Otoczona przez ludzi, którzy śmieli nazywać się jej rodziną, Elaine czuła jedynie obrzydzenie. Sama ich obecność sprawiała, że przechodziły ją dreszcze.
W tym samym czasie Shawnowi przemknęła myśl: siedzą tu przez cały ten czas i nikt nie zauważył, że kroplówka Elaine jest pusta.
Gdyby to była Bianca, od razu by to zauważył, adorując ją, jakby była ze szkła. Ale ta myśl przeszła tak szybko, jak się pojawiła – odrzucona bez drugiego spojrzenia.
Tracy jednak nie była tak opanowana. Przekora Elaine doprowadzała ją do furii, z trudem powstrzymywała złość.
Z drugiej strony Shawn odrzucił gadanie Elaine o odejściu jako dziecinne. Dla niego to była po prostu kolejna fanaberia. W końcu wróci na czworakach – zawsze tak robiła. Uważał, że to tylko rodzinna sprzeczka w jej oczach, nic więcej.
Po wymianie kroplówki Elaine nie wróciła do pokoju. Zamiast tego udała się na dach, desperacko pragnąc świeżego powietrza i chwili spokoju.
Ale spokój nie był jej pisany – bo czekała tam na nią Bianca.
Bianca stała ubrana perfekcyjnie, jak z podręcznika femme fatale. Jej torebka Hermès zwisała z jej ramienia, makijaż był nieskazitelny, a jej piękno ociekało uwodzicielskim urokiem.
A tuż obok niej stał nikt inny jak Finley Scott – narzeczony Elaine i tak zwany główny bohater tej pokręconej historii.
Historia była śmieszna. Finley był zaręczony z córką rodziny Yeatsów od urodzenia, ale ponieważ Bianca nie była ich biologicznym dzieckiem, rodzina Scottów wahała się co do tego związku.
Więc rodzina Yeatsów sprowadziła Elaine ze wsi, aby zajęła miejsce Bianki. W tym czasie Bianca wygodnie wyjechała za granicę, a Finley został zmuszony do zerwania z nią.
Ale jego serce nigdy nie należało do Elaine.
Bianca była jego pierwszą miłością, ukochaną z dzieciństwa, jego idealnym "białym światłem księżyca". Nawet teraz, jako narzeczony Elaine, serce Finleya nadal należało do Bianki.
Dla Elaine był zimny, odległy, a nawet okrutny. A każda rzadka chwila życzliwości wydawała się bardziej litością niż czymkolwiek innym. Jednak stara Elaine kurczowo trzymała się tych ochłapów, wdzięczna za okruchy, które jej rzucał.
Ale urok Bianki był oślepiający. Ilekroć była w pobliżu, Elaine przestawała istnieć. Jej powrót zamienił i tak już ponury świat Elaine w zacienioną pustkę.
Bianca nie była tylko adorowana przez Finleya; u jej stóp stał szereg mężczyzn, gotowych zrobić dla niej wszystko.
Z jej promieniejącą aurą "bohaterki" i niekończącymi się wielbicielami Elaine nie mogła powstrzymać się od drwin. "Jak miałam z tym konkurować?"
"Sióstro?" – miękki, słodki głos Bianki przerwał ciszę. Odwróciła się lekko w stronę Finleya, a po jej twarzy przemknął cień niepokoju, zanim szybko zamaskowała go pełnym gracji uśmiechem.
"Sióstro, nie zrozum mnie źle" – powiedziała głosem ociekającym fałszywą słodyczą. "Po prostu wpadłam na Finleya na dole, to wszystko."
Elaine nie odpowiedziała. W przeszłości mogła się kłócić, krzyczeć lub próbować udowodnić swoje racje. Ale teraz? Nic. Jej serce było spokojne i ciche, jak spokojne morze po burzy.
Finley jednak wyglądał na zirytowanego. Jego brwi zmarszczyły się, jego ton był ostry. "Elaine, przestań robić z igły widły" – warknął. "Nic nie ma między mną a Biancą."
Elaine pomyślała o dziewczynie, którą kiedyś była – tej, która tak bardzo starała się mu dogodzić, zdobyć jego aprobatę, wpasować się w jego świat. Dziewczynie, która była wyśmiewana w Internecie jako zdesperowana, czepiająca się narzeczona, goniąca za mężczyzną, który jej nie chciał.
"Elaine, ja…" – zaczął znowu Finley, jakby miał coś więcej do powiedzenia.
Ale rozległ się dźwięk windy, przerywając mu. Drzwi rozsunęły się i Elaine weszła bez wahania. Nie poświęciła ani jemu, ani Biance drugiego spojrzenia.
Dla niej teraz byli niczym. Absolutnie niczym.
Przez chwilę zarówno Finley, jak i Bianca stali zamrożeni, oszołomieni jej obojętnością.
"O co jej chodzi?" – wymamrotała Bianca, jej ton był przesiąknięty dezorientacją, choć wkradła się w niego nuta ciekawości.
Finley lekko zmrużył oczy, po czym westchnął. "Pewnie po prostu jest w złym nastroju" – powiedział lekceważąco.
Ale w głębi duszy sposób, w jaki Elaine go zignorowała, nie dawał mu spokoju. To było pierwszy raz. Kiedyś traktowała go, jakby powiesił księżyc, zawsze tak chętna do zadowolenia.
Teraz zimne ramię uderzyło mocniej, niż chciałby przyznać, pozostawiając go z nieznanym, niepokojącym uczuciem.
Spojrzenie Bianki zawisło w kierunku, w którym poszła Elaine, jej uśmiech zachwiał się tylko na chwilę, zanim w jej oczach pojawił się cień czegoś ostrzejszego.
