Calvin
Po przyjęciu zaręczynowym Wil, trzymał się od Rin z daleka. Wydawało się, że nie można mu ufać, że nie dotknie tej kobiety. Wiedział, że tamtej nocy nie powinien był tego robić, ale ona właśnie powiedziała, że już do niego nie należy, a on nie lubił słyszeć tych słów. To, że jest z nią po rozwodzie, było o wiele trudniejsze, niż myślał.
Dwa razy w zeszłym tygodniu, przyłapał się na tym, że jedzie autostradą w kierunku jej domu, i musiał zawrócić i wrócić do swojego mieszkania. W pewnym momencie zadzwonił do Wil, żeby wyjść na drinka, potrzebując odwrócenia uwagi od własnych myśli. Sześć tygodni miało być trudniejsze, niż mógł sobie wyobrazić.
Ona też była zdenerwowana na tej klatce schodowej po przyjęciu Wil. Nie mogła nawet na niego patrzeć. Często leżała w ich łóżku i go obserwowała, a on czasem udawał, że tego nie zauważa; innym razem po prostu kazał jej iść spać. Lubiła na niego patrzeć, kiedy myślała, że nie widzi.
Wil pokręcił głową. "Mówiłem ci, żebyś tego nie robił w ten sposób."
"Tak musi być," wymamrotał, wpatrując się w swoją whiskey w barze. "Muszę pojechać do domu, ale nie sądzę, że mądrze jest jechać samemu. Prawdopodobnie uwiodę ją do naszego łóżka." Westchnął.
"Więc, jeśli ona będzie chętna," Wil wzruszył ramionami.
W tym był problem. Prawdopodobnie by była, ale potem musiałby zobaczyć ten wyraz na jej twarzy, ten, który widział na klatce schodowej. Sposób, w jaki odwróciła się od jego dotyku, czego nigdy wcześniej nie zrobiła, i powiedziała mu, żeby po prostu poszedł. Zaskoczył ją tym rozwodem, a potem w dniu, w którym go podpisała, uwiódł ją na zakrwawionej klatce schodowej na oczach wszystkich.
"Nie, ona była zdenerwowana tamtej nocy."
"Huh?" Wil zabrzmiał na zdezorientowanego.
"Nie jestem z tego dumny, Wil. Ale na twoim przyjęciu zaręczynowym," zakręcił whiskey w szklance. "Miałem moją żonę na klatce schodowej." Westchnął i wypił całą zawartość szklanki. "Dwa razy," wymamrotał. Spojrzał na barmana i stuknął w szklankę, aby zasygnalizować, że chce kolejną.
To był ekskluzywny bar, do którego przychodzili tylko bardzo bogaci ludzie. Wybrał go, ponieważ zawsze było cicho i spokojnie. Atmosfera była trochę mroczna, ale pasowała do jego nastroju. Nigdy nie było pijackich awantur jak w zwykłym barze. Żadnej głośnej, irytującej muzyki, w tle grało coś delikatnego i klasycznego. A wszystko, co musiał zrobić, to stuknąć w szklankę, żeby dostać dolewkę.
Wil westchnął i pokręcił głową. "Zastanawiałem się, gdzie zniknąłeś?"
"Hm, ona zdecydowała się pójść schodami. Ja pojechałem windą, a potem po prostu siedziałem w samochodzie, aż wyszła z budynku." Spojrzał na swojego nowego drinka. "Zajęło jej ponad godzinę, żeby wyjść na zewnątrz, i niosła swoje szpilki. Myślę, że zeszła całe 20 pięter."
"To po prostu szalone." Wil zmarszczył brwi. "Anabell mogła do niej zadzwonić, zjeść lunch, chociaż wiesz, że nie wpisała twojego imienia na tym prezencie, prawda?"
"Mm," skinął głową, "prawdopodobnie napisała tę kartkę tego samego dnia."
"Mówiłem ci, że jest wściekła. Nie słuchałeś mnie," stwierdził Wil i skinął na kolejne piwo. Przyniesiono je w fantazyjnej butelce, której w obecnym nastroju nawet nie mógł docenić.
"Więc, muszę pojechać do domu, ale nie mogę jechać sam, więc zgadnij, kto jedzie ze mną?"
"Twój prawnik." Wil zachichotał.
"Tak, i chcę, żebyś ją rozproszył."
"Nie sądzę, żeby była zainteresowana rozmową z mężczyzną, który wręczył jej te papiery."
"Naprawdę mnie to nie obchodzi, po prostu muszę zabrać kilka rzeczy z mojego biura i wziąć jeden lub dwa garnitury z sypialni. Jedna wizyta, a potem zostawię ją w spokoju do dnia, w którym będę musiał ją odebrać i zawieźć na lotnisko."
"Naprawdę sobie nie ufasz?" Wil westchnął. "Normalnie jesteś dość opanowany."
"To jest zupełnie inne. Nie spodziewałem się, że tak się będę czuł, wcale," wymamrotał i wypił drinka. "Odbierz mnie jutro rano." Podał swoją kartę barmanowi, "dla nas obu," powiedział do barmana.
