Właśnie dotarli do Paryża. Ich lot był tak szybki, bo korzystali z prywatnego samolotu Jinna, co dawało im swobodę ruchu i robienia, co chcą.
– Ugh, zaraz zwymiotuję – jęknęła Carla.
Zaśmiali się tylko z niej i prychnęli. Rico z troską podał jej wodę do picia, a Dia nie mogła się napatrzeć na miejsce, w którym się znaleźli.
– Paryż… – wymamrotała.
Jinn niósł śpiącego Finna i nie mógł przestać się
















