[Audrey, zgadnij co? Dominic jest teraz w moim łóżku.]
Kiedy Audrey Rhodes otrzymała tę wiadomość od Elizy Harper, stała w sukni ślubnej, przygotowując się do swojego wielkiego dnia. Wiadomość uderzyła w nią jak cios w żołądek.
Zaledwie chwile dzieliły ją od wypowiedzenia sakramentalnego "tak", a mężczyzna, za którego miała wyjść za mąż, był owinięty w pościel innej kobiety. A tą kobietą była jej najlepsza przyjaciółka.
Czuła, jak imadło ściska jej serce, utrudniając złapanie oddechu. Ale jakimś cudem udało jej się zachować spokój i zadzwoniła do Dominica Hayesa.
Telefon dzwonił, jakby całą wieczność, zanim Dominic w końcu odebrał. Jego głos był lodowaty. "Eliza mnie teraz potrzebuje, więc będziemy musieli opóźnić ślub. Wynagrodzę ci to później."
Słowa "wynagrodzę ci to" spadły na jej serce jak ciężka kotwica. To wszystko było prawdą – podczas gdy wszyscy czekali na rozpoczęcie ceremonii, Dominic był z kimś innym.
Audrey nie mogła powstrzymać się od gorzkiego śmiechu. Jej ślub miał się za chwilę rozpocząć przed wszystkimi przyjaciółmi i rodziną, a jej przyszły mąż zostawił ją, żeby sama radziła sobie z tym chaosem.
Czując się kompletnie pokonana, Audrey wybrała kolejny numer. "Mamo, gdzie jesteście z tatą? Dlaczego was jeszcze nie ma?"
"Audrey, bardzo mi przykro, ale Eliza nagle zachorowała. Możemy nie zdążyć," powiedziała Fiona Rhodes.
Słysząc to, serce Audrey opadło. Zaledwie trzy dni temu jej rodzice zobaczyli znamię na plecach Elizy, kiedy Eliza przymierzała sukienki druhen. Wtedy zdali sobie sprawę, że Eliza jest ich prawdziwą córką.
Audrey miała nadzieję, że po dwudziestu latach bliskości jej rodzina nie odwróci się od niej. Ale okazało się, że się myliła.
Myślała, że jej rodzina zawsze będzie ją wspierać. Ale teraz, w najgorszym możliwym momencie, całkowicie ją opuścili.
Audrey czuła się kompletnie nie na miejscu, nawet nie wiedziała, jak znalazła się w sali weselnej. Stojąc przed salą, otoczona uśmiechniętymi gośćmi i żywą atmosferą, nie mogła pozbyć się bólu w sercu – czuła, jakby ją rozrywało.
W tym momencie podjęła śmiałą decyzję. Weszła na scenę i chwyciła mikrofon. "Witajcie wszyscy, bardzo mi przykro, ale pan młody ma pewną sytuację i może nie dać rady dotrzeć.
"Zastanawiam się więc, czy ktoś z was byłby skłonny wziąć ze mną ślub teraz. Jeśli tak, zróbmy to!"
Gdy tylko skończyła mówić, to tak, jakby ktoś zrzucił bombę w pokoju.
"Co się właśnie stało? Czy pan młody naprawdę zwiał?"
"Wygląda na to, że tak. Inaczej, dlaczego panna młoda prosiłaby o oświadczyny na miejscu?"
"Nawet jeśli uciekł, czy naprawdę trzeba prosić kogoś innego o ślub tutaj? Wszyscy tutaj są w jakiś sposób powiązani z panną młodą i panem młodym. To jest strasznie niezręczne."
Audrey zdała sobie sprawę, że jej pomysł był szalony, ale nie było już odwrotu. Właśnie wtedy, gdy napięcie w pokoju osiągnęło szczyt, wysoki mężczyzna wstał. "Ożenię się z tobą," powiedział głębokim głosem, który przeciął ciszę.
Fala szoku przetoczyła się przez tłum. Nikt nie spodziewał się, że ktokolwiek faktycznie stanie i powie, że ją poślubi.
"Kim jest ten facet?"
"Szczerze, nie mam pojęcia. Nie widziałem go wcześniej. Nie wygląda na kogoś z elity Riverdale."
Ponieważ rodziny Rhodes i Hayes miały dziś zawrzeć związek małżeński, wszystkie oczy były zwrócone na znamienitych gości – celebrytów i dygnitarzy z Riverdale. Tego tajemniczego faceta wyraźnie nie było na ich radarze.
Może był jakimś VIP-em, którego po prostu nigdy nie spotkali, a może był po prostu outsiderem, który przypadkowo zabłąkał się na przyjęcie.
"Czy on nie siedzi z innymi facetami? Jakiś gość z rodziny Hayesów?" Przez chwilę ciekawość szalała w pokoju jak szalona.
Kiedy Audrey zauważyła mężczyznę, który nagle wstał, była trochę zaskoczona. Miał twarz, która się wyróżniała – ostre brwi, prosty nos i ogólna silna prezencja, która zdawała się onieśmielać ludzi wokół niego. Stojąc na 165 cm w szpilkach, Audrey sięgała mu tylko do obojczyka.
