Selena, perspektywa pierwszej osoby
Leżę na twardej podłodze w mojej celi i nie mam pojęcia, jak długo byłam nieprzytomna. Pamiętam mojego partnera kucającego przede mną, a później, jak ten duży, krępy facet przerzucił mnie przez ramię i przyniósł tutaj. Kiedy rzucił mną na podłogę, ledwo zdołałam osłonić głowę, i to było wszystko. Moje ciało już wcześniej okropnie bolało, więc uderzenie o podłogę nie pogorszyło sytuacji.
Zaczynam odczuwać chłód. Mam na sobie tylko koszulkę i nic więcej. To jedyna rzecz, którą zdołałam założyć, zanim wdałam się w bójkę. W ogóle nie powinnam tam być, a teraz żałuję, że tam poszłam!
To kolejny głupi błąd, jaki popełniłam. Ostrzegano mnie, zanim tam poszłam, ale i tak nie mogłam się powstrzymać.
Wiem, że jeśli wrócę, będę o tym słyszeć do końca moich dni.
Wzdycham i próbuję przewrócić się na lewy bok, wszystko mnie boli. Mam tylko nadzieję, że tojadowiec opuści mój organizm, żebym mogła się trochę podleczyć. Leżąc tak, wsłuchuję się w otoczenie i słyszę kilku innych więźniów, niektórzy cierpią, a inni po prostu milczą. Nie jestem pewna, ilu z nich przeżyje noc. Próbuję otworzyć oczy i czekam, aż się przyzwyczają do ciemności. Bez mojego wilka moje zmysły nie reagują tak szybko.
Spoglądając w bok, widzę pryczę i pewnie lepiej by mi się leżało na niej, ale nie mam siły się tam ruszyć. W rogu celi stoi wiadro i domyślam się, że jeśli będę musiała skorzystać z toalety, to właśnie to będzie. Próbuję poruszyć palcami i czuję, że mój mały palec nadal jest zmiażdżony. Wzdycham i opuszczam rękę. Nie ma sensu próbować cokolwiek robić.
Przez te wszystkie lata unikałam nawet zbliżania się do jego królestwa tylko po to, żeby wylądować tutaj przez głupi błąd. Obiecałam sobie w dniu, w którym zostałam zmuszona do opuszczenia jego królestwa, że nigdy się nie obejrzę, zostawiając rodzinę i przyjaciół za sobą.
Dzień, w którym nakazano mi opuścić jego królestwo, był moimi osiemnastymi urodzinami i kiedy uciekałam, po raz pierwszy zostałam zmuszona do samodzielnej przemiany. Nigdy nie pożegnałam się z rodziną i przyjaciółmi, po prostu odeszłam bez słowa. Miałam okazję skontaktować się z nimi później, ale nigdy tego nie zrobiłam. Część mnie tego chce i tęsknię za nimi bardziej niż za czymkolwiek.
Wiem tylko, że jeśli to zrobię, będę musiała im się wytłumaczyć, a nie wiem, jak to zrobić, nie mówiąc im, że jest moim partnerem. Szczerze mówiąc, nie chcę, żeby mnie kiedykolwiek znalazł i nie mogę ryzykować, że zdobędzie na mnie trop. Przez lata dobrze ukrywałam swoje ślady i do tej pory nie popełniłam błędu.
Nie wiem, czy w ogóle próbował mnie szukać, ale nie odważyłam się ryzykować.
Przez lata myślałam o odrzuceniu go, ale już wiem, że się na to nie zgodzi, ponieważ jestem jego partnerką drugiej szansy, prawdopodobnie osłabiłoby go to do tego stopnia, że umarłby, a jeśli mnie znajdzie, z pewnością zostanę zamknięta w celi do końca życia.
Wzdycham i próbuję przysunąć nogi do klatki piersiowej, muszę tylko pozbyć się tojadowca z mojego organizmu, a będę miała duże szanse na ucieczkę z tego miejsca!
Zanim dowie się, że jestem tutaj, w jego celi. Dreszcz przebiega mi po ciele na samą myśl o tym, co zrobi, jeśli mnie tutaj znajdzie.
Słysząc, jak otwierają się drzwi do cel i kilku mężczyzn schodzących po schodach ciężkimi krokami, mogę się tylko domyślać, że przyszli sprawdzić więźniów.
Powoli odwracam się na plecy, zamykam oczy i staram się wyrównać oddech, mając nadzieję, że tylko zajrzą do środka i zostawią mnie w spokoju.
Słysząc, jak zbliżają się i przechodzą przez każdą celę, zatrzymują się za moją i otwierają drzwi.
Jeden z nich wchodzi do środka i zatrzymuje się obok mojego ciała na podłodze! Czując, jak ta osoba zaczyna mnie kopać w nogę, leżę tak i wstrzymuję oddech i uspokajam bicie serca. Nie boję się ich i mam nadzieję, że za kilka godzin się podleczę.
"Jeszcze żywa!" – mówi głos obok mnie, a do środka wchodzi kolejna para stóp.
"Kian ma rację! Coś z nią jest nie tak, nie ma żadnego zapachu" Słysząc, jak obaj dyskutują o moim zapachu, muszę powstrzymywać się od poruszenia choćby mięśniem, jednocześnie obawiając się jego gniewu, jeśli coś podejrzewa.
"Poczekajmy kilka godzin, chciał zobaczyć, czy przeżyje noc!" – mówi jeden z nich do drugiego, po czym zaczynają wychodzić z mojej celi. Słysząc, jak zamykają drzwi i je zamykają, biorę głęboki oddech i znowu otwieram oczy.
To będzie długa noc, siedząc tu i niecierpliwie czekając na wyzdrowienie, zanim Kian zejdzie na dół i mnie znajdzie.
Słyszę, jak mężczyźni chodzą po każdej celi i mówią, że co najmniej dwóch więźniów nie żyje. Nie jestem zaskoczona ilością tojadowca, jaką nam podali, i domyślam się, że wszyscy byli przesłuchiwani podobnie do mnie.
Czuję się wyczerpana i wiem, że jeśli trochę pośpię, pomoże mi to się podleczyć, będę potrzebować wszystkich sił jutro, jeśli mam mieć szansę na ucieczkę z tego miejsca.
