Rano ubrał się ładnie, ale bez przesady, i wszedł do domu w Cliffside, tylko po to, by odkryć, że Rin stoi w holu, z dużym wazonem na stole, i robi kompozycję kwiatową z tych kwiatów. Jej oczy powędrowały na niego, a potem na Wil. "Co mogę dla was zrobić?" zapytała, a następnie wróciła do wkładania kwiatów do wazonu.
"Jestem tu tylko po to, żeby zabrać kilka rzeczy z biura i kilka garniturów," powiedział jej.
"Dobrze." Wzruszyła ramionami. "Nie będę ci przeszkadzać."
Spojrzał na nią i chciał zapytać, czy wszystko z nią w porządku, ale wiedział, że nie, tak naprawdę. Normalnie zawsze się uśmiechała na jego widok. Dziś tego nie zrobiła. Spojrzał na Wil i skinął głową w jej stronę, zanim odszedł.
Usłyszał, jak Wil mówi: "Anabell bardzo podobał się prezent, który jej dałaś."
"Cieszę się," to wszystko, co odpowiedziała, i nie brzmiało to tak, jakby była zainteresowana prowadzeniem small talk.
"Byłem ciekawy, skąd znasz Marilyn Riddley. Wydaje się, że nikt nie wie, kim ona jest. Anabell powiedziała mi, że to pseudonim."
"Chodziłam z nią do college'u. Dzięki temu mam wszystkie jej książki," odpowiedziała Rin.
To zaskoczyło Calvina. Nie wiedział tego, że ma wszystkie książki tej autorki. Wygląda na to, że miała sekrety, o których nie wiedział. Wyjął kilka dokumentów ze swojego biura. Rzeczy, nad którymi pracował, kiedy zostawał tu na noc. Czasami sen nie nadchodził i pracował, gdy Rin spała.
Poszedł na górę i rozejrzał się i, tak, na jej toaletce były dwie książki z nazwiskiem Marilyn Riddley. Nic innego się tu nie zmieniło, wszystko było tak, jak zawsze, schludne i czyste, łóżko posłane, a okna otwarte, aby wpuścić letnią bryzę, co zawsze robiła. Wiedział, że to ma związek z jej przeszłością. Jeden z domów zastępczych nie był zbyt dobry i była zamykana w pokoju bez okien nie raz, a teraz nie mogła znieść przebywania w ciemnej, zamkniętej przestrzeni.
To był również powód, dla którego kupił ten dom. Ich sypialnia była bardzo duża i przestronna, i miała duże okna, aby wpuścić światło. A cała ta otwarta przestrzeń za domem i w kierunku oceanu, miała całe światło i przestrzeń, jakiej kiedykolwiek mogła chcieć. Nic w tym domu nie było ciemne ani klaustrofobiczne.
Podszedł i wyjął garnitury, które musiał zabrać ze sobą, i położył je na łóżku, zanim wszedł do łazienki i otworzył szafkę. Podniósł jej środki antykoncepcyjne i spojrzał na nie. Przestała je brać i, sądząc po wyglądzie, w dniu, w którym podpisali papiery rozwodowe.
Uśmiechnął się lekko, pomyślał, że tak zrobi, to przyniesie mu korzyści w jego planach, również. Wszystko będzie dobrze, przypomniał sobie. Zrozumie, i pomyślał, że trochę się popłacze, przytuli go, może okłada go pięściami, kiedy zda sobie sprawę, co zrobił, ale kocha go. Wiedział to.
Ta miłość zwycięży nad wszelkim gniewem i będzie szczęśliwa, będą szczęśliwi, a on będzie mógł dać jej to dziecko, którego pragnęła, we właściwy sposób. Wrócą z Włoch szczęśliwi i z dzieckiem w drodze, miał nadzieję. Musiał tylko powstrzymać się, dopóki rozwód nie zostanie sfinalizowany, a wtedy będzie mógł dać jej wszystko, czego pragnęła. Zrozumie go.
Włożył je z powrotem do szafki, tam, gdzie zawsze je trzymała, zebrał garnitury i dokumenty i wrócił na dół. Tak naprawdę nie potrzebował żadnego z tych garniturów, tylko dokumentów z jego biura, ale zebranie ich było dobrą wymówką, aby sprawdzić, czy bierze środki antykoncepcyjne.
Nie było jej w holu, ale były tam kwiaty, piękny bukiet kalii z orchideami, i spojrzał na Wil pytająco, a on wzruszył ramionami i powiedział: "Skończyła kwiaty, a potem po prostu wyszła z domu, poszła na spacer. Wyglądało na to, że idzie na klif," stwierdził Wil.
Cal skinął głową, to było jedno z jej ulubionych miejsc. Sama kupiła tę ławkę i kazała ją tam przenieść, aby na niej siedzieć, lubiła bryzę oceaniczną, powiedziała mu kiedyś. Spojrzał w tamtym kierunku, idąc do samochodu, a ona szła w tamtym kierunku, spacerując swobodnie.
















