Fraser obrzucił Xaviera chłodnym, przeszywającym spojrzeniem.
Podszedł do barku, chwycił butelkę whisky, nalał sobie pełną szklankę i wypił ją jednym haustem. Ogień alkoholu w końcu ugasił tlący się żar po nocnych uciechach.
Xavier z przekąsem cmoknął językiem. "No, no… wygląda na to, że komuś w końcu się poszczęściło. Chyba moje zapasy leków są teraz bezużyteczne, co? Więc, która kobieta zdołała poskromić naszego niedostępnego Bossmana?"
Xavier umierał z ciekawości.
Fraser słynął w świecie biznesu z bezwzględności i chłodnego serca. Był zdecydowany, bezlitosny i zawsze kontrolował sytuację. Ale w ich prywatnym kręgu różnił się od innych bogaczy, takich jak Xavier.
Xavier lubił relaksować się przy drinkach, aktorkach i luksusowych damach do towarzystwa. Jeśli ktoś im się spodobał, trochę gotówki nie stanowiło problemu za noc przyjemności.
Fraser też się bawił – ale jego wersja zabawy była inna. Wyścigi, surfing, skoki spadochronowe, boks – liczył się tylko dreszcz emocji. Kobiety? Za dużo kłopotów.
W momencie, gdy Xavier założył, że Fraser nie odpowie, Fraser postawił pustą szklankę na blacie.
Lekkim ruchem palców szklanka obróciła się w miejscu, rzucając smugi odbitego światła na powierzchnię. Jego ciemne oczy pozostały obojętne, gdy w końcu przemówił.
"Summer Stewart."
Xavier zamarł. Nie spodziewał się tego.
Ostatnio nazwisko Summer robiło furorę w wyższych sferach.
Nie dlatego, że rodzina Stewartów była szczególnie prestiżowa, ale dlatego, że była narzeczoną Trevora Larsona.
Trevor i Fraser zawsze byli biznesowymi rywalami.
Obaj znajdowali się na szczycie elity Havenbrook, ale poruszali się w zupełnie innych kręgach.
Niedawno Trevor trafił na pierwsze strony gazet, wyprawiając wystawne wesele dla swojej pierwszej miłości, Peyton. Całe miasto o tym plotkowało, a naturalnie, jego prawdziwa narzeczona, Summer, stała się pośmiewiskiem wyższych sfer.
Nawet Xavier o tym słyszał. Nie mógł powstrzymać się od pytania: "Fraser, nie mów mi, że zrobiłeś to tylko po to, żeby dokuczyć Trevorowi? Jeśli chciałeś mu zajść za skórę, to Peyton byłaby lepszym wyborem, nie sądzisz? Summer jest teraz całkowicie niepopularna."
Ostre spojrzenie Frasera skierowało się w jego stronę.
Xavier natychmiast poczuł dreszcz na plecach.
Fraser prychnął. "Myślisz, że Trevor jest wart takiego wysiłku?"
Xavier wydał z siebie niezręczny śmiech. "Trevor nie jest wart twojego czasu, jasne. Ale Summer jest jego narzeczoną, a wy dwoje… no cóż, to trochę zagmatwane."
Nie zamierzał mówić tego na głos, ale technicznie rzecz biorąc, czy to nie czyniło Frasera rozbijaczem rodzin?
Fraser zmrużył oczy. "Masz talent do słów."
Xavier zamilkł. Czy Fraser naprawdę myślał o obcięciu mu języka?
"Znikaj, zanim się upewnię, że nie masz języka, którym mógłbyś plotkować."
Dobra, dobra – trafił w czuły punkt. Jeśli Fraser chciał, żeby sobie poszedł, to zrozumiał aluzję.
Tylko że Xavier nie po prostu wyszedł.
On uciekł.
Chwilę później prywatny odrzutowiec wzbił się w niebo.
…
Summer przeszła przez mękę przez wiele godzin. Zanim narkotyk przestał działać, pozostało tylko bolesne wyczerpanie, które sprawiało, że czuła się, jakby całe jej ciało zostało rozebrane na części i złożone na nowo.
Wtedy nagle…
Ogłuszający ryk silnika samolotu wstrząsnął willą.
