"Jessico, centrala właśnie wysłała ogłoszenie. Chcą cię wysłać do Paryża na zaawansowane szkolenie. Za sześć miesięcy będziesz startować w Globalnym Konkursie Projektantów Mody. Musiałabyś wyjechać za tydzień. Chcesz jechać? To zależy tylko od ciebie. Przecież w ten sam dzień masz ślub z Jackiem. Małżeństwo to poważna sprawa – powinno być na pierwszym miejscu."
Jessica właśnie wyszła z łazienki, blada i wyczerpana. Ledwo usiadła w swoim szarym i nudnym pokoju, zadzwonił telefon. To Kelly Winfrey, jej szefowa.
Nie odpowiedziała od razu. Przez słuchawkę słyszała miarowy oddech Kelly, która czekała.
Gdy Kelly zaczynała się poddawać i rozważała innego kandydata, Jessica w końcu się odezwała. "Pojadę. Co do ślubu z Jackiem, zajmę się tym w najbliższych dniach."
"Zaczekaj…" Kelly nie spodziewała się, że się zgodzi. Zawahała się przez chwilę, po czym nie zdołała ukryć podekscytowania w swoim głosie. "Naprawdę jedziesz?"
Wzrok Jessiki powędrował w stronę grupy ludzi niedaleko niej – zgromadzonych wokół, śpiewających piosenki urodzinowe, dzielących się tortem, ich śmiech wypełniał powietrze.
Przełknęła gorycz, która narastała w jej piersi. Kiedy znów się odezwała, jej głos był opanowany. "Tak. Zajmę się wszystkim w ciągu tych siedmiu dni. Powiedz centrali, żeby się nie martwiła."
Następnie się rozłączyła.
Niektóre rzeczy muszą się skończyć.
Narzucający się szum muzyki z głośników stawał się coraz głośniejszy, powodując ból głowy. Odwróciła się, żeby wrócić do swojej sypialni, ale zanim zdążyła zrobić krok, podeszła Abby, niosąc talerz tortu.
Uśmiechnęła się ciepło. "Jess, weź trochę mojego tortu urodzinowego. Mama i tata kupili go specjalnie dla mnie. Wczoraj były twoje urodziny, prawda? Nigdy nie kupują ci tortów, prawda? Możesz wziąć mój."
Twarz Jessiki pociemniała. Jej głos stał się lodowaty.
"Nie chcę. To twój tort, jedz go. Idę do swojego pokoju."
Minęła Abby, pragnąc tylko odejść.
Ale w następnej chwili Abby uśmiechnęła się dziwnie.
A potem – bez ostrzeżenia – wbiła tort we własną twarz.
Z głośnym jękiem cofnęła się, uderzając o stolik kawowy. Szklanki i filiżanki spadły na podłogę, rozbijając się na kawałki. Odłamki szkła rozproszyły się wszędzie, niektóre przebiły jej dłonie.
Tort, teraz tylko masa kremu i okruchów, leżał w ruinie na podłodze.
Łzy napłynęły jej do oczu. "Jess… dlaczego… dlaczego mnie popchnęłaś?"
Wszystko stało się zbyt szybko. Zanim Jessica zdążyła zareagować, inni już do nich podbiegli.
Ich ojciec podniósł Abby na nogi, z twarzą wykrzywioną troską, gdy patrzył na jej rany. "Jessico! Co ty wyprawiasz? Abby była na tyle miła, że przyniosła ci tort, a ty ją tak traktujesz? Niewdzięczna, bezduszna istoto!"
Ich matka nawet nie zadała pytania. "Ty… Ty zawsze to robisz! Nie wiesz, że Abby jest słaba? Powinnaś się nią opiekować! Spójrz na nią – ma szkło w rękach! Ma też astmę. Lekarz powiedział, że musimy chronić ją przed zdenerwowaniem, ale ty nigdy się nie nauczysz!"
Astma?
Jessica spuściła wzrok.
Nikt nie wiedział, że zostało jej tylko rok życia, ale co to teraz miało znaczenie?
W tym momencie pojawił się Jack, niosąc rodzinną apteczkę. Przeszedł prosto obok Jessiki, a następnie podniósł Abby i delikatnie położył ją na kanapie – tuż przed jego narzeczoną.
Jego oczy wwiercały się w Jessikę, pełne rozczarowania.
"Jessico," powiedział, "kiedy cię poznałem, nigdy nie wiedziałem, że jesteś tak małostkowa. Przeproś Abby, żebyśmy mogli to skończyć i iść dalej."
Jessica nic nie powiedziała. Spuściła głowę i przełknęła łzy, które groziły wybuchem.
Dopiero gdy była pewna, że jej głos nie zadrży, w końcu odpowiedziała: "Nie popchnęłam jej. Nie przepraszam za rzeczy, których nie zrobiłam."
Jej matka prychnęła. "Jeśli jej nie popchnęłaś, to kto to zrobił? Sugerujesz, że Abby sama rzuciła się na stolik? Jesteś bezużyteczna, leniwa, a teraz jeszcze kłamiesz?"
Złapała Jessicę za nadgarstek, jej uścisk był mocny i karcący. "Przeproś Abby!"
Jessica wyswobodziła rękę, myśląc, dlaczego miałaby przepraszać za coś, czego nie zrobiła.
Abby wydała z siebie mały, żałosny szloch, jej ramiona drżały, gdy łapała powietrze. Jej oddech stawał się nierówny.
Ich matka pośpieszyła, by ją uspokoić, klepiąc ją po plecach, a Jack podał jej szklankę wody.
A potem, zupełnie jakby naprawdę tonęła w poczuciu winy, Abby się odezwała.
"To moja wina," wyszeptała. "Nie powinnam dzielić się moim tortem z Jess. Nie chciałam jej zdenerwować… Przepraszam, Jess. Wybaczysz mi?"
Następnie – bez wahania – podniosła rękę i spoliczkowała się.
















