Wyatt
Czekam cierpliwie, aż Alyssa wróci do mojego biura, żeby dać mi odpowiedź. Nie zwolnię jej, jeśli powie "nie". Potrzebuję tylko, żeby uwierzyła, że bym to zrobił. Zawsze dostaję to, czego chcę, a teraz chcę, żeby poszła ze mną na to wesele. Alyssa jest urocza i ma więcej klasy niż kobiety, z którymi zwykle się zadaję. Nie jest w moim typie, wręcz przeciwnie. Wolę chude blondynki o zielonych oczach. Ona ma brązowe włosy, krągłe kształty i niebieskie oczy. No i nie pochodzi z tej samej klasy społecznej co moja rodzina, ale mało kto pochodzi. Moja rodzina nie musi o tym wiedzieć. Nie mają pojęcia, że jest moją asystentką. Jest uprzejma, a jeśli ubiorę ją odpowiednio, mogę ich przekonać, że jest kimś innym. To tylko jeden dzień. Muszę sprawić, żeby dali mi spokój i przestali próbować mnie swatać.
Potrzebuję konkretnego typu kobiety. Mam kobiety, które pieprzę, ale to tylko seks. Kiedy potrzebuję czegoś więcej, mam konkretne wymagania wobec partnerki. Mój styl życia nie jest dla każdego. Nie mówię o nim publicznie, bo to nie jest niczyja sprawa. Wiedzą o nim tylko osoby w to zamieszane. Dużo potrzeba, żebym wpuścił kogoś do mojego świata. Trzeba zbudować zaufanie.
Sprawdziłem godzinę i zauważyłem, że powinna już skończyć. Nie proszę o wiele. To nie tak, że proszę ją, żeby się ze mną przespała albo za mnie wyszła. Sprawię, że jej się to opłaci. Zapłacę jej, jeśli tego będzie chciała. Wkrótce zaczynam tracić cierpliwość i stukam palcami o klatkę piersiową. Ma dwie minuty, zanim przejdę do jej biura.
Właśnie kiedy mam wstać, słyszę ruch dochodzący z jej biura i zbliżające się kroki. Podnoszę się i opieram o biurko, krzyżując ramiona na piersi.
Wzdycha i pojawia się przede mną: "Naprawdę mnie zwolnisz, jeśli z tobą nie pójdę?"
Powstrzymuję uśmieszek, odpycham się od biurka i podchodzę do niej. Kiedy jestem blisko, reaguje tak samo jak wcześniej. Jej ciało się napina, a oddech staje się trochę cięższy. Działam na nią tak samo jak na każdą inną kobietę, ale Alyssa nigdy się do tego nie przyzna.
"Tak" – mówię stanowczo.
Przewraca oczami, a moja szczęka się zaciska. Znam sposoby na radzenie sobie z takim zachowaniem; ma szczęście, że nie jest moja albo że nie chcę się z nią pieprzyć.
"Wiesz, że mogę cię za to zgłosić, prawda?" – prycha.
Śmieję się: "Tak, ale tego nie zrobisz".
"Nie wiesz tego. Dlaczego mi to robisz? Mogłeś poprosić kogokolwiek tutaj. Ktoś, kto jest tobą zainteresowany, odegrałby tę rolę lepiej ode mnie".
"Wszyscy są mną zainteresowani, nawet ty" – mówię z przekonaniem.
Szydzi ze mnie, a tym razem zaciskam pięści. O, jak bardzo chciałbym ją nauczyć, jak się zachowywać, ale nie mogę. Nie mogę iść tą drogą. Nie mieszam interesów z przyjemnością.
"Nie jestem. Jesteś moim szefem, niczym więcej. Nawet cię nie lubię".
Szybko zakrywa usta dłonią. Nie sądzę, żeby miała to powiedzieć na głos.
"Przepraszam? Czy to nie jest trochę niegrzeczne?" – pytam.
Wpada w panikę i widać to na jej twarzy: "Przepraszam, szefie. Nie chciałam tego powiedzieć na głos".
Nie przeszkadza mi to. Większość ludzi mnie nie lubi i nie obchodzi mnie to. Mogę to wykorzystać na swoją korzyść.
"Możesz mi to wynagrodzić, idąc ze mną na to wesele" – uśmiecham się.
"Czy jest jakiś sposób, żebym się z tego wywinęła bez zwolnienia?"
