logo

FicSpire

Bracia chcą mnie z powrotem

Bracia chcą mnie z powrotem

Autor: Mad Max

Rozdział 3: Metamorfoza Elaine
Autor: Mad Max
12 sie 2025
Tracy nie mogła w to uwierzyć. „Elaine naprawdę zamierza wyjechać i wrócić na tę zapomnianą przez Boga wieś? Niemożliwe” – pomyślała. „To musi być kolejna z jej histerii, tani chwyt, żeby zwrócić na siebie uwagę, jak zawsze”. W przeszłości każda sprzeczka między Elaine a Biancą kończyła się groźbą Elaine: „Dobrze, po prostu wrócę na wieś!”. I za każdym razem były to tylko słowa. Dąsała się, płakała i w końcu połykała dumę, trzymając się blisko, jakby nic się nie stało. Pomysł, żeby naprawdę wyjechać? Nigdy. Więc tym razem wszyscy po prostu wzruszyli ramionami, uśmiechając się pod nosem. „Stara dobra Elaine” – pomyśleli. „Znowu blefuje”. Nie zdawali sobie sprawy, że to już nie ta sama Elaine. Słaba, zdesperowana dziewczyna, którą pamiętali, zniknęła. Nawet Shawn tego nie zauważył. Założył, że to tylko kolejne wołanie o uwagę. W końcu Elaine miała już na koncie swoje wybryki. Kiedy po raz pierwszy przybyła do rodziny Yeatsów, nosiła mocny makijaż, zadawała się z ulicznymi punkami, a nawet wdawała się w bójki. Dla Shawna była jak dziecko, które robi awanturę o cukierki. Dopóki nie nadepnęła Biance na odcisk, nie obchodziło go to. Nawet odgrywał rolę miłego starszego brata, kiedy mu to pasowało. „Cóż, jeśli tego chcesz, nie mam nic więcej do powiedzenia”. Głos Shawna ociekał fałszywym współczuciem. „Tylko upewnij się, że później nie przyjdziesz, czołgając się, i mówiąc, że byłem zbyt surowy”. W oczach Elaine błysnęło chłodne rozbawienie. Znała grę Shawna aż za dobrze. Zawsze udawało mu się uchodzić za rozsądnego, nawet gdy wbijał komuś nóż w plecy. To było żałosne. Ale szczerze mówiąc, już jej to nie obchodziło. Jej spokój go zaskoczył. Coś w niej wydawało się inne. „Elaine, przestań być tak cholernie uparta” – warknął Robert, marszcząc brwi. „Uparta?” Elaine uniosła brew, jej ton był ostry i zimny. „Czy to nie ty dałeś mi wybór? A teraz, kiedy go dokonałam – żeby wyjechać – nazywasz mnie upartą?” „Czy oni naprawdę myślą, że groźba odesłania mnie na wieś mnie przestraszy? Że będę ich błagać, żeby pozwolili mi zostać? Żałosne” – pomyślała. Nie zdawali sobie sprawy, że w momencie, gdy zdecydowała się odejść, nikt z nich nie miał już znaczenia. Wyjazd nie był karą – to była wolność. „Czy przeproszenie Bianki jest dla ciebie takie trudne?” – głos Roberta podniósł się, z trudem powstrzymywał gniew. „Nie myśl, że podcięcie sobie żył cię z tego wyciągnie! Gdyby nie ty, nie wpadłaby do wody! Ma słabe płuca!” „Boże, jak mogłem skończyć z tak okrutną córką? Powinienem cię udusić w dniu, w którym się urodziłaś!” „Jesteś w tym domu od lat i myślałam, że w końcu dorosłaś. Ale nie – nadal jesteś tą samą samolubną smarkulą” – warknęła Tracy Cash, jej gniew podsycony myślą o słabości Bianki. Wszystko zaczęło się, gdy Elaine i Bianca stały przy basenie. Bianca poślizgnęła się i wpadła do niego, i oczywiście Elaine była oczywistym kozłem ofiarnym. Shawn, odgrywając rolę świętoszkowatego starszego brata, dał jej dwie możliwości: przeprosić i przyjąć karę, albo spakować torby i wyjechać na wieś. Wtedy Elaine nie miała pojęcia, co się naprawdę wydarzyło. Ale to nie miało znaczenia. Już zdecydowali, że jest winna. Nikt nie słuchał jej protestów. Nikogo nie obchodziła jej wersja historii. Została napiętnowana jako kłamczucha, wichrzycielka, zły owoc. Zdesperowana, by udowodnić swoją niewinność, biegała jak szalona, szukając świadków, dowodów – czegokolwiek. Ale to nie miało sensu. Upadek Bianki pozostał tajemnicą i ostatecznie Elaine nie miała innego wyjścia, jak tylko przeprosić i wziąć winę na siebie. Teraz widziała, jakie to wszystko było absurdalne. „Dlaczego marnowałam tyle czasu, próbując udowodnić swoją niewinność?” To oni ją oskarżali. To oni powinni byli