Gdy szykuję się, żeby po raz ostatni ugotować obiad dla dzieciaków, postanawiam przyrządzić ich ulubione danie: tacos z wieprzowiną, makaron z serem i babeczki red velvet na deser. Dzieciaki pochłaniają każdy kęs jedzenia, które przygotowałam. Potem Jess zabiera je na górę i zaczyna przygotowywać do snu. Postanawiam poznać małą dziewczynkę, którą zabierzemy ze sobą. To maleńka istotka z długimi, kręconymi brązowymi włosami i szmaragdowozielonymi oczami, zupełnie jak moje. Sadzam ją na brzegu łóżka Jessiki i zaczynam zadawać pytania, takie jak jej imię, wiek, ulubiony kolor i wszystko, co przyjdzie mi do głowy, a na co mogłaby mi odpowiedzieć. Ale nie dostaję nic, nawet najmniejszego szmeru.
– Nie powiedziała ani słowa, odkąd tu przybyła – mówi Jess, wchodząc do pokoju. – Albo za bardzo się boi, żeby mówić, albo nie może.
– Masz wystarczająco dużo sprayu maskującego dla nas obu? – pytam, ciekawa, czy będziemy musiały kupić więcej przed wyjazdem.
– Tak, mam go pod dostatkiem, żeby wystarczyło przynajmniej na tydzień dla nas obu – odpowiada. Kiwam głową i odwracam się, żeby spojrzeć na małą dziewczynkę, wiedząc, że muszę jej wytłumaczyć, co się za chwilę wydarzy.
– Wyjeżdżamy dziś w nocy i zabieramy cię ze sobą, dobrze? – pytam, pewna, że nie otrzymam odpowiedzi, ale ku mojemu zaskoczeniu uśmiecha się i kiwa głową. Jess i ja patrzymy na siebie z niedowierzaniem, po czym znowu spoglądamy na uroczą małą dziewczynkę.
– Masz jakieś imię? – pytam ponownie, a ona kręci głową. Zastanawiam się przez chwilę, a potem patrzę na nią. – Odett, co powiesz na imię Odett?
– Ładne – mówią ona i Jess jednocześnie.
– Świetnie, teraz połóż się i przykryj – mówię radośnie. – Spróbuj trochę pospać, wyjeżdżamy za kilka godzin.
Kładzie się i zasypia, jak tylko jej głowa dotyka poduszki. Patrzę na Jess, która przykrywa naszą małą Odett i uśmiecha się.
– Będziemy potrzebować większej torby, żeby spakować do niej trochę rzeczy dla niej. Nasze są pełne – mówię, wskazując na pękającą w szwach czarną torbę podróżną, którą wyciągnęłam z szafy.
– Mam już spakowaną torbę z rzeczami dla niej i gotową do wyjścia – mówi, wyciągając mały plecak spod swojego łóżka i uśmiecha się do mnie.
– Jesteś niesamowita! – oświadczam, przytulając ją.
Trochę po pierwszej w nocy wstaję i zaczynam się szykować. Idę do łazienki i związuję włosy w ciasny kok, zakładam moją za dużą czarną bluzę z kapturem i patrzę w lustro, naciągając kaptur na głowę, żeby upewnić się, że moje jaskrawoczerwone włosy są całkowicie zakryte. Znajduję parę czarnych legginsów i moje czarne, zniszczone trampki, wciągam je na siebie i upewniam się, że sznurówki są mocno zawiązane, żeby nie spadły mi z nóg, jeśli będę musiała biec. Kiedy wracam do pokoju, Jess jest już ubrana i gotowa do wyjścia. Podnoszę Odett, podczas gdy Jess chwyta torby i koc, po czym po cichu schodzimy po schodach i wychodzimy przez tylne drzwi, które prowadzą do linii lasu.
Kiedy jesteśmy wystarczająco daleko w lesie, Jess przemienia się w Shinę. Jest piękną wilczycą, ale dźwięki, które wydaje podczas przemiany, przerażają mnie. Kiedy kończy, kładę wciąż śpiącą Odett na jej grzbiecie i owijam je kocem, który Jess ze sobą przyniosła, upewniając się, że jest bezpieczna, zanim go zawiążę. Wyjmuję spray maskujący z torby podróżnej i spryskuję je nim dokładnie, po czym wkładam go z powrotem do torby i przerzucam obie przez ramię. Sprawdzam zegarek i jest 1:56.
– Jest 1:56, czas iść – mówię do Shiny. Kiwa głową, żeby pokazać, że jest gotowa, i ruszamy w kierunku granicy.
Po kilku minutach marszu Shina zatrzymuje się i szybko wskakuje za ogromne drzewo. Podążam za jej przykładem, znajdując krzak, za którym mogę się ukryć. Wyglądam zza niego i widzę dwóch strażników zbliżających się w naszym kierunku. Moje ciało sztywnieje i wstrzymuję oddech, modląc się do Bogini, żeby nas nie znaleźli. Przechodzą obok, zupełnie nieświadomi naszej obecności. Patrzę na Shinę za drzewem i widzę, jak kiwa do mnie głową, i znowu ruszamy w drogę. Kilka minut później docieramy do granicy i zdejmuję Odett z jej grzbietu i patrzę, jak przemienia się z powrotem w nagą ludzką postać.
– Okej, będziemy musiały zrobić to szybko. Jak tylko wyrzeknę się watahy, będziesz musiała powiedzieć swoje imię i że akceptujesz odrzucenie Alfy Iana, ja przemienię się z powrotem, kiedy to zrobisz, potem zabezpieczysz Odett na moim grzbiecie, a potem uciekamy, gdzie pieprz rośnie – mówi, a ja kiwam głową na znak zgody.
– Okej, ja, Jessica Tompson, wyrzekam się Alfy Maxa jako mojego Alfy i Watahy Błękitnej Rzeki jako mojego domu – mówi i kiwa do mnie, po czym przemienia się z powrotem w Shinę.
– Ja, Rain, akceptuję odrzucenie Alfy Iana jako jego partnerki i Luny Watahy Błękitnej Rzeki – mówię, kładąc Odett z powrotem na grzbiecie Shiny, zawiązując koc bezpiecznie wokół Odett i Shiny, po czym chwytam nasze torby i uciekamy.
