Ale szybko to odrzuciła. "Dlaczego miałabym się przejmować?" Wiedziała lepiej niż ktokolwiek, że to ona jest w centrum uwagi – zawsze była, zwłaszcza ze swoimi braćmi.
Ta bezwarunkowa adoracja dała jej pewność siebie, by odrzucić każdego, kogo nie uważała za wartego jej czasu. Elaine, oczywiście, nie była wyjątkiem.
"Kingsley" – nagle rozległ się cichy, opanowany głos. Starsza kobieta z elegancko ułożonymi białymi włosami, siedząca z gracją na wózku inwalidzkim, obserwowała rozwój wydarzeń.
"Tak, babciu?" – odpowiedział Kingsley niskim, łagodnym głosem, pełnym nonszalanckiej pewności siebie, która wydawała się dla niego drugą naturą.
Ubrany w idealnie skrojony popielato-szary garnitur Kingsley stał wysoki i władczy. Jego ostre, lekko zadarte oczy emanowały cichą arogancją, a sama jego obecność emanowała autorytetem.
Gdziekolwiek się pojawił, nie można go było zignorować. Nawet teraz kilka pielęgniarek i młodych kobiet w pobliżu ukradkiem spoglądało, urzeczonych jego powściągliwą, niedostępną aurą.
"Widziałeś ją przed chwilą?" – zapytała Grace Morgan, z trudem powstrzymując podekscytowanie. "To aktorka z serialu, który oglądam! To główna rola. Dlaczego tak szybko wyszła? Chciałam poprosić ją o zdjęcie."
Kingsley również zauważył Elaine. Nie była kimś szczególnym – drugorzędną aktorką, która niedawno zyskała pewną uwagę dzięki popularnemu serialowi internetowemu, który zainteresował jego babcię. Grace, nie wiadomo dlaczego, uważała, że dziewczyna ma urok.
"Następnym razem" – odpowiedział chłodno, jego ton był obojętny.
Juana, wieloletnia gospodyni Grace, nie mogła powstrzymać się od wtrącenia. Widząc, jak bardzo Grace lubi Elaine, wspomniała o plotkach krążących wokół niej.
"Ta mała aktorka, Elaine Yeats, ostatnio wplątała się w jakąś brudną dramę" – powiedziała Juana, ściszając głos, jakby dzieliła się pikantnym sekretem. "Podobno oskarżyła Biancę Yeats o uwodzenie jej narzeczonego, Finleya Scotta, twierdząc, że mają romans.
"Internet ją wyśmiewa, nazywając ją paranoiczną i zazdrosną. Szczerze mówiąc, to brzmi jak żart."
W tonie Juany pobrzmiewała nuta niedowierzania, jakby sama myśl, że Bianca musi kogoś uwodzić, była absurdalna. W końcu mężczyźni praktycznie ustawiali się po nią w kolejce. Oskarżenia Elaine? Po prostu śmieszne.
Zwłaszcza dla kogoś takiego jak Elaine – drugorzędnej aktorki o złej reputacji. Nikt nie brałby jej na poważnie.
Grace jednak w to nie wierzyła. Wydała ostry śmiech, a jej wyraz twarzy stwardniał. "Ha! Nie wierzę w to. Elaine musi być dobrą dziewczyną. Ale ta Bianca Yeats? Nie wygląda na kogoś, komu można zaufać."
Juana zachichotała, nie mogąc powstrzymać rozbawienia. "Pani, czy jest pani pewna, że nie jest pani stronnicza, bo lubi pani Elaine?"
Grace prychnęła. "Jeśli Bianca i narzeczony Elaine są tacy niewinni, to dlaczego ludzie mieliby w ogóle takie rzeczy mówić? Nie ma dymu bez ognia. Kobiety takie jak ona – te, które udają słodkie i niewinne, ale knują za kulisami – widziałam ich wiele w swoim życiu."
Usta Kingsleya wykrzywiły się w nikły, znaczący uśmieszek, ale milczał.
Jego babcia zawsze była bezpośrednia i bezkompromisowa w swoich opiniach. Taka po prostu była.
W międzyczasie Elaine, która się oddalała, nagle się zatrzymała. Jej oczy instynktownie zwróciły się w stronę Kingsleya.
Mężczyzny takiego jak on nie dało się zignorować. Bez względu na to, gdzie się pojawił, przyciągał uwagę wszystkich, dominując w pomieszczeniu, nawet nie próbując.
W oryginalnej powieści Kingsley nie był tylko złoczyńcą – był *złoczyńcą*. Ostatecznym antagonistą. Niebezpieczny, bezwzględny i budzący strach u wszystkich. Był także mężczyzną, którego Bianca nigdy nie mogła puścić, za którym potajemnie tęskniła przez całe życie.
Ich losy były po prostu tragiczne. W historii śmierć Elaine naznaczyła koniec jej najjaśniejszych lat, a Kingsley, pochłonięty przez mrok i zemstę, nie znalazł odkupienia.
Umarł w cieniu, zabierając ze sobą ból i żal do grobu.
Ale nie tym razem. Dłoń Elaine lekko zacisnęła się u jej boku, gdy w jej wnętrzu cicho zapłonęła nowa determinacja. To życie będzie inne. Nie pozwoli, by historia się powtórzyła.
Jej myśli na krótko powędrowały do pierwszego spotkania z nim wtedy. To było na wielkim przyjęciu, na błyszczącym parkiecie. Odważnie podeszła do niego, wyciągając zaproszenie do tańca.
Niewiele wiedziała, że ta jedna chwila przypieczętowała ich losy.
















