logo

FicSpire

Niezwyciężony Król Najemników

Niezwyciężony Król Najemników

Autor: Emilyyyyy

Rozdział 2: Był Potężny
Autor: Emilyyyyy
8 lis 2025
Wpatrywanie się w niego w ten sposób sprawiło, że włosy stanęły Xavierowi dęba na karku. W tej chwili poczuł się, jakby był pod spojrzeniem starożytnego demona, a cała krew w jego żyłach natychmiast zamarzła. Zesztywniał, z otwartymi ustami, i nie mógł wydusić słowa. Instynkt podpowiadał mu, że Haylan to twardy facet. "Do diabła. Kim jest ten gość? Dlaczego jego oczy mnie tak przerażają?" - zapytał w myślach Xavier. Starł zimny pot z czoła i spojrzał na Haylana ostrożnie, nie mając odwagi, by go znowu prowokować. "Proszę panów o powrót na swoje miejsca" - podeszła do nich stewardesa. "Chłopcze, ze względu na stewardesę, na razie cię zostawię. Po wylądowaniu samolotu będziesz martwy!" Pojawienie się stewardesy uratowało Xaviera. Posłał Haylanowi złowrogie spojrzenie i pospiesznie odszedł ze swoją dziewczyną. Dwie godziny później samolot wylądował na lotnisku Lightdom. Xavier natychmiast zabrał swoją dziewczynę z samolotu. Idąc, rozmawiał przez telefon: "Potrzebuję trochę mięśniaków. Wyślij do mnie trzydziestu ludzi i powiedz im, żeby nie przychodzili z pustymi rękami". Mężczyzna w średnim wieku obok Haylana usłyszał słowa Xaviera i powiedział do Haylana z troską: "Młody człowieku, musisz stąd uciekać. Z rodziną Lynch nie ma żartów". "Och, co o nich wiesz?" - Haylan uniósł brew. "Rodzina Lynch jest potężna i ma krewnych w Departamencie Wojskowym Lightdom. Pewien bogaty facet był kiedyś w konflikcie z Xavierem z powodu kobiety i cała jego rodzina skończyła zabita. "Przed chwilą spoliczkowałeś go. Nie pozwoli ci na to ujść na sucho. "Więc zanim przyjdą jego ludzie, wyjdź innym wyjściem". Mężczyzna mówił cicho i próbował przekonać Haylana do ucieczki. "Dziękuję." Haylan skinął mężczyźnie głową i kontynuował: "Jesteś dobrym człowiekiem. Dziękuję za twoją życzliwość. Mieszkam w slumsach w dzielnicy Ruglane w Lightdom City. Jeśli wpadniesz w kłopoty, przyjdź do mnie. Pomogę ci". Wszyscy pasażerowie w klasie ekonomicznej widzieli, jak pobił Xaviera, ale tylko ten mężczyzna przyszedł go ostrzec. Jego życzliwość poruszyła Haylana. "Mam na imię Yosef Zabel. To nie jest dobry moment na przechwałki, młody człowieku. Ratuj swoje życie" - powiedział cicho mężczyzna. Nie widział, w czym mógłby mu pomóc facet mieszkający w slumsach i pomyślał, że Haylan się przechwala. "Lubię cię. Zapamiętaj moje słowa. Przyjdź do mnie, jeśli wpadniesz w kłopoty". Haylan uśmiechnął się i nie wyjaśnił. Powiedział Yosefowi, żeby zapamiętał, co powiedział, a następnie wysiadł z samolotu ze swoją torbą podróżną. W ciągu ostatnich ośmiu lat był w wielu krajach i doprowadził nawet do upadku niektóre małe państwa. Groźba ze strony rodziny Lynch była daleka od tego, by go zaniepokoić. "Hej, ty! Stój!" Kiedy Haylan dotarł do wyjścia z lotniska, nagle usłyszał ryk za sobą. Xavier rzucił się w stronę Haylana z grupą krępych, groźnie wyglądających mężczyzn. Otoczyli Haylana i patrzyli na niego prowokacyjnie. "W czym mogę pomóc?" - zapytał Haylan, wodząc wzrokiem po ich twarzach. "Chłopcze, nie możesz mnie pobić i