Szczerze mówiąc, ten facet był o wiele przystojniejszy od Dominica. Nie wyglądał na kogoś, kto poluje na żonę. Audrey nie mogła się powstrzymać od zastanawiania się, czy nie ma jakiegoś ukrytego sekretu, który trzyma go z dala od rynku matrymonialnego.
Ale teraz to nie było celem Audrey. Była zdeterminowana, by wyjść za mąż dzisiaj i wykorzystać to jako szansę na zerwanie więzi z rodziną Rhodes.
Biorąc głęboki oddech, przez chwilę przyglądała się mężczyźnie, a następnie zapytała, głosem stanowczym, ale pewnym, "Czy naprawdę jesteś gotów wziąć ze mną ślub?" Bała się, że po prostu z nią flirtuje.
W tłumie mężczyzna spojrzał jej w oczy, jego wzrok był intensywny i stały. "Nigdy nie żartuję z tak ważnych rzeczy."
Ciekawa, Audrey naciskała: "A jak masz na imię?"
"Alistair Hayes," odpowiedział, jego głos był gładki i urzekający.
Audrey uniosła brew. "Hayes? Jak jesteś spokrewniony z Dominikiem?"
"Jestem jak jego mały wujek," powiedział Alistair.
"Mały wujek?" Audrey uniosła brew.
"Po prostu daleki krewny," wyjaśnił Alistair, kładąc nacisk na "daleki".
To trochę uspokoiło Audrey – "daleki" oznaczał brak przyszłych zmartwień, ale i tak nie mogła się powstrzymać od potwierdzenia. "Jesteś pewien, że nie będziesz żałował?"
"Nie mam 'żałuję' w swoim słowniku." Pewność siebie Alistaira była dla niej jak kotwica uspokajająca.
"Dobrze, wymieńmy się pierścionkami." Audrey otworzyła pudełko z pierścionkiem, wsunęła pierścionek na jego palec i poleciła mu zrobić to samo.
Przekazanie było szybkie i proste, oboje zamknęli pierścionki na dłoniach. Konferansjer wyglądał na oszołomionego, wyraźnie zaskoczonego tak swobodną ceremonią.
"To jest śmieszne. Jak to całe małżeństwo może być tak beztroskie?"
"Czy Audrey oszalała? Jej narzeczony i rodzina Hayesów nawet się nie pojawili. Nie powinna tego robić."
Ale Audrey zignorowała wszystkie rozmowy wokół niej. Zwróciła się do gości, promieniejąc i ogłosiła: "Dziękuję za przybycie na wesele! Ponieważ jestem zamężna z Alistairem, od tego momentu nie będę miała żadnych związków z rodziną Rhodes z Riverdale. Ceremonia się zakończyła, więc zacznijmy bankiet!"
Bankiet był już w pełni, ale rodzice Dominica byli jeszcze w drodze. Około pół godziny później samochód rodziny Hayesów w końcu zatrzymał się przed salą weselną.
Zephyra Hayes nie była tym zachwycona. Wychodząc z samochodu, krzyknęła do Francisa Hayesa: "Mówiłam ci, że nie powinniśmy przyjeżdżać tak wcześnie. Co z tego, że się spóźnimy? Jeśli nie powiemy Audrey, co o tym myślimy, ona zacznie nami rządzić, gdy tylko przekroczy nasz próg."
Szczerze mówiąc, Zephyra nigdy nie lubiła Audrey. Nie wkładała żadnego wysiłku w ślub, a mimo to chciała zachować autorytet w wielkim dniu Audrey. Ale teraz wyglądało na to, że ich plany się rozpadają.
Kiedy Francis i Zephyra weszli do sali balowej, usłyszeli od niektórych gości, że Audrey wyszła z nowym mężem. Ogarnęło ich zmieszanie, gdy zdali sobie sprawę, że Audrey nie wyszła za mąż za Dominica, ale impulsywnie poślubiła kogoś innego.
Zephyra wściekła się i krzyknęła: "Ta suka całkowicie lekceważy naszą rodzinę! Chcę zobaczyć, za kogo wychodzi za mąż."
Złapała Francisa i wybiegła z sali bankietowej, w samą porę, by zobaczyć Audrey w sukni ślubnej wsiadającą do samochodu przy drodze. Mężczyzna obok niej otworzył jej drzwi, a następnie sam wskoczył do środka.
Zanim do nich dotarli, samochód już odjechał. Zephyra kipiała wściekłością, tupiąc nogami z frustracji. Tymczasem Francis wydawał się trochę oszołomiony i wtrącił: "Kochanie, czy nie wydaje ci się, że ten facet trochę przypominał pana Hayesa?"
"Pan Hayes? Alistair?" Zephyra posłała mu spojrzenie, kręcąc głową. "Niemożliwe! Po co miałby się tu pojawić? Musiałeś się pomylić."
Jasne, wysłali zaproszenia do tych dalekich krewnych w Willowdale, ale nawet kamerdyner niechętnie chciał uczestniczyć. A Alistair był najmłodszym z prowadzących rodzinę Hayesów. To musiała być pomyłka. Niemożliwe, żeby Audrey zdołała się przejechać z kimś tak ważnym.