logo

FicSpire

Zakochanie w narzeczonym mojej najlepszej przyjaciółki

Zakochanie w narzeczonym mojej najlepszej przyjaciółki

Autor: Football Boy

Feniks
Autor: Football Boy
16 lip 2025
Edward Właśnie dopiąłem umowę ze Stacks – największą w mojej karierze – wartą miliony dolarów. Ściskając kierownicę mojego eleganckiego, czarnego sedana, pędząc przez ulice, czułem narastającą dumę. Moje usta wykrzywiły się w złośliwym uśmieszku na wspomnienie miny mojego ojca, Colleena Wildera, kiedy przekazałem mu tę wiadomość. Jak każde inne zwycięstwo, powinno to być satysfakcjonujące, ale Colleen nigdy nie okazałby dumy, zresztą się tego nie spodziewałem. Colleen był skomplikowanym człowiekiem. Jego twarz wykrzywiała się w znajomej masce niedowierzania i niemal rozczarowania, ilekroć opowiadałem mu o nowej, zaklepanej umowie. To tak, jakby zawsze oczekiwał mojego upadku – bez względu na to, jak wysoko bym się wspiął. Ten człowiek miał sposób na naciskanie – ciągłe naciskanie – żeby sprawdzić, czy pęknę. A za każdym razem, kiedy tego nie robiłem, to niemal go to wkurzało. Może to była dla niego gra, żeby zobaczyć, jak daleko może się posunąć, zanim zawiodę. Tylko, że nigdy tego nie zrobiłem. Jeszcze nie. Ta dynamika przyciągania i odpychania była moim życiem od dnia, kiedy Cilia – moja matka – odeszła. Lubi myśleć, że chodzi o dziedzictwo, o powstrzymanie mnie przed staniem się porażką jak ona – która zostawiła nas dla mężczyzny, którego uważała za potężniejszego i nigdy nie spojrzała za siebie, zostawiając swojego dwunastoletniego syna z mężczyzną, który swój ból serca przekształcił w obsesję na punkcie sukcesu. Dbał o to, żebym nigdy o tym nie zapomniał. Każdy ruch, jaki wykonałem od tamtej pory, każde trofeum, które zdobyłem, było dowodem – dowodem na to, że nie zawiodę go tak jak ona. Jego największym strachem było to, że stanę się nią, ale moim strachem było stanie się nim – zimnym, zgorzkniałym, żyjącym w cieniu kobiety, która go zraniła. Dzwonek mojego telefonu przecina głośniki w samochodzie, naciskam jeden przycisk i odzywa się znajomy, skrzekliwy głos Berty. "Panie Wilder" – mówi, brzmiąc, jakby właśnie przebiegła maraton. "Berta" – mówię niecierpliwie. Nie jestem cierpliwym człowiekiem, więc od razu się niepokoję. "Co?" Berta jest moją gospodynią w apartamencie na dole, zna mnie od lat i dobrze mnie rozumie, więc przechodzi od razu do rzeczy. "Chodzi o tę dziewczynę, proszę pana" "Jaką dziewczynę?" "Tę dziewczynę z apartamentu, nie chce wyjść, proszę pana. Próbowałam wszystkiego, proszę pana." Kurwa. Nienawidzę tego. Przylepek. Tych, które zawsze chcą zostać dłużej niż trwa umowa. Myślą, że seks był tak dobry, że nigdy nie znajdę nic lepszego. Nienawidzę ich. "Daj mi ją do telefonu, Berta" – cedzę słowa, moja frustracja już narasta, przyjmując postawę obronną, taką, jaką się przyjmuje, kiedy zamierza się kogoś ochrzanić. "Edwardzie..." – mruczy do telefonu, tym uwodzicielskim tonem, który działa mi na nerwy i nigdy na mnie nie działa. "Nasza umowa została zakończona, dobiegła końca, musisz opuścić moje mieszkanie." Jej zmysłowy głos wylewa się z telefonu: "Ale Edwardzie, kochanie, tak dobrze się bawiliśmy, jesteś taki mroczny i taki seksowny, i chcę więcej, więcej twojej ciemności, nie jestem jeszcze gotowa, żeby odejść." Przesuwam się niespokojnie, czując, jak moja cierpliwość ulatnia się przez okno. "Posłuchaj mnie, dziewczyno, za jakieś 10 minut ochrona wejdzie do mieszkania, żeby cię usunąć, a kiedy będą cię wyciągać, upewnię się, że Berta zrobi ci dobre zdjęcie, a to nie byłoby zbyt dobre dla wizerunku twojej marki odzieżowej, prawda?" "Pieprzony kretyn! A poza tym jestem Kylie, a nie dziewczyna!" – burczy szorstko do telefonu. "Wynoś się z mojej posesji" – rozkazuję lekceważącym tonem. "Berta?" "Tak, proszę pana?" "Daj mi znać, jeśli zostanie dłużej niż sekundę i upewnij się, że niczego nie