Alyssa
W końcu się ogarniam, kiedy słyszę dźwięk zamykanych drzwi wejściowych, gdy Wyatt wychodzi. Co do cholery się właśnie stało? Jaki był sens w tym, że mnie dotykał i był wobec mnie taki uwodzicielski? Czy on prowadzi jakąś grę? Lepiej, żeby to nie była zapowiedź tego, jaki będzie nadchodzący weekend. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że mnie to podnieca. Nienawidzę się za to, ale nie potrafię kontrolować swoich hormonów. Jęczę sfrustrowana. Muszę się porządnie zabawić, za długo już nie miałam seksu. Będę sobie powtarzać, że jedynym powodem, dla którego jego zachowanie na mnie podziałało, jest to, że nie uprawiałam seksu od miesięcy; nie, to już bliżej roku. Nie jestem dobra w podrywaniu facetów. Spróbowałam jednej z tych aplikacji i raz mi wystarczył. Okazało się, że facet jest zboczony i musiałam go wyrzucić z mojego mieszkania. Nigdy nie byłam dobra z facetami. Byłam z kilkoma, ale to były związki. Nigdy nie byłam zwolenniczką niezobowiązującego seksu.
Świetnie! Teraz wszystko, o czym przez niego myślę, to seks. Boże, jak go nienawidzę. Nienawiść to może za mocne słowo, ale zdecydowanie czuję do niego niechęć. Muszę wziąć zimny prysznic. Zabieram moje napalone ja do łazienki i rozbieram się. Mam nadzieję, że zimny prysznic rozwiąże mój problem. Jeśli nie, będę musiała sama się zająć sobą, czego nie robię często. Powinnam chyba zacząć, skoro jestem zbyt niezręczna, żeby się porządnie zabawić. Odkręcam prysznic na zimno, ale nie na mroźno.
Wchodzę pod prysznic i wydaję cichy pisk, gdy zimna woda dotyka mojej skóry, ale po chwili odprężam się i cieszę chłodem. To ujarzmia gorąco między moimi udami. Zamykam oczy i opieram się o ścianę. Nie wiem, jak to zniosę, jeśli jutro będzie zachowywał się wobec mnie tak samo. Będę sobie powtarzać, że to jednorazowa akcja i że robił to tylko po to, żeby mi dokuczyć, bo mu się postawiłam.
Przestań o nim myśleć! Nie powinien mnie tak bardzo dotykać. Poddaję się z prysznicem po pięciu minutach, bo przestaje pomagać. Szkoda, że wpadł i zrujnował mi wieczór. Lepiej, żeby nie próbował robić z tego nawyku. Gdyby nie było wcześnie, wskoczyłabym do łóżka na noc, ale gdybym to zrobiła, obudziłabym się wczesnym rankiem i nie mogłabym zasnąć z powrotem.
Dygoczę, owijając się ręcznikiem i idę do sypialni, żeby przebrać się z powrotem w piżamę. Potrzebny jest kolejny kieliszek wina. Wzdycham, idąc do kuchni, żeby sobie nalać. Wyłączam wszystkie światła. Uwielbiam siedzieć w ciemności, zwłaszcza oglądając film, o ile nie jest to horror. Rozsiadam się z powrotem na kanapie z winem i czekoladą, włączając komedię romantyczną. Mam do nich słabość. To dobra odskocznia.
Mój telefon wibruje na stole. To pewnie jedna z moich przyjaciółek. Podnoszę go, a tam wiadomość z numeru, którego nie znam ani nie mam zapisanego w kontaktach.
*Jesteś jeszcze na mnie zła?*
Chyba ktoś ma zły numer.
*Kto to? Chyba masz zły numer.*
*Nie, mam dobry numer. To Wyatt.*
Musiał napisać do mnie ze swojego prywatnego telefonu. Mam zapisany w kontaktach jego numer służbowy.
*Tak, nadal jestem na ciebie zła.*
Czy on nie może mi po prostu dać spokoju? Czy nie zirytował mnie już wystarczająco na dzisiaj?
*Jestem pewien, że ci przejdzie.*
Przewracam oczami i odrzucam telefon. Muszę się nim zająć jutro, a potem przez cały weekend; nie zabierze mi reszty wieczoru. Skupiam się na winie i ostatnim kawałku pizzy, który jest zimny, ale zimna pizza jest pyszna. Dalej oglądałam film, ale nie minęło nawet dziesięć minut od jego wcześniejszej wiadomości, a mój telefon zadzwonił. Nie muszę nawet na niego patrzeć, żeby wiedzieć, że to on.
Odwracam go i widzę, że mam rację. Odrzuciłam połączenie, ale zadzwonił z powrotem sekundę później. Dlaczego ten mężczyzna chce mnie tak wkurzyć? Jęczę sfrustrowana i odbieram jego połączenie.
- Tak? - pytam.
- Nie lubię być ignorowany, panno Corbet - warknął.
