Gdy jej rodzice szli w jej stronę, Jessica wyjęła raport medyczny i im go podała.
– Nie planowałam wam tego mówić – zaczęła. – Ale skoro już to widzieliście, nie ma sensu tego ukrywać. Mam zaawansowanego raka żołądka.
Do tej chwili wierzyła – nie, miała nadzieję – że wciąż jest ich córką, że wiadomość o jej chorobie wzbudzi w nich jakiś smutek. Tak powinno być, prawda? Serce rodzica boli za swoje dziecko.
Ale w następnej sekundzie wszystko to legło w gruzach.
Mocne, brutalne kopnięcie trafiło ją prosto w brzuch, odrzucając ją do tyłu. Uderzyła w róg stołu, a ból przeszył jej kręgosłup.
Z trudem łapiąc oddech, chwyciła się krawędzi dla podparcia, a jej oczy rozszerzyły się z niedowierzaniem, patrząc na ojca. – Ty… ty…
Zanim zdążyła skończyć, ojciec ją spoliczkował.
– Jessico! Czy stałaś się osobą, która kłamie jak najęta? – krzyknął. – Gdyby Abby nas wcześniej nie ostrzegła, że kupiłaś worki z krwią, żeby udawać chorobę, moglibyśmy ci nawet uwierzyć! Jesteś tylko kłopotem!
Jessica wzięła powolny, drżący oddech.
Wskazała na raport, a jej palce drżały. Chciała zachować spokój, mówić logicznie, ale ból, upokorzenie i całkowite rozczarowanie uderzyły w nią naraz. Kiedy znowu się odezwała, jej głos załamał się, zdradzając surowe emocje.
– Myślicie, że kłamię? Myślicie, że raport szpitalny można sfałszować?
Jej ojciec zadrwił. – Oczywiście, że można. W dzisiejszych czasach wszystko można podrobić.
Coś w niej umarło.
W tej chwili zdała sobie sprawę, że nie ma sensu się kłócić. Nigdy jej nie uwierzą. To strata oddechu.
Więc wydała z siebie pusty chichot. – Macie rację. Wszystko zmyśliłam. Przepraszam. Nie powinnam…
Jej matka jej przerwała. – Dość. Ślub Abby jest pojutrze. Jako jej młodsza siostra powinnaś jej pomagać, a nie powodować niepotrzebne dramaty, żeby kraść uwagę. To absurdalne.
Z bladym uśmiechem skinęła głową. – Oczywiście. Postaram się wszystko dobrze przygotować. I będę miała dla nich bardzo specjalny prezent.
Z powrotem w swoim pokoju otworzyła laptopa i sprawdziła swoje zamówienia sprzedaży. Kolejna partia właśnie została zakupiona. Wystarczy – wystarczy na bilet do Paryża.
Następnie skontaktowała się z konferansjerem ślubnym.
Będzie potrzebowała jego współpracy.
Ale gdy tylko usłyszał jej prośbę, jego odpowiedź była natychmiastowa. – Nie ma mowy. Nie będę się mieszał w coś takiego. Moim zadaniem jest prowadzenie ślubu, a nie wtrącanie się w to, kto jest panną młodą.
– Co powiesz na siedem tysięcy? – zapytała. – To więcej niż zarobiłbyś na prowadzeniu kilku wesel, prawda?
Nastąpiła długa cisza.
W końcu wygrały pieniądze.
– …Dobra – westchnął konferansjer. – Zrobię to.
Wysłała mu pliki – każdy dowód, jaki zebrała. Zdjęcia, nagrania, filmy, wszystko.
"Abby, poczekaj. Twój prezent jest w drodze."
















