Bobby podrapał się po głowie. "Żartujesz, Summer nadal jest wściekła? Minęły, no nie wiem, prawie trzy dni? To musi być rekord Guinnessa! Nigdy wcześniej nie gniewała się dłużej niż jeden dzień! Ale słuchaj, Trevorze – kobiety tak mają. Nie pozwól jej sobą pomiatać. Ona po prostu chce, żebyś pierwszy ustąpił. Wiesz, jak to mówią – raz ustąpisz, a będziesz to robił sto razy więcej. Nie daj się na to nabrać. Nieważne, jak bardzo się wścieka, zawsze wraca, błagając, żebyś jej nie zostawiał. A poza tym, z jej pozycją w rodzinie Stewartów, jeśli ośmieli się cię zostawić, prawdopodobnie ją wydziedziczą."
Słysząc to, napięty wyraz twarzy Trevora nieco się rozluźnił. Podniósł szklankę ze stołu, upijając łyk mocnego trunku.
Może to tylko dlatego, że Summer tym razem posunęła się za daleko, nawet udając porwanie, czuł się nieswojo.
Caleb Clark, który po cichu sączył drinka z boku, w końcu zabrał głos. Nie mógł już dłużej tego słuchać. Każdy, kto miał serce, widział, jak bardzo Summer kochała Trevora.
Kiedy Trevora bolała głowa, jechała aż do Northpoint, błagając legendarnego lekarza przez całą dobę – tylko po to, żeby znaleźć lekarstwo na jego ból.
Kiedy Trevor był wybredny w jedzeniu, studiowała najwspanialsze kuchnie świata, zdeterminowana, by gotować dania, które kochał.
Kiedy matka Trevora nią gardziła i obrażała ją raz po raz, znosiła to wszystko, ani razu nie odpowiadając.
Dopiero gdy Peyton wciąż wtrącała się między nich, Summer w końcu pękła. Ale za każdym razem wycofywała się z miłości.
"Trevorze, nie słuchaj Bobby'ego. Tym razem przesadziłeś. Jasne, ślub był fałszywy, ale całe miasto teraz wyśmiewa Summer. I poważnie, czy nie wydaje ci się, że Peyton choruje trochę za często? Wasza rocznica, twoje urodziny, *jej* urodziny, nawet ważne święta – za każdym razem akurat ma nawrót choroby. A ty zawsze jesteś z nią w szpitalu. Żadna kobieta by tego nie zniosła. Nawet jeśli Summer cię kocha, serca ludzi stygną. Nie czekaj, aż naprawdę odejdzie, żeby tego żałować."
Trevor wykrzywił usta w zimnym uśmieszku. "Nie będę żałował niczego z powodu kobiety."
Summer go zostawi? To się nigdy nie stanie – za milion lat.
Po tylu latach miłości i oddania przyzwyczaił się do tego.
Mimo to Caleb miał rację. Kobiety zawsze były zazdrosne.
Chociaż ten ślub miał być tylko spełnieniem ostatniego życzenia Peyton, *zawstydził* Summer przed wszystkimi.
Trevor wstał, podnosząc płaszcz.
"Już wychodzisz? Dopiero co przyszedłeś! Noc się dopiero zaczęła!" – zawołał za nim Bobby.
Wychodząc z baru, Trevor wsiadł do swojego Maybacha i zadzwonił do swojego asystenta, Andrew.
"W ciągu najbliższych kilku dni sprowadź Linden, projektantkę ślubną z Belvare, do Havenbrook i niech uszyje Summer sukienkę na zamówienie. Kup też całą biżuterię z aukcji Belvare – wszystko."
Summer, to powinno wystarczyć jako wielki gest, prawda?
Wracając do willi, Trevor rzucił płaszcz na bok i wyciągnął nogi na kanapie.
Lekko pulsowała go głowa. Odkąd Summer zaczęła go regularnie masować, jego migreny prawie zniknęły.
Dziś wieczorem był jednak prawdopodobnie zbyt rozdrażniony.
Zamknął oczy, a jego potargane włosy opadły mu na twarz, jego oddech był ciężki.
Leona wyszła z kuchni, stawiając na stole miskę bulionu.
Trevor uchylił jedno oko. "Co to jest?"
"Na kaca. Pani Stewart kazała mi to robić, kiedy pan pije."
Trevor potarł czoło, milcząc przez chwilę. "Możesz iść."
Siadając, podniósł bulion i wziął łyk – po czym natychmiast go wypluł.
To nie był ten smak.
Miał wybredne podniebienie, ale kiedy Summer była w pobliżu, zawsze dbała o to, żeby jego jedzenie było idealne.
Nawet coś tak prostego jak bulion smakowało inaczej, kiedy go robiła.
