Wyglądając przez okno sali pacjenta, Cat widziała w niezbyt odległej dali śródmieście Sacramento, rozświetlone w mroku nocy. Była wycieńczona ponad miarę, ale wiedziała, że nawet gdyby mogła się położyć, sen nie przyszedłby łatwo. Koszmary nigdy nie pozwalały jej spać zbyt długo.
Cat westchnęła na myśl o matce. Zmarła ponad osiemnaście lat temu, lecz wewnętrzny ból wciąż był żywy i dotkliwy. To był ostatni raz, kiedy czuła, że żyje. Jej życie od tamtej chwili stało się pasmem cierpienia i udręki. Czy to się kiedykolwiek zmieni?
Cat czuła, że mogłaby zniknąć i nikt by za nią nie tęsknił, poza pielęgniarkami, które musiałyby przejąć opiekę nad jej pacjentami. Smutek opadł na nią niczym kurtyna; wiedziała, że musi go z siebie zrzucić. Odmówiła bycia bezbronną czy okazywania jakichkolwiek emocji w pracy. To sprawiłoby, że inni uznaliby ją za słabą. Jedyną rzeczą, której Cat nie chciała, by o niej myślano, było to, że nie potrafi o siebie zadbać. Gdyby tylko wiedzieli. Dbała o siebie już od bardzo dawna.
– Cat, oddział ratunkowy chce, żebyś zadzwoniła po raport – głos Amandy dobiegł z jej komunikatora; brzmiała na całkowicie rozbudzoną, co sprawiło, że Cat przewróciła oczami. Nigdy nie zrozumie, jak ktoś może być tak pogodny o drugiej nad ranem.
Przez chwilę zastanawiała się, dlaczego otrzymuje trzecie przyjęcie tej nocy, podczas gdy niektóre z pozostałych pielęgniarek miały tylko jedno. Cat sądziła, że niektóre pielęgniarki oddziałowe celowo przydzielają jej dodatkową pracę, próbując wyprowadzić ją z równowagi. Nie zdawały sobie jednak sprawy, że jej to nie obchodzi. Ich małostkowość nie robiła na niej wrażenia.
Jedna z pielęgniarek powiedziała kiedyś, że Cat mogłaby mieć usta pełne gówna, a i tak by ich nie otworzyła, żeby to wypluć. Kobieta powiedziała to tylko raz, ponieważ Cat jasno dała do zrozumienia, że odezwie się wtedy, gdy będzie miała coś do powiedzenia.
Miała niesamowitą zdolność doprowadzania ludzi do płaczu, prawie nic nie mówiąc. Było to łatwe, gdy obserwowało się ludzi i poznawało ich słabości. Ludzie nie lubili, gdy obnażało się te części ich osobowości, które – jak sądzili – udało im się ukryć. Większość współpracowników wolała trzymać się od Cat z daleka, zamiast silić się na pogawędki, co bardzo jej odpowiadało.
Spojrzała na swoje odbicie w lustrze sali, którą przygotowywała. Cat uznała, że można ją opisać jako przeciętną: mierzyła około metr pięćdziesiąt dwa, miała bladą cerę, jasnoniebieskie oczy i długie, czarne włosy. Była drobna, ale nie uważała, by w jej rysach było coś godnego uwagi.
Wzięła głęboki oddech, poprawiając swoją granatową bluzę medyczną, po czym wyszła z sali. Cat miała nadzieję, że to nowe przyjęcie będzie łatwe. Nie miała siły na nic zbyt skomplikowanego.
Idąc cichym korytarzem, zaczęła rozważać zmianę zawodu. Musiała robić coś, w czym czułaby, że jej działania mają znaczenie. Chciała wykorzystać swoją przeszłość, by pomagać innym w bólu, który rozumiała aż nazbyt dobrze. W końcu to był powód, dla którego została pielęgniarką. Potrzebowała celu.
Gdy zbliżyła się do dyżurki, zza rogu tanecznym krokiem wyszła uśmiechnięta Amanda. Miała metr siedemdziesiąt dwa wzrostu, długie blond włosy, jasnoniebieskie oczy i krągłości we właściwych miejscach. Nigdy nie pozwalała, by widoczny zły humor Cat popsuł jej nastrój. Cat z kolei starała się nie pozwolić, by ciągła, irytująca gadanina Amandy działała jej na nerwy.
– Jak to możliwe, że masz tyle energii o tej porze? – uśmiech Amandy stał się szerszy, a Cat pozwoliła, by jej irytacja była widoczna, krzywiąc się na jej widok.
– Och, uspokój się. Uśmiecham się, bo Millie powiedziała, że twój nowy pacjent jest niesamowicie przystojny. Jest młody i przyjmowany tylko na dwudziestoczterogodzinną obserwację z powodu reakcji alergicznej. Zadzwoń do niej, żeby odebrać raport. – Amanda praktycznie podskakiwała w miejscu, sprawiając, że jej blond kucyk kołysał się w przód i w tył. Cat nie lubiła, gdy inne pielęgniarki zachowywały się tak nieprofesjonalnie. Ten mężczyzna był pacjentem, a nie obiektem flirtu.
