Rin.
Uniosła teraz brew, słysząc, że nigdy nie wziął urlopu. Przecież często wyjeżdżała z nim na te wystawy i konferencje. Dotyczyły inżynierii komputerowej, premier oprogramowania albo twórców gier szukających inwestycji; rzeczy, w które chciał się zaangażować albo wykupić prawa, jeśli mała firma szukała wsparcia.
Dwa lub trzy dni w jego towarzystwie, cztery lub pięć razy w roku, podczas których zatrzymywali się w pięciogwiazdkowym hotelu, jedli razem wszystkie posiłki, uprawiali s*ks każdej nocy, a czasami rano, a nawet kilka razy po południu. Rin uważała każdy z tych wyjazdów za małe wakacje z nim, ale on nie, jak teraz wiedziała.
Usłyszała dzwonek jego telefonu. Wyjął go z kieszeni marynarki, żeby sprawdzić, kto dzwoni. – Muszę odebrać – oznajmił i odwrócił się, żeby odejść, ale potem wskazał na papiery, gdy brała je od Wila. – Podpisz to – powiedział i odszedł, żeby odebrać telefon.
Patrzyła, jak odchodzi, jak po prostu odchodzi, nie dbając o to, że jej serce wypełnia ból. Wątpiła, czy ten mężczyzna w ogóle wiedział, że go kocha. Nie da się go przekonać, żeby nie brał rozwodu, wiedziała to, już ją odprawił lekceważąco.
Oderwała wzrok od niego i jego oddalających się pleców i spojrzała na papiery. Ignorując długopis, który Wil jej podawał, żeby podpisała papiery, tak jak chciał Cal; nie podpisze niczego, zanim tego nie przeczyta.
Stała tam i przeglądała plan wakacji, które zostały dla niej zaplanowane. Jej paszport był dołączony do planu wyjazdu, coś, co trzymał w sejfie w swoim biurze, na wypadek konieczności dokonania nagłych ustaleń podróży, które wymagały danych z jej paszportu. Nie miała paszportu, dopóki się nie pobrali. Zorganizował to, ponieważ czasami musieli wyjeżdżać za granicę.
Tak, był bilet lotniczy w pierwszej klasie, kilka przesiadek, żeby tam dotrzeć, ale cała podróż w pierwszej klasie. Zakwaterowanie w pięciogwiazdkowych hotelach we wszystkich miejscach, w których miała się zatrzymać, i transfery z szoferem do wszystkich miejsc, które miała odwiedzić. To było dość obszerne i było mnóstwo wycieczek, na które mogła się wybrać, wszystko we Włoszech, miejscu, do którego naprawdę chciała pojechać.
Chociaż te wycieczki, jak myślała, były bardziej przeznaczone dla par, zastanawiała się, czy jego sekretarka zaplanowała to z myślą, że wyjadą razem, zamiast być prezentem na pożegnanie z okazji rozwodu.
Przeszła do właściwych dokumentów rozwodowych. Tylko dwie strony. Miała dostać dom, w którym teraz mieszkała, i cztery miliony dolarów, dzień po uprawomocnieniu się rozwodu za sześć tygodni. Zmarszczyła brwi, nigdy tak naprawdę nie rozmawiali o ugodzie. Powiedział jej tylko, że otrzyma rekompensatę za czas spędzony jako jego żona.
Przewróciła kartkę na ostatnią stronę i zobaczyła, że już podpisał i opatrzył ją datą. Nie tylko kazał ją sporządzić, ale także zadbał o to, żeby to się szybko skończyło. Słyszała jego ton i sposób, w jaki wskazywał na papiery, oczekiwał, że zrobi to od razu, podczas gdy on tam stoi i czeka. Albo Wil tu stoi, Cal już odszedł, nie dbając o nią.
Spojrzała na swojego męża, z którym była od trzech lat, jak nadal odchodził przez trawnik, rozmawiając przez telefon. Ta rozmowa była ważniejsza niż nawet pożegnanie się z nią. Rozumiała, że jest zajętym człowiekiem, ale można by pomyśleć, że mógłby poświęcić jej swoją niepodzielną uwagę przez kilka minut, które zajęłoby jej podpisanie tych dokumentów; naprawdę nic dla niego nie znaczyła.
Jej wzrok przeniósł się na Wila, który odchrząknął i ponownie podał jej długopis. – Proszę, podpisz to, Marrin – Użył jej pełnego imienia, tak jak tylko ona nazywała Calvina, Cal. Cal był jedyną osobą, która nazywała ją Rin. Było to postrzegane jako intymne i coś, co robili jako mąż i żona, było osobiste i prywatne tylko dla nich dwojga.