Poruszyła się, oszołomiona, powoli otwierając oczy.
Gdy usiadła, jedwabny koc zsunął się z jej ciała, odsłaniając skórę pokrytą rozproszonymi, utrzymującymi się śladami namiętności.
Wspomnienia sprzed kilku godzin wróciły.
Spała z Fraserem.
I co gorsza – to ona to zainicjowała.
Jej twarz zapłonęła. Nie miała pojęcia, jak w ogóle przetworzyć to, co się stało.
Wtedy…
Drzwi sypialni skrzypnęły, otwierając się.
Instynktownie Summer natychmiast położyła się z powrotem, naciągając koc na siebie, mocno ściskając jego krawędzie.
Odgłos miarowych, niespiesznych kroków zbliżał się do łóżka.
Wstrzymała oddech, rzęsy jej drżały, palce u stóp się zwijały.
Nawet z zamkniętymi oczami czuła intensywność spojrzenia Frasera, które ogarniało jej ciało.
W momencie, gdy pomyślała, że może się udusić z napięcia…
"Już ze mną spałaś, panno Stewart. Nie mów mi, że zamierzasz udawać, że to się nigdy nie wydarzyło?"
Jego leniwy, głęboki głos rozbrzmiał w pokoju.
Serce Summer waliło jak młotem. Powoli, ostrożnie, otworzyła swoje jasne, przejrzyste oczy.
Fraser stał obok łóżka, wysoki i barczysty, z założonymi rękami. Jego ciemne spojrzenie było spokojne, ale przeszywające.
To był pierwszy raz, kiedy Summer przyjrzała mu się tak blisko, tak wyraźnie.
Miał na sobie koszulę we wzory, z kilkoma rozpiętymi górnymi guzikami, odsłaniającymi wyrzeźbioną linię obojczyka. Jego postawa była zrelaksowana, ale emanowała niezaprzeczalną intensywnością.
Jego ostre, wyrzeźbione rysy były uderzające. Głęboko osadzone oczy. Prosty, wyraźny nos. Każdy kąt był jakby wyrzeźbiony rękami mistrza.
Trevor zawsze miał chłodną, zdystansowaną aurę.
Fraser? Kąciki jego oczu miały ostry, niemal figlarny wyraz. Kiedy się uśmiechał, pojawiał się ślad niebezpieczeństwa – subtelny, ale niezaprzeczalny.
Summer mocniej zacisnęła dłoń na kocu i zawahała się. "Fraser, ja… nie chciałam. Byłam pod wpływem narkotyków, tylko dlatego ja…"
Urwała, zmieszana.
"Co… co jestem ci winna?"
Nigdy nie spodziewała się spać z Bossmanem z Havenbrook.
Nawet jej zabrakło słów.
Fraser uniósł brew.
Jej długie, falujące włosy opadały kaskadą wokół jej delikatnej twarzy, a jej przejrzyste oczy wyrażały ślad niepokoju.
Była niezaprzeczalnie piękna – jej miękka, jasna skóra pokryta śladami, które po sobie zostawił.
Spojrzenie Frasera pociemniało. Lekko się cofnął, a jego głos był powolny i rozbawiony.
"I jak dokładnie zamierzasz mi to wynagrodzić?"
Summer zawahała się. "Ja… mogłabym zaprosić cię na kolację?"
Fraser prychnął. "Czy wyglądam, jakbym potrzebował, żebyś kupowała mi jedzenie?"
<i>Raczej głupie.</i>
<i>Pieniądze?</i>
Rodzina Grahamów była najbogatsza w Havenbrook – dziesiątki miliardów aktywów. Nawet nie spojrzałby na jej żałosne konto bankowe.
Summer niepewnie podniosła wzrok. "Więc… mógłbyś mi dać wskazówkę?"
To był jej pierwszy raz, kiedy spała z kimś.
Co miała zrobić potem?
Gdyby to był ktoś inny, czułaby się przygnębiona i bardzo żałowała.
Ale to był Fraser Graham.
I to ona rzuciła się na niego.
Technicznie… czy to nie ona wyszła na tym lepiej?
Fraser nagle pochylił się, unosząc jej podbródek palcami.
Ich spojrzenia się spotkały.