zostawi." "Oczywiście, proszę pana." "Pieprzony przylepiec" – szorstko szepczę pod nosem, kończąc natychmiast rozmowę i wjeżdżając na parking przed okazałą rezydencją – którą Colleen tak hojnie podarował mnie i mojej narzeczonej jako prezent zaręczynowy. Widzisz, bycie synem Colleena Wildera wiąże się z dużą presją i pewnymi oczekiwaniami – poślubienie Tatiany jest jednym z nich. To, co robię w moim apartamencie na dole – w ten sposób radzę sobie z presją, w ten sposób wyprzedzam oczekiwania. Nie jestem zachwycony, że się żenię, ale nie mam powodów do narzekań. Dlaczego miałbym mieć? Nie czekałem na miłość ani na żadne romantyczne złudzenia, na które inni mężczyźni marnują swoje życie. Miłość jest dla głupców – bronią, której ludzie używają, żeby zbliżyć się wystarczająco blisko, by cię zranić. Moja matka mnie tego nauczyła. Nigdy nie pozwolę nikomu się tak zbliżyć. Nikt nigdy nie powie, że zbliżył się na tyle, żeby spróbować. Dlatego Tatiana była idealna. Była nieświadoma, piękna i skłonna do przestrzegania moich zasad. Nie było mnie tu od czasu zaręczyn, od razu po tym, jak Tatiana powiedziała "tak", wyjechałem do Paryża, żeby dopiąć umowy. Colleen powiedziałby: "Synu, kobieta poprosi o twój czas, ale twój czas nie napełni jej stołu jedzeniem, zrobią to twoje pieniądze, a na koniec dnia kobieta odejdzie od mężczyzny, którego kocha, ale nie odejdzie od mężczyzny, który płaci rachunki". Jestem ukształtowany na wzór mojego ojca i z każdym krokiem, jaki stawiam, zdaję sobie sprawę, że moje życie nie jest do końca moje. Zamarzam w progu naszej sypialni, wpatrując się w to, co widzę. Pierwsze, co mnie uderza, to muzyka. Coś okropnego. Funk? Zmarszczyłem brwi. Kto do cholery to puszcza? Potem ją zobaczyłem. Nieświadomie kołysząc biodrami do okropnej piosenki. Kto do cholery tańczy jeszcze do funku? I to jeszcze w ręczniku. To było absurdalne i irytujące jednocześnie. Kim ona jest? I co ona do cholery robi w mojej sypialni? Ona się poruszała, nie, tańczyła – jeśli można to tak nazwać. Jej biodra kołysały się niezgrabnie, niemal komicznie, w rytmie tak nietaktownym, że aż bolało patrzeć. Ale nie mogłem oderwać wzroku. Ręcznik ledwo się na niej trzymał, utrzymywany przez łaskę Bożą. Jej czarne włosy opadały w nieładzie na ramiona, ociekając wodą, a jej skóra – o miękkim, oliwkowym odcieniu – była zarumieniona po prysznicu. Nie jestem cierpliwy, więc byłem już bardzo zirytowany, ale stałem nieruchomo, obserwując, jak moonwalkuje – okropnie – przez pokój. Nie miała pojęcia, że tam jestem, wyraźnie zatracona we własnym, absurdalnym występie. Jeszcze jeden krok i jej ciało zderzyło się z moim. Nagły kontakt wyrwał jej z gardła zduszony krzyk i obróciła się, mocniej zaciskając ręcznik wokół swojej drobnej sylwetki, jakby to była jej tarcza przeciwko mnie. I od razu ją rozpoznałem. Penelope Barnes. Nie, Penelope Bangs. Phoenix. Moja licealna, sekretna obsesja. Co ona robi w mojej sypialni? "Argh!" – krzyknęła. Przyjrzałem się jej szeroko otwartym oczom – strach, szok, panika. To było niemal zabawne, ale trzeba by się bardzo postarać, żeby mnie rozśmieszyć. Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, do pokoju wpadła Tatiana, moja najdroższa narzeczona. "Co się stało, Pen?" Penelope wskazała prosto na mnie, jej palce lekko drżały, gdy próbowała otrząsnąć się z szoku. I szybko wyłącza tę okropną muzykę dobiegającą z jej telefonu. Jej brązowe oczy, które wcześniej były szeroko otwarte ze strachu, teraz zwężały się w coś bliższego konsternacji – i odrobinie rozpoznania? Dużo się zmieniłem od liceum, więc można się spodziewać, że mnie od razu nie rozpozna, ale ja ją tak, rozpoznaję ją natychmiast. Byłem jej licealnym prześladowcą, więc dlaczego miałbym tego nie robić?

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Feniks – Zakochanie w narzeczonym mojej najlepszej przyjaciółki | Czytaj powieści online na FicSpire