– Naprawdę oczekujesz, że podpiszę coś, na co ledwo rzuciłam okiem. Nie jestem aż tak głupia, Williamie – Oświadczyła. – Podpiszę to, jak przeczytam to dokładnie i upewnię się, że wszystko jest w porządku.
Wil wpatrywał się teraz w nią, wyglądał na trochę zszokowanego. – Zajmuję się umowami przez cały czas i porównam to z umową małżeńską, żeby upewnić się, że wszystko jest właściwie uporządkowane zgodnie z nią. Niech Calvin to przełknie, to będzie tylko jeden dodatkowy dzień czekania. Jeśli tak bardzo się spieszy, żeby się ze mną rozwieść, powinien mi to wysłać wczoraj wieczorem, kiedy to podpisał, i przyjść to odebrać dzisiaj rano – Powiedziała i odwróciła się, i odeszła.
Usłyszała, jak William wzdycha, ale nie spojrzała na niego. Tak, zauważyła, że Calvin podpisał to wczoraj. Spojrzy na to razem ze swoją umową małżeńską. W tej chwili jednak potrzebowała chwili, żeby zachować spokój i nie rozpaść się przed nimi, więc odeszła, tak jak zrobił to sam Calvin.
Zrobi to, co powiedziała, i podpisze to; jej słowo jest dobre. Potrzebowała tylko chwili i nie chciała tego robić przed nimi, więc poszła i usiadła tam na klifie, żeby poświęcić chwilę dla siebie, jak zawsze to robiła. To jest to. Rozwodzi się, on pójdzie dalej i odejdzie od niej, a ona utknie gdzieś pomiędzy wciąż go kochając a nienawidząc go w tym samym czasie. Nienawidząc go za jego obojętny sposób, w jaki to zostało jej przekazane.
Dlaczego nie mógł po prostu poświęcić dziesięciu minut swojego dnia, żeby usiąść i pokazać jej to sam, wyjaśnić to i podpisać to z nią w tym samym czasie? Odwróciła się i spojrzała w dół na dom. Był już przy swoim samochodzie i patrzyła, jak wsiadają i odjeżdżają, i poczuła, jak łzy spływają po jej twarzy.
To już, i wiedziała o tym. Odszedł, żeby nigdy więcej nie być widzianym w tym domu. Po prostu ją zostawił bez nawet podziękowania za pomoc lub miło było być z tobą w związku małżeńskim, nawet bez pożegnania, Rin. Po prostu odjechał i zniknął. Spojrzała na papiery w swojej dłoni i trochę je zmięła.
Musiała wziąć kilka uspokajających oddechów i powiedziała sobie: „Wiedziałaś, że to nadchodzi, weź się w garść, księżniczko. To była bajka w twojej własnej głowie”. Siedziała tam przez długi czas, zanim w końcu wstała i wróciła do domu. Domu, do którego przychodził tylko po to, żeby wejść do jej łóżka i zaspokoić swoje potrzeby s****lne.
Nie domu, do którego kiedykolwiek przychodził, żeby po prostu się zrelaksować, usiąść i porozmawiać. Nie, miał pełną grupę przyjaciół w mieście, żeby to robić. Rin westchnęła, gdy zebrała laptopa i weszła do środka. Najwyraźniej to teraz jej dom. Z jej ust wydobył się szyderczy chichot. To zawsze był jej dom. On tu nie mieszkał, tylko ona. Kupił to miejsce, żeby w nim mieszkała.
Zapytał ją tylko raz, zanim się pobrali: „W jakim domu chcesz mieszkać?”. Przypomniała sobie, jak wpatrywała się w niego tamtego dnia, a on skinął głową. – Po prostu powiedz mi, a ja zadbam o to, żebyś miała wygodny dom, kiedy będziemy małżeństwem.
Nigdy tak naprawdę nie myślała o posiadaniu własnego domu i wzruszyła ramionami: – Coś z widokiem na ocean. I to był dom, który znalazł. Nazywał się Cliffside Manor, ponieważ dokładnie tym był.
Czytała uważnie dokumenty rozwodowe, siedząc i próbując zjeść lunch. Nie była zbyt głodna, ale powinna jeść, nie mogła dać się wciągnąć w tę mentalność, że nie będę jeść i pozwolić sobie po prostu zwiędnąć, ponieważ mężczyzna, którego kochała, jej nie kochał. Nie, była lepsza od tego, silniejsza od tego. Nauczyła się, że nikt jej nie kochał, nawet jako dziecko. To niczym się od tego nie różniło. Po prostu głupio oszukiwała się, myśląc, że to jest prawdziwe, kiedy nawet ona wiedziała, że tak nie jest, nawet wiedziała dlaczego; ponieważ miłość była czymś, czego pragnęła, rodzina była czymś, o czym jako sierota zawsze marzyła, żeby kiedyś mieć.
