Jego usta lekko się wykrzywiły. "Summer, zaspokoiłem cię. W ramach rekompensaty…"
Zawiesił głos, a jego głos był ciemny i drażniący.
"Teraz twoja kolej, żebyś zaspokoiła mnie."
Umysł Summer stał się pusty.
Pod wpływem narkotyku była odważna, lekkomyślna – całkowicie bez zahamowań.
Ale teraz?
Była trzeźwa.
I absolutnie nie mogła sobie z tym poradzić.
Ale Fraser nie dawał jej czasu na myślenie.
Jego ramię owinęło się wokół jej talii, bez wysiłku wciągając ją na swoje kolana.
Nie wahał się – obniżając głowę, jego usta zderzyły się z jej ustami.
Jego pożądanie było wypisane w jego oddechu, jego dotyku, jego spojrzeniu.
Jej cienki jedwabny szlafrok był już luźny. Gdy zsunął się dalej z jej ramienia, odsłaniając delikatną, jasną skórę…
Usta Frasera wędrowały po jej delikatnych brwiach, jej miękkich czerwonych ustach i jej jasnych policzkach. W końcu wziął jej drobny płatek ucha między zęby, liżąc go i drażniąc powolnym, rozważnym naciskiem.
Oddech Frasera był gorący przy jej uchu, wywołując dreszcz na jej ciele.
Oddech Summer uwiązł w gardle, a mimowolny dźwięk wymknął się z jej ust – miękki, słodki, zupełnie inny niż jej zwykły głos.
Nawet nie piła, a jednak utrzymujący się smak alkoholu na ustach Frasera, zmieszany z czystym, męskim zapachem jego żelu pod prysznic, był odurzający.
Na chwilę zapomniała się w tym.
Wtedy wypłynęło wspomnienie.
Ostatnie urodziny Trevora.
Spędziła tygodnie na przygotowaniach.
Upiekła mu tort czekoladowy od podstaw.
I tej nocy planowała dać mu coś jeszcze cenniejszego – siebie.
Wybrała oszałamiającą czarną halkę, z głębokim dekoltem i niebezpiecznie krótką.
Czekała.
Ale jak zawsze, Peyton "zachorowała".
I zgodnie z oczekiwaniami, Trevor nigdy się nie pojawił.
Spędziła całą noc sama, wpatrując się w starannie przygotowany tort, a łzy spadały na stół.
Ta sukienka – przeznaczona do noszenia dla niego – stała się niczym więcej niż okrutnym żartem.
Wrzuciła ją na tył szafy, nie chcąc już nigdy jej widzieć.
Na tę myśl ścisnęło ją w piersiach.
Za to, jak głupio, desperacko go kochała.
Nagle ostre ukłucie w płatek ucha wyrwało ją z powrotem do rzeczywistości.
Jej oczy otworzyły się szeroko.
Usta Frasera opuściły jej ucho, a on podparł się, unosząc się nad nią.
Jego głębokie spojrzenie utkwione było w jej spojrzeniu.
"Rozproszona?"
To jedno słowo wywołało dreszcz na jej plecach.
Myślała o Trevorze.
Będąc z Fraserem.
Każdy mężczyzna byłby wściekły, gdyby wiedział.
Głos Frasera był nieczytelny.
"Panno Stewart, wygląda na to, że nie jestem wystarczająco fascynujący, żeby utrzymać twoją uwagę."
Serce Summer ścisnęło się z paniki.
Słyszała plotki.
Fraser Graham – Bossman z Havenbrook.
Zimny, bezwzględny i całkowicie nieprzebaczający.
Nie miała wątpliwości, że jeśli go rozzłości, nie puści jej tego płazem.
Jej instynkt zadziałał.
"Ja… nie chciałam."
Usta Frasera lekko się wykrzywiły.
Jego uśmieszek był niemal leniwy, ale coś w nim wydawało się niebezpieczne.
"W porządku."
Summer odetchnęła z ulgą.
Na razie.
Następnie, odwracając ją, przycisnął ją do siebie, a jego głos był niski i rozkazujący przy jej uchu.
"Tym razem ty przejmij inicjatywę."
