*Daj spokój.*
Trevor westchnął. *Summer, odpuszczę ci tym razem. Skoro nadal ci zależy, żeby służba robiła mi zupę, pozwolę ci na to tylko raz.*
Podniósł telefon i wykręcił jej numer.
Po raz pierwszy od kłótni to on dzwonił pierwszy.
"Przepraszamy, wybrany numer jest obecnie niedostępny."
Jej telefon był wyłączony.
Trevor zacisnął dłoń na telefonie, a jego palce zbielały. Fala frustracji wezbrała w jego piersi.
*Summer, dobrze. Bardzo dobrze. Teraz naprawdę zaczynasz grać niedostępną? Tym razem przesadziłaś.*
Zacisnął szczękę.
Zadzwonił ponownie do Andrew, jego głos był ostry. "Wstrzymaj plany dotyczące sukni ślubnej."
Andrew oniemiał.
…
Następnego ranka fale rozbijały się o brzeg przed willą. Przezroczyste białe zasłony delikatnie powiewały na oceanicznej bryzie.
Fraser wyszedł z łazienki, z nagą górną częścią ciała, z ręcznikiem owiniętym wokół szyi. Kropelki wody spływały po jego krótkich, potarganych włosach.
Kiedy Summer się obudziła, to było pierwsze, co zobaczyła.
Zamarła, wpatrując się w ten widok przez kilka sekund, zanim zdała sobie sprawę – wpatrywała się bezwstydnie.
Jego klatka piersiowa była opalona, jędrna, każdy mięsień idealnie zarysowany. Jego wysoka sylwetka stała przy oknie, emanując zarówno powściągliwością, jak i surową zmysłowością.
W tej chwili nie wyglądał jak bezwzględny, apodyktyczny biznesmen, którego widziała w mediach. Wyglądał bardziej jak model z najwyższej półki z branży rozrywkowej.
Twarz Summer zapłonęła. Jej serce podskoczyło z powodów, których nie chciała uznać. Zmieszana, odwróciła głowę i zająknęła się: "C-czemu bierzesz prysznic rano?"
Fraser od niechcenia wytarł włosy, a jego głębokie oczy spojrzały na nią, a w kącikach ust pojawiło się rozbawienie. "Kto powiedział, że nie mogę?"
"N-nie, tylko miałam na myśli… ubierz się!"
W jego głosie słychać było leniwy chichot. "Panno Stewart, to dość chłodne z pani strony. Jeszcze wczoraj wieczorem była pani cała moja."
Summer zaniemówiła.
Jak on może być taki bezwstydny? Co miał na myśli, mówiąc, że była cała jego? Czy on jej też wczoraj nie całował wszędzie? Jej ciało było nadal pokryte dowodami!
Sama myśl o tym sprawiała, że bolały ją wszystkie mięśnie.
Zacisnęła palce, zmuszając się do zachowania spokoju.
Ona i Fraser mogli być fizycznie blisko, ale w rzeczywistości nadal byli obcymi ludźmi.
To był tylko romans na jedną noc.
*Namiętni w nocy, obcy rano.*
*Tak to działało, prawda?*
Fraser obserwował jej opuszczone rzęsy, sposób, w jaki jej ciemne oczy były ukryte pod nimi. Jej brwi były lekko zmarszczone, jakby była zamyślona.
Uniósł brew. "Coś nie tak? Przespałaś się ze mną raz i teraz zachowujesz się, jakbyśmy byli obcy?"
Z tym rzucił ręcznik do kosza na pranie i od niechcenia wciągnął na siebie zwykły biały T-shirt.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
Fraser otworzył je.
Na zewnątrz stał służący, trzymając starannie złożoną sukienkę. "Panie Graham, ubrania dla panny Stewart dotarły."
Fraser wziął je i zamknął drzwi.
Odwracając się z powrotem do łóżka, położył ubrania obok Summer z łatwą, naturalną znajomością.
"Twoja sukienka wczoraj się zniszczyła. Przygotowałem to dla ciebie."
Kiedy się nachylił, świeży zapach jego prysznica wypełnił powietrze.
Summer rzuciła okiem na sukienkę – wraz z pasującym zestawem czarnej bielizny na wierzchu.
Jej twarz natychmiast zapłonęła.
Skręciła palce u stóp, ogarnięta nagłą chęcią zapadnięcia się pod ziemię.
Obecność tego mężczyzny była zbyt przytłaczająca.
Czy tak to jest spać z kimś i obudzić się następnego ranka?
Nawet kiedy była z Trevorem, jej serce nigdy tak nie biło.
Summer przełknęła ślinę, mając sucho w gardle. Zmusiła się do skupienia. "J-jesteśmy kwita."
Fraser nachylił się, unosząc jej podbródek dwoma palcami, a jego spojrzenie skupiło się na jej oczach.
"Naprawdę?"
















