"Zeźlejdziesz ze mnie wreszcie? Ważysz tonę!" krzyknęłam, gdy Jake wciąż leżał na mnie. Początkowo ciężar jego ciała był przyjemny. Niemal kojący. Ale potem nie dawał znaku, że zamierza wstać, a ja ledwo mogłam oddychać. Głupi Jake.
"Jeszcze pięć minut" – jęknął.
"Złaź, bo ugryzę cię w ramię" – zagroziłam.
"Perwersyjnie" – wymamrotał i schował twarz w mojej szyi.
"JAKE!" – krzyknęłam.
"Dobra, dobr
















