logo

FicSpire

Lekarz stada

Lekarz stada

Autor: Magdalena Szymański

Chapter 6: Brave
Autor: Magdalena Szymański
2 gru 2025
Yara Zastępstwo? Nie mogę być zastępstwem. Nie zostaję. Jak tylko Alfa… jak tylko noga Warrena będzie w porządku, znikam stąd. Zerkam na ponurego Alfę i zastanawiam się, czy to prawda. Czy on mnie wypuści? Wiadomości o Simonie mnie martwią. Jeśli gdzieś jest dokumentacja, że jego ojciec pomógł mi w dostaniu się na studia medyczne… on mnie znajdzie. "Arric?" mówię roztargniona, trzymając kości razem, podczas gdy on je leczy. Muszę odzyskać samochód, ubrania. Muszę wrócić na uczelnię, jestem rezydentką, nie mogę po prostu tak odejść. "Powiedz mi, gdzie jest twój samochód, a wyślę kogoś, żeby go odebrał. To samo z ubraniami. Co do twojej nauki, będziemy musieli porozmawiać o zajęciach online i odbywaniu twojej… 'rezydentury', jak to nazwałaś, tutaj" mówi Warren. Marszczę brwi. "Jak ty…?" "Mówiłaś do siebie. Nie było trudno cię usłyszeć." "Nie mogę rzucić studiów, Warren" mówię, patrząc na niego jak na wariata. "Nie powiedziałem, że rzucisz studia. Powiedziałem, że będziesz odbywać rezydenturę tutaj. Możesz brać zajęcia online" mówi, jakby to wszystko załatwiało. "Przepraszam? Nie możesz mnie tu trzymać!" On jedynie unosi znowu te swoje cholerne brwi. "Nie jesteś moim Alfą…" zaczynam. Pochyla się do przodu. "Jestem twoim partnerem. Powiedz mi szczerze, jeśli pozwolę ci wrócić na studia i przyjdę cię odwiedzić za, powiedzmy, tydzień, czy nadal tam będziesz?" Odwracam wzrok, wracając do pracy nad jego nogą i odmawiając odpowiedzi. Nawet gdyby nie był moim partnerem, świadomość, że Simon może odkryć, gdzie jestem, sprawiłaby, że natychmiast bym się przeniosła. "Tak właśnie myślałem i dlatego, moja droga partnerko, nie pozwolę ci odejść." Opada na oparcie i oboje pogrążamy się we własnych myślach, a ja daję Arricowi znać, kiedy będę gotowa, żeby uleczył kości. "Dlaczego powiedziałeś, że jestem odważna?" "Co?" pyta, a ja widzę, że ból zaczyna mu dokuczać. "Wcześniej, powiedziałeś, że wiesz, że jestem inteligentna, współczująca, odważna i samotna. Inteligencję i współczucie rozumiem, samotność wyjaśniłeś, ale dlaczego powiedziałeś, że uważasz mnie za odważną?" pytam go. "Kiedy usłyszałaś moją watahę, nie uciekłaś. Mogłaś. Nie wiedziałaś, że to członkowie mojej watahy. Wyglądałaś, jakbyś była gotowa walczyć, żeby mnie bronić. Dla kogoś, kto nie jest wojownikiem, to wymaga odwagi." Spoglądam na niego, marszcząc brwi. "Skąd wiesz, że nie jestem wojownikiem?" "Nie masz budowy wojownika" mówi po prostu. "Chcesz powiedzieć, że jestem gruba?" pytam, urażona. Ćwiczę na siłowni dla ludzi. Wiem, że powinnam częściej wypuszczać Annikę na bieganie, ale nie mam nadwagi, nawet jak na standardy wilkołaków. "Wiesz, że nie jesteś" mówi, obserwując mnie. "Ale widziałem cię nagą. Ci z nas, którzy walczą w wojnach watah prawie codziennie od lat, nie mają takiej miękkości ciała, jaką ty masz. I zanim zaczniesz wyciągać pochopne wnioski, uważam twoje ciało za bardzo atrakcyjne, bardzo seksowne." Przerywam to, co robię, nie wiedząc, jak na to zareagować. "Seksowna. To nie jest słowo, które było używane do opisu mnie w przeszłości" mówię i zdaję sobie sprawę, że znowu powiedziałam to na głos. Podnoszę wzrok i widzę, że się uśmiecha. "Niektórzy ludzie, tacy jak ja, uważają inteligencję za seksowną. Ale od momentu, w którym cię zobaczyłem, miałem ochotę cię dotknąć, przejechać dłońmi po miękkości twojego ciała." "Niektórzy ludzie, tacy jak ja, z trudem wierzą, że ktoś złapany w sidła na niedźwiedzie miał 'ochotę' mnie dotykać" mówię, przewracając oczami. "To powinno ci powiedzieć, jak silne jest połączenie partnerów. Pomimo tego, jak bardzo to, co robisz, boli, sam fakt, że mnie dotykasz, łagodzi ból. Twój zapach w tym pokoju, który staje się silniejszy, im dłużej tu jesteś, pomaga mi radzić sobie z bólem. Jako Alfie, to jedna z korzyści znalezienia swojej Luny, swojej przeznaczonej partnerki. Jesteś drugą połową mojej duszy i, ryzykując, że zabrzmi to banalnie, dopełniasz mnie na więcej niż jednym poziomie. Teraz mam do ciebie pytanie." "Okej" mówię, nadal