— Proszę, oto pańska kawa, zapraszamy ponownie — mówię sztywnym głosem do klienta. Boże, jak nienawidziłam tej pracy.
Nie chodziło nawet o to, że musiałam spędzać sześć godzin na nogach z zaledwie piętnastominutową przerwą, serwując kawę przesadnie radosnym klientom i zmuszać się do uśmiechu za każdym razem, gdy się do nich zwracałam. To wszystko mogło brzmieć źle, ale tak naprawdę wykańczał mnie mój szef.
Wcale nie potrzebowałam tej pracy. Oboje moi rodzice byli przeciwko. Ale potrzebowałam w życiu poczucia niezależności. Dziś było jeszcze trudniej niż zwykle, bo byłam w paskudnym nastroju. Czułam się okropnie z powodu tego, co wydarzyło się zeszłej nocy. Próbowałam przeprosić, ale Bill mnie wyprzedził. Dlaczego w ogóle przepraszał, skoro to ja miałam problem? Nawet moja mama patrzyła na mnie tymi współczującymi spojrzeniami, jakby czuła się winna temu, co się stało.
Silas. Silasa nie było w domu, kiedy się obudziłam. Bill powiedział, że poszedł rano do przyjaciela, ale miałam dziwne wrażenie, że mnie unika. Byłam takim dupkiem!
Muszę go przeprosić, jak tylko go zobaczę. To znaczy, jaki dziwak mówi, że boi się własnej rodziny?! No bo kogo obchodzi, że piją krew? Chyba Bill wspomniał, że to krew zwierzęca. Ugh... nieważne!
Z rozmyślań wyrwał mnie delikatny dźwięk dzwonka do drzwi. Podniosłam oczy i zobaczyłam nowego klienta, który wszedł do sklepu. Wbrew sobie poczułam, jak serce podskakuje mi na jego widok. To był chłopak, który wyglądał na mniej więcej mój wiek. Miał miodowo-blond włosy, które tworzyły lekką grzywkę na jego twarzy, jego oczy miały głęboki odcień niebieskiego, a jego skóra była niesamowicie blada. Już sam jego widok sprawił, że ścisnęłam uda. Jego zapach był niesamowity i pobudzający apetyt.
Potrząsnęłam głową, żeby otrząsnąć się z oszołomienia. Przewróciłam oczami, czując się niesamowicie głupio, że tak łatwo uległam jego urokowi. Miał wypisane na twarzy "inkub". Jedno wiedziałam, inkubów trudniej się pozbyć niż wampirów.
Na szczęście w sklepie byli tylko starsi ludzie. Nie chciałabym mieć do czynienia z krzykami nastolatek, które nie potrafią się lepiej kontrolować. Jego oczy przeskanowały sklep, po czym zatrzymały się na mnie. Zbliżył się do mnie.
— Dzień dobry, co podać? — Pomimo świadomości, że osoba przede mną niczego nie potrzebuje, i tak musiałam zapytać. To tylko zwykła uprzejmość, jak sądzę.
— Cześć, um... czy oferujesz swoje usługi? — Nawet jego głos brzmiał zmysłowo i przyjemnie. Znałam tylko kilku inkubów ze szkoły i nie miałam z nimi zbyt wielu kontaktów, więc nie wiedziałam, czy seksowny głos to również cecha dziedziczna.
— Oczywiście, że oferuję. Robię kawę.
— Nie... nie to. To znaczy... no wiesz, co mam na myśli. — Przejechał językiem po dolnej wardze i zauważyłam, jak suche są jego usta. Wydawał się również spocony i trochę zdyszany, jakby właśnie przebiegł maraton.
— Chcesz kawy? — zapytałam z lekkim zmarszczeniem brwi.
— Nie — westchnął sfrustrowany. — To znaczy, czy oferujesz swoje usługi... seksualnie?
— To jest kawiarnia, proszę pana! — Kosztowało mnie to wiele wysiłku, żeby nie wykrzyczeć tej części. To znaczy, zakładałabym, że dla każdego, kto tu przychodzi, oczywiste jest, że nie oferujemy naszym klientom rozładowania seksualnego. — Nie robimy tu takich rzeczy.
— Oczywiście, że nie. Cholera, to musiało zabrzmieć tak strasznie. — Przeczesał ręką swoje blond włosy. — Hej, kończysz niedługo pracę? Może moglibyśmy...