tak po prostu odejść. Teraz uklęknij i przeproś mnie. Może każę moim ludziom trochę się powstrzymać, kiedy będą cię później bić". Z twarzą wykrzywioną złośliwością, Xavier dodał głosem pełnym jadu: "W przeciwnym razie cię zabiję". Gdy skończył mówić, ci postawni mężczyźni zbliżyli się do Haylana i górowali nad nim z ponurymi minami. "Na kolana!" Krzyknęli, a ich głosy były ogłuszające. Oczy Haylana stały się lodowate. Xavier wrócił, żeby się na nim zemścić. "Teraz wiesz, że nie powinieneś był zadzierać. Padnij na kolana!" - warknął Xavier z zadowolonym uśmiechem. Pask! Zanim Xavier skończył mówić, Haylan uderzył go mocno w twarz. Xavier wylądował na plecach pięć metrów dalej, a krew trysnęła z jego spuchniętych ust. "Za dużo gadasz" - powiedział chłodno Haylan. Wszyscy krępi mężczyźni wokół Haylana byli zszokowani. Żaden z nich nie spodziewał się, że Haylan będzie się bronił, gdy jest w mniejszości. Xavier trzymał się za twarz i wypluł kilka połamanych zębów. Krew spływała mu po ustach, gdy ryknął: "Chłopaki, zabijcie go! Zabijcie go dla mnie!" Na jego rozkaz ci duzi mężczyźni zacisnęli pięści i rzucili się na Haylana. Niektórzy wyjęli kije bejsbolowe, które przynieśli, i zamachnęli się nimi na głowę Haylana. "Nie macie pojęcia, z kim walczycie". Oczy Haylana stały się jeszcze zimniejsze. Następnej chwili rozległy się uderzenia. Poruszał się szybko jak błyskawica i unikał ciosów tych mężczyzn, pojawiając się za ich plecami. W następnej sekundzie ci wszyscy mężczyźni wylecieli jak szmaciane lalki i uderzyli mocno o ziemię, jęcząc z bólu i nie mogąc wstać. "Co... Co do cholery?" - Xavier był oszołomiony tym, co zobaczył i siedział na ziemi z rozdziawioną buzią. To, co się właśnie wydarzyło, było dla niego bardziej iluzją niż rzeczywistością. Wystarczyło, że raz zamrugał okiem, a wszyscy jego ludzie wylecieli i upadli na ziemię jak worek ziemniaków. "Bycie bogatym nie oznacza, że możesz zadzierać z kim chcesz". Haylan spojrzał na Xaviera, podniósł kij bejsbolowy z ziemi i podszedł do niego z morderczym wzrokiem. Widząc zbliżającego się Haylana, Xavier otworzył szeroko oczy z przerażenia i cofał się. "C-czego chcesz?" - krzyknął, starając się nie brzmieć na przerażonego. Bang! Haylan uderzył Xaviera kijem bejsbolowym w głowę i znokautował go. "Masz szczęście, że nie jesteśmy na polu bitwy, bo już byś nie żył". Haylan rzucił ostatnie stalowe spojrzenie na Xaviera, a następnie podniósł swoją torbę podróżną i opuścił lotnisko. Po wyjściu Haylana wyszła Reign ze swoimi strażnikami. Z daleka widziała, co się stało i znowu była oszołomiona tym, jak potężny był Haylan. Powalił tak wielu dużych facetów w ciągu kilku sekund. Trudno było sobie wyobrazić, do czego jeszcze jest zdolny. "Wykorzystajcie wszystkie nasze zasoby, żeby sprawdzić jego pochodzenie". Reign zamyślona wpatrywała się w Haylana, który oddalał się coraz bardziej. Od czasu ucieczki z lasu, Reign rozważała zatrudnienie kogoś do ochrony 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Byłoby wspaniale, gdyby mogła przekonać Haylana, żeby został jej osobistym ochroniarzem. Haylan udał się bezpośrednio do dzielnicy Ruglane w Lightdom City. Z pamięci odnalazł