Następny dzień był dniem poprzedzającym wyjazd Jessiki do Paryża. Był to również dzień przed ślubem Jacka i Abby.
Tego wieczoru, na prośbę Abby, cała czwórka zebrała się na prostą, rodzinną kolację.
Na stole znalazły się jej ulubione potrawy – owoce morza i pikantne dania.
Jessica nie mogła nic z tego zjeść.
Choroba jej na to nie pozwalała, ograniczając jej wybór do zwykłego chleba. Ale nawet gdyby nie była chora, i tak nie mogłaby zjeść tych dań. Po pikantnym jedzeniu bolał ją żołądek. Po owocach morza dostawała wysypki.
Jednak nikt zdawał się o tym pamiętać.
Wszyscy pamiętali tylko o preferencjach Abby.
Po drugiej stronie stołu Abby tuliła się do ramienia Jacka, słodko się do niego uśmiechając. Ich rodzice siedzieli obok siebie, spoglądając na nich z promieniejącymi twarzami.
A Jessica? Poprosiła kelnera o dostawienie dodatkowego krzesła, zamieniając czteroosobowy stół w stół dla pięciu osób.
Było jasne, że tu nie pasuje.
Ale to nie miało znaczenia.
To był ostatni posiłek. Po dzisiejszym wieczorze nigdy więcej ich nie zobaczy.
Abby podniosła kieliszek, a na jej twarzy malowało się coś, co przypominało poczucie winy.
"Jess, nie masz mi tego za złe, prawda?" zapytała. "Ale ja naprawdę, naprawdę kocham Jacka. Ty jesteś taka wyjątkowa – na pewno znajdziesz kogoś jeszcze lepszego. Więc… możesz mi go oddać?"
Jessica uśmiechnęła się. Podniosła swój kieliszek, napełniony jedynie zwykłą wodą.
"W porządku. Wy dwoje jesteście dla siebie idealni. Życzę wam szczęśliwego małżeństwa."
Tak, idealni. Oszust i oszustka – byli sobie przeznaczeni.
Uścisk Jacka na kieliszku z winem się zacieśnił. Coś mu tu nie pasowało. Dlaczego ona tak lekko to przyjmuje?
"Jess, przyjdziesz jutro na ślub, prawda?"
Usta Jessiki lekko się wykrzywiły. "Oczywiście. To będzie ślub do zapamiętania."
Właśnie wtedy zadzwonił jej telefon. To była Kelly.
Odebrała. "Cześć, Kelly."
"Jess, omówiłaś wszystko z Jackiem? Wyjeżdżamy jutro rano o świcie."
"Nie martw się, Kelly. Będę na czas."
Szybko zakończyła rozmowę, obawiając się, że się przeciągnie.
Jack wychwycił kilka słów. Zmarszczył brwi. "Co mówiła Kelly? Co się jutro dzieje?"
Jessica machnęła lekceważąco ręką. "Nic, tylko coś o kontrakcie w pracy."
Nie widziała już potrzeby czegokolwiek mu tłumaczyć. W końcu kim on teraz dla niej był?
Pozostali skończyli posiłek w dobrych nastrojach, rozmawiając i śmiejąc się.
Jessica jadła w ciszy, każdy kęs był bez smaku.
Tej nocy, w domu, jeszcze raz sprawdziła swój bagaż. Wszystko było na swoim miejscu.
Położyła się wcześnie spać.
Następnego ranka, zanim wzeszło słońce, już nie spała.
Wzięła kartkę papieru, napisała dwa proste słowa – Wyjeżdżam – i zostawiła ją za sobą.
Potem zablokowała Jacka. Zablokowała Abby. Zablokowała każdego z nich – w telefonie, na Telegramie i na wszelkie możliwe sposoby kontaktu.
Ciągnąc za sobą walizkę, wezwała taksówkę na lotnisko, gdzie spotkała się z młodszym asystentem przydzielonym do tej podróży służbowej.
Żegnaj. Żegnajcie na zawsze.
