- A ja nie lubię być nękana w wolnym czasie, więc chyba nikt z nas nie jest dzisiaj szczęśliwy - odwarkuję.
Ostatnią rzeczą, jaką powinnam robić, to kłócić się z moim szefem, bo może mnie zwolnić.
Dźwięk jego chichotu po drugiej stronie zaskakuje mnie. Jeszcze dwie sekundy temu był na mnie zły.
- Jesteś całkiem seksowna, kiedy jesteś zła.
Zastygałam słysząc jego słowa. Czy on właśnie nazwał mnie seksowną? Nie, chyba mi się przesłyszało. Nigdy by mnie tak nie nazwał.
- C-c-co ty właśnie powiedziałeś? - jąkam się, a moje policzki płoną.
- Słyszałaś.
Nie widzę jego twarzy, ale jestem pewna, że ma na niej zadowolony wyraz.
- Jaka jest twoja gra? Dlaczego zachowujesz się wobec mnie w ten sposób? Nigdy nawet na mnie tak nie patrzyłeś.
Upewniam się, że brzmię pewnie, ale wpadam w panikę i zastanawiam się, co się do cholery dzieje.
- Jak się zachowuję? - pyta słodko.
Nie ma prawa próbować być słodki po tym, jak się zachowywał. Czy on naprawdę każe mi to powiedzieć? Nie powinnam być zaskoczona.
- Wiesz, jak się zachowujesz, panie Sutton.
Moje słowa wychodzą nieśmiało i nienawidzę się za to. Nie jestem nieśmiałą osobą. Niezręczna, owszem, ale nie nieśmiała. Robię to, co mi się każe w pracy, bo wolę zachować posadę, ale nie pozwalam ludziom sobą pomiatać ani deptać po mnie poza pracą. Miałam tego dość w szkole i w domu dorastając.
- Nie, nie wiem. Może mi powiesz?
- A może się rozłączę? - rzucam, a moje zdenerwowanie znowu bierze górę.
- Możesz spróbować, ale oddzwonię, a jeszcze lepiej, wiem, gdzie mieszkasz. Przyjdę i dokończymy rozmowę twarzą w twarz. Wybór należy do ciebie, kotku.
Stanowczość w jego tonie, którą znam, rozbrzmiewa w słuchawce. Ma taką dominującą aurę. Chyba musi taki być w branży, w której pracuje. Nie zostałby miliarderem, gdyby był uległy.
- Boże, jesteś taki apodyktyczny, nawet poza pracą? - jęczę.
- Tak, jestem. A teraz powiedz mi, co chcę zrobić. Jak się wobec ciebie zachowuję?
Nie wiem nawet, jak to ująć w słowa, żeby się nie zawstydzić. Biorę kilka głębokich oddechów, uspokajając się. Wiem, że jedynym sposobem na zakończenie tej rozmowy jest dać mu to, czego chce.
- Flirtujesz ze mną - nazywasz mnie kotkiem i seksowną. Chcę wiedzieć dlaczego. Pracuję z tobą od ponad roku i nigdy na mnie tak nie patrzyłeś ani nie mówiłeś do mnie w ten sposób - wyliczam, chcąc wyrzucić z siebie słowa jak najszybciej.
- Co mogę powiedzieć? Dziś zobaczyłem twoje różne strony, o których nie wiedziałem, że istnieją. Myślałem, że jesteś nieśmiała, cicha i posłuszna. Dziś wieczorem dowiedziałem się, że tak nie jest - odpowiada ochrypłym głosem.
Nie odpowiadam od razu. Biorę duży łyk wina. Potrzebuję go, zanim będę mogła odpowiedzieć.
- Myślałam, że lubisz, kiedy ludzie są posłuszni i cię słuchają? Czyżbyś sam sobie zaprzeczał?
Skoro lubi, kiedy ludzie robią to, co im każe, to dlaczego patrzy na mnie inaczej, skoro robię coś przeciwnego? Musi być na haju albo pijany.
- Lubię, ale twoja bezczelność z jakiegoś powodu mnie podnieca. Istnieje szansa, że dlatego, że pragnę niczego więcej, jak tylko to zmienić i zamienić cię w grzeczną dziewczynkę - zaszczebiotał.
Dzięki Bogu, że nie mam pełnych ust wina, bo bym się zakrztusiła. Musi kłamać. Nie ma szans, żebym go podniecała. To samo uczucie, co wcześniej, znowu zaczyna się między moimi udami. Mój oddech też przyspiesza.
Nie, nie będę tego robić. Nie mogę. Brakuje mi słów. Jest tylko jedno wyjście. Rozłączam się i wyłączam telefon. Jeśli przyjdzie, nie otworzę drzwi. Nie jestem w stanie sobie z tym poradzić, a jutro w pracy będzie niezręcznie. Nie wiem, jak mam mu spojrzeć w twarz.
Mój wieczór nie miał się tak skończyć!
