— Możesz po prostu, kurwa, odejść? — Moja irytacja w końcu wyszła na jaw. Ale myślę, że miałam prawo czuć się urażona. To znaczy, jak inaczej miałby się ktoś czuć, gdyby go zapytano, czy mógłby się kurwić? Cholerni inkubowie. Oni myślą tylko kutasami, albo w niektórych przypadkach waginami. Rozumiem, że potrzebują żerować na ludzkiej żądzy, żeby przeżyć, ale to nie znaczy, że muszą chodzić i nękać ludzi, prawda? — Próbuję tu pracować.
— Racja. — Wyglądał teraz na zawstydzonego. Dobrze. Odwrócił się i wyszedł ze sklepu.
Chwilę po jego wyjściu zza zaplecza wyszedł mój szef.
— O co chodziło, Kerina?
— To Kerry, i wiem, że musiałeś już wszystko słyszeć.
Brad posłał mi lekkie spojrzenie. Trwało to tylko sekundę, zanim jego wzrok stał się zamyślony. — Myślisz, że dodanie usług seksualnych do menu przyniosłoby więcej pieniędzy?
— To jest, kurwa, kawiarnia, Brad! Więc nie, nie sądzę, żeby dodawanie tego do naszego menu było mądre.
— Wiesz, mam prawo cię zwolnić za twoją postawę.
— Powodzenia w znalezieniu kogoś, kto będzie dla ciebie pracował za tak niskie wynagrodzenie. — Złapałam torebkę i ruszyłam zza lady w kierunku drzwi.
— Gdzie idziesz?! Twoja zmiana jeszcze się nie skończyła!
— Nie obchodzi mnie to. Na dziś skończyłam. — Zignorowałam przekleństwa Brada i wyszłam z kawiarni.
Wzięłam głęboki oddech, z ulgą wpuszczając trochę świeżego powietrza do płuc. Nawet nie zadałam sobie trudu, żeby przebrać się z ubrań roboczych, tak bardzo spieszyło mi się, żeby opuścić to miejsce. Słońce już zachodziło, co oznaczało, że zbliża się wieczór. Nie chciałam jeszcze wracać do domu. Nie chciałam jeszcze stawiać czoła mojej rodzinie.
Po drugiej stronie ulicy od sklepu był park. Przeszłam na drugą stronę i znalazłam ławkę pod cienistym drzewem, żeby usiąść. Wpatrywałam się w zielone plamy drzew, które tworzyły tę przestrzeń. To byłby ładny obraz. Kiedyś się tym interesowałam, kiedy mój tata jeszcze żył. W weekendy chodziliśmy do parku razem z moją mamą. Mama czytała na głos książkę, a tata próbował malować scenerię. Nie byliśmy w tym zbyt dobrzy, ale i tak było fajnie. To były dobre, stare czasy, do których bardziej niż czegokolwiek chciałabym wrócić. Ale wszyscy wiemy, że to niemożliwe. Tata odszedł, a mama wyszła za mąż ponownie. Mam teraz nową rodzinę. Powinnam się do tego przyzwyczaić. Minęły już dwa lata.
— Cześć.
Prawie spadłam z ławki ze strachu na ten głos. Zostałam pociągnięta za nadgarstek, co zapobiegło wpadnięciu w miękką trawę.
— Przepraszam.
— Znowu ty! Nie rozumiesz aluzji? Kazałam ci odejść.
— Technicznie rzecz biorąc, kazałaś mi opuścić sklep. Poza tym chciałem przeprosić za wcześniejsze zajście. Nie chciałem, żebyś czuła się niekomfortowo.
— Niekomfortowo? Zapytałeś mnie, czy jestem dziwką! To było molestowanie seksualne.
— Wiem. Byłem trochę zdesperowany. Przepraszam. Może zaczniemy od nowa, co? — Uśmiechnął się do mnie. Po raz kolejny na chwilę zaniemówiłam na widok jego dobrego wyglądu. No nie! Ogarnij się, Kerina!
— Nie. — Zamierzałam wstać z ławki i odejść, ale on znowu mnie przytrzymał.
— Nie dotykaj mnie.
— Okej, okej, przepraszam. — Podniósł ręce w geście poddania. — Ale czy możesz mnie wysłuchać?
— Co masz do powiedzenia?
— To znaczy, nie chcę, żebyś miała o mnie złe zdanie, chociaż się jeszcze nie znamy. Pomyliłem twój sklep z miejscem poleconym przez mojego przyjaciela. Wierz lub nie, nie chodzę i nie pytam ładnych dziewczyn, czy chcą się zabawić.
— Trudno w to uwierzyć.
— Wiem — zachichotał. — Zapomniałem wcześniej zjeść przed wyjściem z domu.
— Okej.
