Nie miałam najmniejszej ochoty iść jutro do szkoły. Bez przerwy się rozglądałam, żeby przypadkiem nie wpaść na Jake'a. Głupia Liliana i jej egoizm.
Podczas lunchu usiadłam na zewnątrz, żeby zjeść kanapkę. On przeważnie siedział w środku z kumplami i terroryzował niczego niepodejrzewających kujonów, więc może na zewnątrz jestem bezpieczna.
– A, tutaj jesteś, Jane Brown – Moje serce zamarło, kiedy usłyszałam głęboki głos Jake'a. Kurwa mać…
– O, cześć Jake – powiedziałam.
– No i co? Czego się dowiedziałaś? – zapytał nonszalancko.
– Ulubionym daniem Liliany są paluszki z kurczaka? – odparłam.
– A o mnie, czego się dowiedziałaś, kiedy ją o mnie pytałaś? – dopytywał, już zirytowany.
– Och… yyy… powiedziała, że nie jesteś w jej typie. Przykro mi, Jake – wydukałam.
W jego oczach znowu zapłonął gniew i poczułam znajomy dreszcz. Byłam w totalnej dupie.
– To za mało – odparł. – Musisz się bardziej postarać, żeby ją przekonać.
– Ale Jake… – jęknęłam.
– Żadnych „ale”, po prostu kurwa to zrób. Dziś wieczorem będzie u mnie impreza. Normalnie nie zapraszam frajerów, ale dla niej zrobię jeden wyjątek. Oczekuję, że będziesz tam z nią – powiedział.
Impreza? Nigdy wcześniej nie zostałam zaproszona na imprezę, więc poczułam coś w rodzaju ekscytacji. Natychmiast skarciłam się w myślach. To nie tak, że on mnie tak naprawdę zapraszał. Chodziło o Lilianę.
– D…dobrze, spróbuję ją przekonać – powiedziałam nerwowo.
– Lepiej, żebyś spróbowała, bo inaczej… – rzucił i odszedł.
To była moja ostatnia szansa, żeby ją przekonać, więc poszłam poszukać Liliany.
– Impreza? – zapytała Liliana. – U kogo?
– U Amandy – skłamałam. Gdybym jej powiedziała, że to u Jake'a, od razu by odmówiła. – Będzie tam mnóstwo ludzi, więc powinno być fajnie, prawda? – zapytałam.
– Chyba tak… Od kiedy ty dostajesz zaproszenia na imprezy? – dopytywała.
– Ach… nie wiem? Jestem teraz w drugiej klasie liceum, więc może dlatego? – zaproponowałam. – Czy to ma znaczenie? Ważne jest to, że będzie super! – Starałam się brzmieć entuzjastycznie, żeby połknęła haczyk.
– No dobra, czemu nie. Pójdę – odparła.
Tak! Jestem uratowana! Może na imprezie zmieni zdanie o Jake'u. Wątpiłam w to, ale przynajmniej idzie. Jestem gotowa zrobić wszystko, żeby w tej chwili ratować swój tyłek.
W noc imprezy przygotowywałam się psychicznie na spotkanie z Jake'iem i wszystkimi innymi ludźmi ze szkoły, którzy zachowują się, jakbym nie istniała.
Liliana włożyła uroczą sukienkę i zakręciła włosy w luźne fale. Jak zawsze wyglądała jak bogini. Chciałabym tak dobrze wyglądać w sukienkach, ale moje pośladki wyglądają w nich jak naleśnik, a poza tym, spójrzmy prawdzie w oczy, w tych strojach dziesięć razy trudniej jest iść do toalety. Stawiam na komfort i wygodę.
Więc po prostu związałam włosy w niechlujny kok, bo nie miałam pojęcia, co z nimi zrobić, i włożyłam dżinsy oraz koszulkę, która wyglądała w miarę przyzwoicie. I tak nie mogę wyglądać ładnie, kiedy ona jest obok mnie. Poza tym, nie miałam nadziei na poznanie nikogo. Starałam się zapewnić sobie przetrwanie.
