie do cholery myślisz, że idziesz? Nie możesz wyjść! Musisz zostać i pracować nad zdobyciem serc swoich braci!"
Elaine zignorowała rozpaczliwe protesty elfa, jej twarz była spokojna, nieczytelna.
Shawn wyglądał jednak, jakby ktoś go spoliczkował. Zamrugał, wpatrując się w nią z niedowierzaniem. "Co właśnie powiedziałaś?"
Spodziewał się, że się podda, że przeprosi Biancę jak zawsze. To właśnie robiła – połykała dumę, błagała o przebaczenie.
Ale to? Wybór odejścia zamiast tego? I robienie tego z takim opanowaniem? To nie była Elaine, którą znał.
Obok niego gniew Tracy wybuchnął gorąco i szybko. Jej klatka piersiowa zacisnęła się i poczuła, jak wściekłość pali ją pod skórą.
Dla niej słowa Elaine były nie tylko wyzwaniem – były celową próbą wywołania chaosu, wprowadzenia rodziny w zamieszanie. A Tracy, która nigdy się nie powstrzymywała, była już na granicy wytrzymałości.
Z biegiem lat osobowość Elaine stała się ostrzejsza, twardsza. Nie poddawała się już. Walczyła, wytykała niesprawiedliwość i broniła swojego stanowiska.
Ale ta nieugięta cecha, bez względu na to, jak dobrze zamierzona, tylko ją odizolowała. Nie miało znaczenia, że troszczyła się o swoją rodzinę – jej upór czynił ją outsiderką w ich oczach.
Głos Tracy był lodowaty, gdy warknęła: "Dobrze. Skoro tak bardzo chce odejść, to pozwólcie jej odejść."
Odwróciła się do Shawna, jej ton był ostry i ostateczny. "Shawn, nie trać czasu. Niech spakuje swoje rzeczy i wyjdzie. Już teraz."
