skupiając się na jego nodze. "Dlaczego nie uciekłaś?" Przestaję i patrzę na niego jak na wariata. "Byłeś ranny. Gdyby to nie była twoja wataha, zabiliby cię." Te cholerne brwi znowu idą w górę. "I ciebie też by zabili." "Nie ratowałam cię z sidła na niedźwiedzie, żeby zostawić cię na śmierć z rąk dupków, którzy je zastawili!" mówię. "Więc jesteś bardziej uparta niż odważna?" "Nazwij to jak chcesz. Nie zamierzałam zostawić cię na śmierć" mówię. "Dziękuję." Czekam na więcej, a kiedy nic nie słyszę, podnoszę wzrok. "Za co?" "Za wyciągnięcie mnie z sidła na niedźwiedzie, za to, że nie odeszłaś, kiedy mogłem zostać zabity, i za to, że nie pozwoliłaś doktorowi Stevensowi amputować mi nogi." "On naprawdę powinien przejść na emeryturę" mówię. "Dlatego go zastąpisz" mówi arogancko. "Nie zamierzam go zastępować, Warren. Mam szkołę. Mam… laboratoria i egzaminy i takie tam." "Możemy porozmawiać ze szkołą i załatwić te laboratoria. Jak powiedziałem i z pewnością wiesz, będziesz miała więcej okazji do ćwiczenia swoich umiejętności tutaj, w mojej watasze, niż w jakimś ludzkim laboratorium. A egzaminy można zdawać online. Ludzie robią to cały czas. Jakieś inne argumenty, które mogę obalić?" pyta mnie. "Taki arogancki" mamroczę z gniewem. "Pewny siebie" mówi. "Co?" pytam, marszcząc brwi. "Nie jestem arogancki, jestem pewny siebie. Jest różnica." "Jak ty ciągle słyszysz, co mówię?" pytam go. "Jak długo mieszkasz z ludźmi? Chyba zapomniałaś, jak wrażliwy jest słuch wilkołaka, a ja jestem Alfą, mój jest wrażliwszy niż większość." UGH! Mieszkałam z ludźmi wystarczająco długo, żeby przyzwyczaić się do mamrotania pod nosem, bez obawy, że ktoś mnie usłyszy. Teraz będę musiała uważać na to, co mówię, żeby nikogo nie urazić. Słychać pukanie do drzwi. "Proszę" woła Warren. "Czy nikt nie wie, że to jest sala operacyjna?" mamroczę, zapominając już, że on mnie słyszy. "Eee, przepraszam, doktor. Mam tutaj jedną z omeg, która szyje nasze ubrania, ale mówi, że nie wie, jak zaszyć wojownika" mówi Beta Warrena, Charlie. Odwracam się i widzę młodą kobietę o szeroko otwartych oczach, wpatrującą się w nogę Warrena na stole. "Daj mi chwilę, zaraz tam będę" mówię, szybko biorąc ręcznik i przykrywając jego nogę. Nie chcę wdychać zapachu wymiocin podczas pracy. Charlie wyprowadza ją z pokoju, a ja wracam do nogi Warrena. "Okej, umieściłam wszystkie małe kawałki na swoim miejscu pod spodem. Będą tam odłamki, których nie będę w stanie z powrotem włożyć, ale mam nadzieję, że Arric poradzi sobie z brakującymi, małymi fragmentami kości." "Jestem silnym wilkiem Alfa, partnerko. Poradzę sobie" mówi, znowu brzmiąc, jakby się przede mną puszył. "Jasne. Więc, przyłożę duży fragment kości do istniejącej kości i pozwolę ci zacząć ją leczyć, a ja pójdę sprawdzić tych innych wojowników. Kiedy wrócę, skończę umieszczać mniejsze kawałki na wierzchu, a potem możemy cię zaszyć i prawie przywrócić do normalnego stanu, Alfo." "Warren, Yara. Mów mi Warren" mówi i słyszę zmęczenie w jego głosie. Spoglądam w jego brązowo-zielone oczy, jego bardzo ekspresyjne oczy. A teraz te oczy wyglądają na wyczerpane. Przysuwam się bliżej i kładę dłonie na jego klatce piersiowej, popychając go z powrotem do pozycji leżącej. "Może odpocznij, kiedy mnie nie będzie?" mówię łagodnie. "Miałeś długi dzień, a twoje ciało musi się leczyć." Patrzę, jak jego oczy zaczynają się zamykać. Wiem, że to zły pomysł, wiem, że nie powinnam, ale moje palce świerzbią, żeby go dotknąć, odkąd go zobaczyłam. Delikatnie przesuwam palcami po jego włosach, czując, jak są miękkie w miejscach, gdzie nie są pokryte krwią. "Śpij, Warren. Będę tu, kiedy się obudzisz." Nie jestem pewna, co mnie do tego skłania, ale pochylam się i przykładam usta do jego, słysząc, jak wzdycha, gdy jego ciało zapada w głęboki sen. "Śpij dobrze, Warren" szepczę mu do ucha, a potem przykrywam jego nogę i wychodzę z pokoju, informując jego Betę, że ktoś musi pilnować pokoju i chronić ich Alfę, podczas gdy ja idę pomóc pielęgniarkom i omegom w szpitalu.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Chapter 6: Brave – Lekarz stada | Czytaj powieści online na FicSpire