– Jesteś pewna, że nie chcesz przejąć tego przyjęcia? Wydajesz się dość chętna. Dlaczego w ogóle ja go dostaję? – Amanda spojrzała na Cat z wydętymi wargami.
– Z chęcią bym go wzięła, ale jestem oddziałową, więc nie mogę. Dostajesz go, bo prosili o prywatną salę, a ty jesteś jedyną, która ma taką wolną.
Cat chciała powiedzieć, że nie wiedziała, iż przyjmują prośby o prywatne sale, ale zamiast tego ugryzła się w język. Mimo że Amanda bywała irytująca, Cat nie miała nic przeciwko pracy z nią, ponieważ szanowała jej granice i była sprawiedliwa jako przełożona. Pomyślała, że dla pacjenta i tak pewnie lepiej będzie leżeć w osobnym pokoju. Nie było potrzeby budzić śpiącego chorego podczas procedury przyjęcia.
Cat zadzwoniła do Millie na oddział ratunkowy, by odebrać raport. Pacjent nazywał się Trey Galloway. Dostał reakcji alergicznej na kiwi po zjedzeniu sałatki owocowej, nie zdając sobie sprawy z obecności tego owocu. Przywiózł go przyjaciel, a po przybyciu podano mu adrenalinę. Miał trudności z oddychaniem, ale jego stan się poprawił. Był przyjmowany na dobę obserwacji, ponieważ jego saturacja kilkakrotnie spadała. Miał 28 lat, mierzył ponad dwa metry i ważył około stu dziesięciu kilogramów. Obecnie otrzymywał dożylnie sól fizjologiczną i był podłączony do dwóch litrów tlenu. Oprócz adrenaliny podano mu na SORze także Benadryl i prednizon. Millie powiedziała, że przywiozą go za około trzydzieści minut.
Cat wróciła do sali pacjenta, by dokończyć jej przygotowanie, upewniając się, że tlen w ścianie działa i że ma dostępny stojak na kroplówki. Zabrała urządzenie do pomiaru parametrów życiowych i materiały potrzebne do przeprowadzenia wywiadu medycznego. Gdy wszystko było już gotowe, wyszła na korytarz.
Zobaczyła Millie, która była nieco wyższa od niej, miała jasnobrązowe włosy i była przeraźliwie chuda; towarzyszyła jej inna pielęgniarka, której Cat nie rozpoznawała. Pchały Treya na wózku wzdłuż korytarza w stronę jego sali. Tuż za nimi podążała Amanda. Cat pokręciła głową, patrząc na nie, bo wyglądały absurdalnie.
Gdy się zbliżyli, Trey wydawał się spać. Jednak coś w jego sposobie oddychania i napięciu wokół oczu sprawiło, że Cat pomyślała, iż udaje. Uznała to za dziwne, ale nic nie powiedziała.
Nawet gdy spał, Cat widziała, że jest przystojny. Miał krótkie, falowane blond włosy i lekko opaloną cerę. Millie podjechała wózkiem do łóżka, blokując koła, po czym poklepała Treya w ramię, by go obudzić do przesiadki.
Gdy Trey powoli otworzył oczy, Cat omal nie wstrzymała oddechu. Jego oczy miały najpiękniejszy odcień orzecha, jaki kiedykolwiek widziała. Wpatrywał się prosto w jej oczy z taką intensywnością, że czuła, jakby widział ją na wylot. Miała ochotę wybiec z sali, by uciec przed tym przenikliwym spojrzeniem.
Przełknęła ślinę kilka razy, próbując uspokoić walące serce. Kiedy Trey wstał, by położyć się do łóżka, okazał się potężnym mężczyzną, przy którym czuła się jak dziecko. Prawie się roześmiała na myśl o tym, jak komicznie muszą wyglądać stojąc obok siebie.
Wzrok Treya ani na chwilę nie opuszczał twarzy Cat, ale ona nie mogła zmusić się, by ponownie spojrzeć mu w oczy. Było tam coś, co ją wzywało, ale zbyt bała się tego posłuchać. Gdy Trey wciąż ją obserwował, Cat poczuła, jak oblewa ją gorąco. Sposób, w jaki się w nią wpatrywał, wydawał się intymny. Żaden pacjent nigdy nie wywołał w niej takiej reakcji i to ją przerażało.
Cat podłączyła tlen Treya, zdjęła pompę infuzyjną z wózka i zamocowała ją na stojaku. Prawie zapomniała, że w pokoju są inne pielęgniarki, dopóki na nie nie zerknęła. Wyglądały, jakby próbowały znaleźć powód, by zostać. Cat zgromiła je wzrokiem, a cała trójka niechętnie wyszła bez słowa.
Utrzymywała wzrok skupiony na drzwiach, wciąż próbując ukoić nerwy. Nie zamierzała się ośmieszyć, wyglądając na głupią podczas wykonywania swojej pracy. Cat przekonywała samą siebie, że musi po prostu szybko zakończyć to przyjęcie i wyjść z tej sali.
