Nie jestem zwolennikiem szantażowania, żeby dostać to, czego chcę, ale moja partnerka odwołała w ostatniej chwili i nie chce mi się szukać kogoś innego, kto by pasował.
Kręcę głową: "Nie. Jeśli to cię pocieszy, zapłacę ci dziesięć tysięcy" – proponuję.
"Mówisz poważnie? Za kogo mnie masz, za jakąś dziwkę?" – warczy.
Chichoczę: "Przesadzasz. Dziwki uprawiają seks za pieniądze. Ja proszę cię, żebyś poszła ze mną na wesele. Ogromna różnica".
"Nie, nie wezmę twoich cholernych pieniędzy! Pójdę, ale nigdy więcej mnie o nic takiego nie proś. Jeśli to zrobisz, zgłoszę cię. Będziesz musiał mi kupić sukienkę, bo nie zamierzam za nią płacić z własnej kieszeni, zwłaszcza że w ogóle nie chcę iść" – wycedziła.
Nie jestem przyzwyczajony do tego, że jest taka zadziorna. Przez rok, odkąd dla mnie pracuje, była nieśmiała i robiła wszystko, co jej kazałem. Niechętnie to przyznaję, ale to mnie podnieca. Nie, stop. Nie lubię rozwydrzonych dziewczynek.
"To uczciwe. Możemy pójść na zakupy jutro w porze lunchu. Powinienem chyba wspomnieć, że to impreza na dwie noce. Będzie za późno, żeby wracać samochodem, kiedy wesele się skończy" – uśmiecham się.
"Co? Mam nadzieję, że zamierzasz zarezerwować dwa pokoje, bo nie zamierzam spać w tym samym pokoju co ty" – jęczy.
Uśmiecham się: "Dlaczego nie? Boisz się, że ulegniesz pokusie?"
Znowu przewraca oczami i cofa się ode mnie o kilka kroków: "Nie. Mówiłam ci, że nie jestem tobą zainteresowana. Nawet nie uważam cię za atrakcyjnego. Po prostu nie chcę dzielić cholernego pokoju z moim szefem. Dzień będzie wystarczająco zły, bo jestem zmuszona robić coś, czego nie chcę, a co dopiero dzielić z tobą pokój".
"Będziesz musiała. W ośrodku nie ma już wolnych pokoi dla gości weselnych. Ja wezmę sofę. Ty możesz mieć łóżko".
To nie jest kłamstwo. Wszystkie pokoje są zajęte przez gości weselnych. Nie gram w żadną grę, w której udaję, że nie ma wolnych pokoi, żeby wymusić bliskość. Nie jestem żadnym bohaterem z tych tandetnych romansów, desperacko zabiegającym o uwagę kobiety.
"Dobra! Jesteś mi winien" – wykrzykuje.
"Wiesz, że mogę cię zwolnić, prawda?" – pytam.
"Mógłbyś spróbować, ale zrobiłabym ci z życia piekło, gdybyś to zrobił" – mówi z przekonaniem.
Wygląda na to, że Alyssa ma o wiele więcej stron, niż mogłem sobie wyobrazić. Jestem ciekawy, żeby dowiedzieć się więcej w ten weekend.
"Żadne z nas nie wyjdzie na tym dobrze, więc powinniśmy przestać. Możesz już iść do domu. Jutro mamy pracowity dzień i musimy wyjechać w sobotę o szóstej rano. Będzie ci łatwiej przenocować w piątek, żebym nie musiał jechać cię odebrać".
Kręci głową: "Nie. Nie będę z tobą nocować. To granica, której odmawiam przekroczyć. Możesz mnie odebrać, albo nie jadę" – stwierdza stanowczo.
Boże, ona jest irytująca!
"Dobra. Odbiorę cię" – wzdycham, ustępując. Nie mogę pozwolić, żeby się rozmyśliła.
"Dobrze. Idę już do domu".
Odchodzi, wraca do swojego biura, zbiera swoje rzeczy i wychodzi, nie mówiąc ani słowa. Jest na mnie wściekła i słusznie. Zagroziłem jej zwolnieniem, jeśli mi nie pomoże. Też byłbym na siebie wściekły. Jak powiedziałem, zawsze dostaję to, czego chcę i nawet Alyssa nie jest na to odporna, bez względu na to, jak bardzo lubi myśleć, że jest.
