miejsce, gdzie kiedyś stał jego dom. To miejsce bardzo się zmieniło. Z powodu tych wszystkich nowych wysokich budynków ledwo mógł rozpoznać stare ulice, które prowadziły do jego domu. "Zważywszy na wszystkie pieniądze, które co miesiąc odsyłałem, moi rodzice muszą teraz mieszkać w dużej rezydencji" - pomyślał. Idąc, wyobrażał sobie, jak jego rodzina cieszy się życiem w dużej rezydencji i uśmiechał się bezwiednie. Wkrótce dotarł do miejsca, w którym kiedyś mieszkał. Był to zrujnowany bungalow, który został zbudowany wiele, wiele lat temu. Kiedy przybył na miejsce, przed bungalowem stał tłum ludzi. Przekleństwa i krzyki przeplatały się z dźwiękiem rozbijanych rzeczy, które powitały Haylana. "Charlie Jaber, ty cholerny stary pierniku! Wyprowadź się, póki jeszcze chcę zapłacić! Uparcie się nie opłaca! Chcesz grać ostro? Dobrze. Zagrajmy ostro! "Chłopaki, wchodźcie. Rozwalcie wszystko w tym domu!" Ten głos brzmiał wściekle i protekcjonalnie. "Uparcie się? Charlie Jaber?" - Haylan powtórzył te słowa cicho. Wtedy jego wyraz twarzy się zmienił. Tak miał na imię jego ojciec! Przepchał się przez tłum i dotarł na przód. To, co zobaczył, było jak cios w pierś. Jego rodzice, których nie widział od lat, byli teraz przyciśnięci do ziemi i bici przez kilku grubych facetów. Oboje rodzice byli po pięćdziesiątce i mieli posiwiałe włosy. Ubrani w łachmany, byli zbyt słabi, żeby się bronić, gdy ci mężczyźni ich kopali i bili. Głowa Charliego była już rozbita i krwawiła. Wyglądał bezradnie, ale nadal próbował osłonić matkę Haylana za sobą. Matka Haylana, Felicia Jaber, miała ślady butów na policzkach i ciele, a krew sączyła się z jej ust. Oboje byli pobici na czarno i niebiesko. Boom! Widok tego był jak dźgnięcie nożem w serce i coś w Haylanie pękło. Fala lodowatego gniewu ogarnęła go i sprawiła, że jego oczy stały się przekrwione. Wściekłość rozgrzała jego krew, a gniew, który wykrzywił jego twarz, był końcem świata. "To są moi rodzice. Jak ktokolwiek mógłby zrobić coś, żeby skrzywdzić ludzi, na których mi tak zależy?" - ryknął w myślach. W tej chwili facet podniósł stalową rurę w swojej ręce i zamierzał uderzyć nią w głowę Charliego. "Stać!" Zanim było za późno, Haylan złapał faceta za nadgarstek, zatrzymując wymachującą rurę w powietrzu. "Odsuń się! Kim ty do cholery jesteś? Jak śmiesz dotykać Sama? Odsuń się, zanim i ciebie zleję!" - warknął inny facet i spojrzał na Haylana morderczym wzrokiem. "Masz na imię Sam?" - Haylan spojrzał na faceta, którego złapał, z czerwonymi oczami. Morderczy zamiar w nich wysłał dreszcz strachu po kręgosłupie Sama. Ale Sam nie dał tego po sobie poznać, biorąc pod uwagę, że wszyscy jego podwładni na nich patrzyli. Zamiast tego utrzymał spojrzenie Haylana i zażądał: "No co? Puścisz czy nie?" Haylan zamknął Sama w swoim lodowatym spojrzeniu i zacisnął uścisk. Trzask! Rozległ się dźwięk pękających kości. Kość nadgarstka Sama została zmiażdżona, a stalowa rura upadła na ziemię. "Ahhhhhh!" Ostry ból wystrzelił z ramienia Sama do jego mózgu i wydał przeszywający krzyk.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Rozdział 2: Był Potężny – Niezwyciężony Król Najemników | Czytaj powieści online na FicSpire