przedstawić dowody. Ale nie, była zbyt zdesperowana, by zdobyć ich aprobatę, zbyt chętna, by się dla nich poświęcać. Co za żart. „Tak, ma słabe płuca” – powiedziała Elaine chłodno, jej głos przecinał powietrze jak ostrze. „Była rozpieszczana przez całe życie, prawda? Zawsze dostawała to, co najlepsze. Ledwo kichnie, a wy wszyscy zachowujecie się, jakby świat się kończył. „A ja? Z powrotem na wsi nosiłam wiadra wody w środku zimy. Kaszlałam, aż paliło mnie w piersiach, a wiecie, co dostałam? Może pigułkę, jeśli miałam szczęście. Powiedzcie mi, gdzie było moje współczucie? Moje zainteresowanie?” „Och, a co do tego, że powinieneś mnie udusić przy urodzeniu?” Jej usta wykrzywiły się w szyderczym uśmiechu. „Szczerze mówiąc, wolałabym to. Gdybyś to zrobił, nie dorastałabym w zaszczurzonym baraku, jedząc zepsute jedzenie, nosząc łachmany i marznąc na kość. Brzmi znajomo? „I nie zapominajmy o Biance. Beze mnie twoja cenna księżniczka nie miałaby swoich markowych sukienek, swojego luksusowego pokoju, swojego elitarnego wykształcenia. Czy nadal byłaby idealną, anielską córką, którą wszyscy czcicie? Czy to nie ironiczne?” Elaine oparła się, a jej głos stał się jeszcze chłodniejszy. „Czy ktokolwiek z was w ogóle wie, jak to jest jeść zepsute jedzenie? Spać w pokoju rojącym się od szczurów? Budzić się z odmrożeniami, bo nie ma ogrzewania? Nie. Nie wiecie. Nawet wasz cholerny pies je lepiej niż ja kiedykolwiek jadłam. Więc powiedzcie mi – co daje komukolwiek z was prawo, żeby mnie oceniać?” Po raz pierwszy Elaine obnażyła wszystko, jej głos był nieustępliwy i ostry. Jej słowa uderzały jak ciosy, oszałamiając Roberta i Tracy. Elaine zwykła milczeć – nie dlatego, że nie miała nic do powiedzenia, ale dlatego, że nie chciała denerwować rodziców ani sprawiać, że czuli się winni. A co za to dostała? Pogardę i traktowanie jako coś oczywistego. Traktowali jej zrozumienie tak, jakby im się należało. Ale teraz już jej to nie obchodziło. Strach był przeszłością. Chciała, żeby poczuli ten sam obrzydzenie, które połykała przez lata. Gdyby Bianca nie ukradła życia, które miało być jej, nic z tego by się nie wydarzyło. W pokoju szpitalnym brakowało powietrza. Shawn przerwał ciszę, jego ton był na wpół zmieszany, na wpół protekcjonalny. „Po co teraz o tym mówisz? Próbujesz wzbudzić w nas poczucie winy, czy coś?” Poczucie winy? Elaine nawet nie zadała sobie trudu, by zareagować. Shawn naciskał, całkowicie nie zauważając burzy w jej milczeniu. „Słuchaj, Elaine, gdybyś tylko odpuściła sobie to nastawienie, przeprosiła Biancę i spróbowała się dogadać… wszyscy byśmy ci wybaczyli. Jasne, nawet byśmy cię z powrotem powitali”. „Nie zawracaj sobie głowy”. Jej głos był ostry i zimny. „Nie widzę sensu w dogadywaniu się z Biancą. Ani z nikim z was”. Tracy Cash zamarła, jej umysł pracował na wysokich obrotach. „Co Elaine miała na myśli?” W jej głosie nie było gniewu, żadnej dziecinnej histerii. Brzmiało to ostatecznie. Próbowała wmówić sobie, że to tylko dramat Elaine, że nigdy tak naprawdę nie wyjedzie. Ale ton Elaine nie pozostawiał żadnych wątpliwości. Nie grała już w ich grę. Pomysł Shawna na „pokojowe współistnienie” był niczym więcej niż żądaniem, by wszystko znosiła i się płaszczyła. Ten rozdział jej życia dobiegł końca. Nie czekając na odpowiedź, Elaine wstała, chwyciła pustą butelkę po kroplówce i wyszła. „Przepraszam, pielęgniarko” – zawołała spokojnie, prawie od niechcenia. „Już skończyłam. Może mi pani przynieść kolejną torbę?” W pokoju był przycisk wezwania, ale nie zamierzała go używać. Nie chciała spędzić w tym pokoju ani sekundy dłużej. To już koniec. Linia została narysowana i nie zamierzała się oglądać za siebie. Od teraz nic dla nich nie znaczyła. Absolutnie nic.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Rozdział 3: Metamorfoza Elaine – Bracia chcą mnie z powrotem | Czytaj powieści online na FicSpire