— Nie wierzysz mi, prawda?
— Nie znam cię.
— Zgadza się. — Spojrzał w kierunku linii drzew, a ja podążyłam za jego wzrokiem i zobaczyłam małego szczeniaka sikającego w krzakach. — No cóż, mam na imię Matt. Czy mogę przynajmniej poznać twoje?
— Mam na imię Stella.
— Wiem, że kłamiesz.
— Skąd wiesz?
— Twoje emocje się zmieniają, kiedy kłamiesz. Mogę je wyczuć.
— Czy wszyscy inkubowie to potrafią? — Nie mogłam ukryć zdumienia w głosie, gdy o to pytałam.
Matt pokiwał głową, a następnie potrząsnął nią. — Nie sądzę, żeby wszyscy z nas potrafili skupić się na tym w takim stopniu, żeby to zrobić.
— Racja, bo zawsze myślicie o swoich genitaliach.
Spojrzał na mnie kątem oka. — Czy to tylko ja jestem toksyczny, czy wszyscy inkubowie, których spotykasz?
— Nie jestem toksyczna. — Spojrzał na mnie i jakoś pod tym kątem jego niebieskie oczy wyglądały prawie na ciemniejsze. Matt był zapierający dech w piersiach. Czy on w ogóle zdawał sobie z tego sprawę? — Może jestem trochę, ale to tylko dlatego, że każdy inkub, którego spotykam, albo chce się ze mną pieprzyć, albo... chce się ze mną pieprzyć.
— Nie chcę się z tobą pieprzyć. To znaczy, to nie znaczy, że nie będę się z tobą pieprzył, jeśli będziesz chciała, chcesz się pieprzyć?
— Matt! — Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Matt uśmiechnął się do mnie, pokazując te perłowo białe zęby. Nie miał igiełkowatych kłów jak wampiry lub wilkołaki, ale i tak mógł cię ugryźć i zostawić ślad, nawet się nie starając.
Boże, jak on ładnie pachniał. Prawie uległam pokusie, żeby schować twarz w zagłębieniu jego szyi i wdychać więcej jego zapachu. Ochrząknęłam, ściskając uda. Matt zauważył mój mały gest i domyślam się, że wiedział, dokąd zmierzają moje myśli, ale poza drobnym uśmiechem nic nie powiedział.
Siedzieliśmy tam w komfortowej ciszy. Spojrzałam w górę i zauważyłam, że słońce zachodzi, a wieczór szybko się zbliża. Musiałam wracać do domu.
— Powinnam iść. Oto mój numer — powiedziałam, podając mu telefon.
— Chcesz, żebym do ciebie zadzwonił? — Wydawał się zaskoczony moim prostym gestem.
— Nie dawałabym ci mojego numeru, gdybym nie chciała, żebyś do mnie zadzwonił, Matt.
— Racja. W takim razie zadzwonię do ciebie...
— Kerry.
— Kerry. To ładne imię.
— Dzięki. Chyba się jeszcze zobaczymy.
— Na pewno. — Powstrzymałam uśmiech i odeszłam. Mój zły humor znacznie się poprawił i to wszystko dzięki Mattowi.
---
W domu było raczej cicho, kiedy weszłam. Wiedziałam, że ani mojej mamy, ani ojczyma nie będzie o tej porze, ale widziałam samochód Silasa na parkingu, więc wiedziałam, że jest w domu. Poczułam ulgę na myśl, że może jednak mnie nie unika. Mimo to musiałam z nim porozmawiać i przeprosić za wczorajszą noc.
Kiedy przygotowywałam się do wejścia na górę do naszych pokoi z Silasem, usłyszałam huk w kuchni. Cofając się, pomyślałam, że to może mój przyrodni brat znowu próbuje zrobić mi lunch. Niestety, tak nie było.
Dziewczyna siedziała na jednym z naszych blatów z rozstawionymi nogami, a Silas stał między nimi, całując ją namiętnie. Z jakiegoś powodu moje serce boleśnie się ścisnęło w piersi.

![Miłość od pierwszego smaku [Ulubienica ojczyma]](/_next/image?url=https%3A%2F%2Fcos.ficspire.com%2F2025%2F07%2F15%2F2adc15f6ab89481e9bd91ca90a57e696.jpg&w=384&q=75)







![Miłość od pierwszego smaku [Ulubienica ojczyma]](/_next/image?url=https%3A%2F%2Fcos.ficspire.com%2F2025%2F07%2F15%2F2adc15f6ab89481e9bd91ca90a57e696.jpg&w=128&q=75)






