Po rozmowie o zasadzce i szkodach, które wyrządziłam Jeepowi, Jess ma dość czekania i zaczyna mnie ciągnąć w dół drogi. Nic wokół nie rozpoznaję, ale to nie jest zaskoczeniem, bo nigdy nie pozwalano mi wychodzić z sierocińca. W końcu zatrzymujemy się przed spalonym budynkiem.
"Jess, gdzie jesteśmy?" - pytam, a ona posyła mi wymowne spojrzenie.
"Tu kiedyś mieszkaliśmy" - mówi, a ja patrzę na zw
