Liliana zgodziła się prowadzić, więc wskoczyłam obok niej na siedzenie pasażera i ruszyliśmy na imprezę!
Rozejrzałam się za Jake'iem, kiedy dotarliśmy na imprezę. No dalej, Jake, podejdź tutaj, oczaruj ją i zostaw mnie w spokoju, pomyślałam.
– Kogo szukasz? – zapytała Liliana.
– Nikogo – zachichotałam nerwowo. Liliana spojrzała na mnie podejrzliwie. Chciałabym być lepszą kłamczuchą.
Nagle zobaczyłam Jake'a. Miał na sobie białą koszulę, skórzaną kurtkę i dżinsy. Niechętnie przyznaję, ale wyglądał cholernie dobrze w tym stroju. Gdyby nie był największym dupkiem stulecia, pewnie bym się w nim zakochała. Z wyglądu był dokładnie w moim typie: długie, ciemnobrązowe włosy, głębokie, brązowe oczy i ostra szczęka. Był dobrze zbudowany, prawdopodobnie dlatego, że miał wystarczająco dużo ruchu, bijąc ludzi w naszej szkole. Zobaczyłam, że na nas patrzy, a potem zaczął iść w naszym kierunku.
– Hej, Liliana, cieszę się, że przyszłaś – uśmiechnął się.
– Hej – odpowiedziała i zaczęła się wiercić. Na jej twarzy od razu pojawił się grymas, jakby czuła do niego obrzydzenie. Spojrzała na mnie z ogniem w oczach, kiedy zorientowała się, co zrobiłam.
– Ja tylko pójdę gdzieś… indziej – powiedziałam niezręcznie i zostawiłam ich samych. Już sobie wyobrażam, jak to się skończy. Niedobrze.
Przeszłam obok kilku osób z mojej szkoły, ale jak zwykle mnie zignorowali. Postanowiłam oddać się piciu alkoholu przez nieletnich. Jestem na imprezie, prawda?
Napełniłam kubek po brzegi i odwróciłam się. Chyba trochę za szybko, bo wpadłam prosto na czyjąś klatkę piersiową i wylałam całe piwo na jego koszulę. Trochę chlupnęło też na moją koszulę.
Super, po prostu kurwa super. Nie spojrzałam od razu na jego twarz, bo byłam w szoku. Przy moim szczęściu to pewnie znowu Jake.
Podniosłam wzrok i prawie się roześmiałam. Muszę być przeklęta albo coś.
To nie był Jake, ale ktoś znacznie gorszy. To był Aaron, starszy brat Jake'a. Niedawno skończył naszą szkołę, ale zdążył się zapisać w historii jako najgorszy z najgorszych.
Brał udział w niezliczonych bójkach i otwarcie palił na terenie szkoły. Nie obchodziło go absolutnie nic. Jego brat Jake był tylko łagodniejszą wersją jego i go podziwiał. Najprawdopodobniej nauczył się swojej złośliwości od Aarona. Innymi słowy, tym razem naprawdę się wpakowałam.
– Nie patrzysz, jak chodzisz, idiotko? – warknął i zmierzył mnie wzrokiem.
– O, kurwa… bardzo, bardzo przepraszam! – krzyknęłam i próbowałam osuszyć jego kurtkę papierowymi ręcznikami.
Wpatrywał się we mnie intensywnie. Na co on patrzy?
Proszę, nie rób mi krzywdy, pomyślałam.
Czy ja dziś umrę? Jak ja w ogóle wpadam w takie sytuacje? Dlaczego, Boże, dlaczego?
– Chodź ze mną – powiedział i złapał mnie za ramię. Zaczął mnie wyciągać z miejsca, gdzie zgromadzili się wszyscy.
O super, zabiera mnie w jakieś ciche miejsce, żeby mnie zamordować.
















