Perspektywa Kiana
Wychodząc z pokoju, ogarnia mnie przemożne uczucie, że muszę do niej wrócić, ale odsuwam je na bok i idę dalej. Coś jest z nią nie tak i musimy to wyjaśnić.
"Co o niej wyczułeś?" pyta mój beta, Declan, gdy tylko wychodzimy z sali przesłuchań.
"Właśnie o to chodzi! Nic nie wyczułem. Nie ma żadnego zapachu!" odpowiadam mu, idąc korytarzem.
"Dziwne! Przyszła z pojmanymi przez nas zbójami, a żaden ze strażników nie zauważył niczego niezwykłego" mówi, gdy dochodzimy do końca korytarza. Niemal każda cela jest tu zajęta przez zbójów, z którymi walczymy poza królestwem. Atakują naszych sojuszników, a wszyscy próbują dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi.
"Dowiedz się, kto ją złapał i porządnie go przetrzep! Chcę znać najdrobniejszy szczegół!" mówię do niego, zanim wchodzę po schodach.
"Pójdę porozmawiać z patrolem, który ich złapał!" mówi i idzie w drugą stronę, gdy wychodzimy na górę.
Przechodzę przez dziedziniec i kieruję się do zamku. Wchodząc do środka, od razu idę do swojego gabinetu.
Nikt z nas nie może dojść sedna tego problemu ze zbójami, z którym ostatnio się borykamy.
Przeglądam dokumenty w swoim gabinecie, gdy wchodzi mój ojciec.
"Hej, synu! Słyszałem, że złapaliście wczoraj kolejnych zbójów. Coś nowego?" pyta, zanim siada naprzeciwko mnie.
Odkładam dokumenty na stół i opieram się na krześle.
"Nie, nic. Żaden z nich nie piszczy, nawet gdy się ich bije na śmierć, trzymają język za zębami!" odpowiadam mu.
"Coś tu nie gra! I nie znalazłeś nic w sprawie zaginięć?" Przeczesuję włosy ręką i spoglądam na dokumenty. W ciągu ostatniego roku zaginęło nam kilka osób i żaden wataha nie znalazła po nich śladu.
"Na razie nic nowego" mówię, gdy ktoś puka do drzwi mojego gabinetu, a Declan je otwiera.
Podchodzi prosto do krzesła obok mojego ojca i siada.
"Coś znalazłeś?" pytam, a on opiera się na krześle.
"Znalazłem strażnika, który ją złapał, ale żaden z nich nie ma nic do powiedzenia na jej temat. Wszystko potoczyło się tak szybko! Kiedy postrzelili ich tojadem, zaczęli walczyć między sobą, a kiedy ich dorwali, większość była już pobita!" mówi, marszcząc czoło, a ja już wiem, że coś więcej się za tym kryje.
"I co?" pytam, gdy nie kontynuuje.
"Cóż, kilku naszych strażników twierdzi, że widziało białego wilka w walce!" Patrząc na niego, widzę, że jest równie zdziwiony jak ja. Biały wilk jest niezwykle rzadki i nie mieliśmy żadnego od kilkuset lat. Aż tak są rzadkie!
Możemy o nich czytać tylko w książkach, a tam jest napisane, że każdy biały wilk ma inne dary, niektórzy mają kilka, a inni tylko jeden.
Jakieś trzy lata temu zaczęliśmy słyszeć pogłoski o zauważeniu białego wilka, ale co nas najbardziej zastanawia, to doniesienia z całego kraju, a nie z konkretnego miejsca.
"Jak to możliwe i gdzie się podział?" pytam go.
"Nikt nie widział, co się z nim stało" wzdycha i pochyla się do przodu.
"Czy to mógł być ich przywódca?" pyta, zadając pytanie, które od dawna zaprząta mi głowę.
"Może" odpowiadam krótko. Jutro sam zejdę na dół i zacznę przesłuchiwać wszystkich, którzy przetrwali noc.
Kilku z nich było w złym stanie i może nie przeżyć.
"Wychodzimy dziś wieczorem! Może się do nas dołączysz?" pyta Declan i patrzy na mnie.
"Nie mam czasu!" odpowiadam mu krótko.
"Synu, myślę, że powinieneś! Nie wiesz, może gdzieś tam czeka na ciebie druga szansa, a na pewno nie znajdziesz jej tutaj" mówi mój ojciec, a ja spoglądam na niego przelotnie.
Nigdy im nie powiedziałem, że znalazłem ją już trzy lata temu na cmentarzu, kiedy pochowałem moją pierwszą partnerkę.
Wygnałem ją z mojego królestwa, nie chcę znowu słabej partnerki, a ta mała dziewczynka przede mną była taka sama jak moja pierwsza. Wolę być bez partnerki, niż związać się ze słabą. Nigdy nie żałowałem swojej decyzji!
"Nie, nie mam i nie chcę" odpowiadam im i znowu zaczynam przeglądać dokumenty.
"No dobra, przemyśl to, możemy po prostu coś zjeść" mówi Declan, wstaje z krzesła i idzie w stronę drzwi. Otwiera je i wychodzi, zostawiając mnie i mojego ojca samych w moim gabinecie.
"Synu, musisz wyjść poza te mury, minęły już trzy lata od jej śmierci! Czas ruszyć dalej." Wzruszam ramionami. Nikt z nich nie zrozumie, jeśli im o niej powiem, myślę, że moim rodzicom najtrudniej będzie zrozumieć, dlaczego to zrobiłem.
"No dobrze, zostawię ci to, żebyś zrobił to po swojemu" mówi i wstaje z krzesła. Kiwam mu głową, zanim wychodzi z mojego gabinetu.
Kiedy zostaję sam, otwieram szufladę i wyjmuję z dna teczkę, nie zaglądałem do niej od kilku lat. Kładę ją na biurku i otwieram. Jej piękne niebieskie oczy są pierwszym, co widzę, na zdjęciu wygląda tak krucho i niewinnie.
Po tym, jak wygnałem ją z mojego królestwa, dowiedziałem się, że jest córką mojego głównego wojownika i szukali jej dniem i nocą przez prawie sześć miesięcy, zanim się poddali. Zniknęła bez śladu, gdy tylko opuściła moje królestwo. Nawet pomogłem jej szukać, część mnie po prostu chciała wiedzieć, dokąd poszła, ale nie było po niej śladu.
Zamykam jej teczkę, wkładam ją z powrotem do szuflady i gaszę światło w swoim gabinecie, zanim wychodzę.
















