logo

FicSpire

Wszystko dla ciebie, tatusiu

Wszystko dla ciebie, tatusiu

Autor: Winston. W

2 - William
Autor: Winston. W
8 sie 2025
Nie jestem pewien, co sprawia, że odrywam wzrok od papierów i spoglądam przez zaparowaną deszczem szybę limuzyny. Od wczoraj czuję swędzenie między łopatkami. Coś kłuje mnie pod wykrochmalonym kołnierzykiem koszuli. Gdybym wierzył w te bzdurne czary-mary, pomyślałbym, że to przeczucie. Odkąd wczoraj poczułem, że ktoś mnie obserwuje, nie mogę się skupić na pracy – a nie znoszę takich rozproszeń. Praca jest w końcu jedyną rzeczą, na której warto się skupić. Więc kiedy podnoszę wzrok znad raportów najmu, które leżą mi na kolanach i widzę dziewczynę idącą w deszczu, powtarzam sobie, że to nie mój pieprzony problem. Mnie też zostawiano kiedyś w deszczu. Dosłownie i w przenośni. To tylko koniec świata, jeśli się na to pozwoli. A ja na pewno nie pozwoliłem sobie na użalanie się nad sobą. Kimkolwiek jest ta nieznajoma, nie powinna być na tyle głupia, żeby zapomnieć parasola. Może wyciągnie lekcję z tego, że utknęła na tym długim odcinku drogi bez pomocy. Bóg jeden wie, kiedy ja stanąłem w obliczu tej samej przeszkody, postanowiłem zmienić swoje życie. Postanowiłem, że nigdy więcej nie zostanę wystawiony na deszcz – i tak się stało. W wieku trzydziestu jeden lat to ja teraz zostawiam. Ignorując ukłucie w piersi – i pomimo usilnych starań, żeby zignorować dziewczynę – pochylam się do przodu na tylnym siedzeniu, żeby przyjrzeć się jej lepiej, kiedy ją mijamy. "Stop." Ten ostry rozkaz wydany kierowcy wydobywa się z głębi mnie, z nietkniętej dotąd komnaty. Kiedy siedzę wpatrując się w to widziadło za oknem, swędzenie między łopatkami słabnie i ustaje całkowicie. Nie podoba mi się to. Ani trochę mi się to nie podoba. Kim jest to... stworzenie? Jest przemoczona do suchej nitki, a jej cienka sukienka przylega do napiętego, młodego ciała. Długie blond włosy przylepione są do ramion, szyi i czoła. I ona się uśmiecha. Nie zdaję sobie sprawy, że przysunąłem się tak blisko szyby, dopóki mój nierówny oddech nie zaparuje okna i nie zasłoni mi widoku. Przeklinając z niecierpliwością, otwieram tylne drzwi i wysiadam, zapinając marynarkę. Czynność, którą normalnie wykonuję z przyzwyczajenia, ale tym razem służy również jako metoda ukrycia mojej erekcji. Kurwa. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz jakaś konkretna kobieta tak mnie podnieciła. Oczywiście byłem z kobietami, ale wolę efektywność własnej pięści. Jest szybka i nie wymaga żadnej rozmowy. Uprawiam seks lub masturbuję się tylko po to, żeby zaspokoić potrzeby mojego ciała. Nie dla przyjemności. Z pewnością nie dla miłości. Krótko mówiąc, jestem zszokowany, że w ciągu kilku sekund odczuwam tak bolesny głód tej dziewczyny. Moja kurtka jest coraz bardziej przemoczona, gdy próbuję odróżnić kolor jej sutków przez cienką sukienkę. Wewnętrznym rozkazem, żeby się ogarnąć, sięgam z powrotem do limuzyny po parasol, otwieram go i maszeruję w stronę przemoczonej blondynki. Zbliżając się, czuję obrzydzenie, kiedy atakuje mnie nietypowa fala współczucia. Dziewczyna nie może mieć więcej niż osiemnaście lat. Kto do cholery zostawił ją tak bezbronną na zewnątrz w samej halce? Bo na Boga, czy ona jest bezbronna. Gdyby przejechał ktoś o bardziej złowrogich zamiarach, byłaby w poważnym niebezpieczeństwie, ta piękna, krucha istotka. W obecnej sytuacji nie jestem pewien, czy jest bezpieczna przede mną. Z bliska moje pożądanie płonie jeszcze mocniej. Jest po prostu anielska. Nigdy nie widziałem tak soczystych ust, skóry, która błaga o męskie dłonie. Piersi stworzone, żeby zamącić w głowie słabszemu mężczyźnie. Szerokie zielone oczy. Jest seksualną fantazją, a jednak jej niewinność nadaje jej aurę bycia prawie... niedostępną dla takiego drania jak ja. Zbyt słodka, żeby ją splamić. Nagle trudno mi przełknąć ślinę. "Co ty, kurwa, robisz tutaj w deszczu?" Warkam, znacznie głośniej niż zamierzałem. Jej uśmiech przygasa. Mruga. "I-idę, proszę pana." Proszę pana. To słowo wibruje przeze mnie, pozostawiając zmysłowe zniszczenie na swojej drodze. "Idziesz. Skąd?" "Z domu. Po prostu wyszłam na spacer. Nie wiedziałam, że będzie padać, ale..." Spogląda w górę na niebo i słońce wybiera ten moment, żeby wyjrzeć zza chmur, oświetlając jej twarz. "Nie przeszkadza mi to. Deszcz nie jest niczym strasznym. To tylko znaczy, że anioły oglądają smutny film." "Inne anioły, masz na myśli?" Chryste, nie chciałem tego mówić na głos. Krew, która opuściła mój mózg i przeniosła się do mojego krocza, najwyraźniej wpływa na mnie psychicznie. To prawie zakwalifikowało się jako komplement, a ja ich nie rozdaję. Mówienie miłych rzeczy ludziom sprawia, że chcą zostać w pobliżu, a ja nie jestem zainteresowany towarzystwem. Bycie samemu to mój preferowany stan. "Pewnie myślisz, że zamierzam zaoferować ci mój parasol? Nie zamierzam. Zawsze trzeba być przygotowanym na burzę." Dziewczyna kiwa głową. "Czy mówisz teraz o pogodzie?" szepcze. "Czy... czy nauczyłeś się tej lekcji w życiu?" Jakie to... dziwne, że to ona jest w prześwitującej sukience, a to ja czuję się tutaj całkowicie obnażony. Jest w niej coś, co sprawia, że czuję się odkryty. Jakby widziała mnie na wylot. Może naprawdę spadła z nieba? "I jedno, i drugie" mamroczę, w końcu odpowiadając na jej pytanie. "Czy zawsze zadajesz obcym takie osobiste pytania?" Zastanawia się nad tym. "Tak naprawdę nie spotykam wielu obcych." "Oczywiście, że nie" warkam. "Nie rozpoznajesz niebezpieczeństwa, jakie stwarzają, kiedy jesteś zupełnie sama, chodząc w tym..." Przesuwam palcem po krótkim obszyciu jej sukienki. "Szmacie." Kiedy odrywam wzrok od jej kremowych ud, jestem zaskoczony, widząc jej przymknięte oczy, jej oddech staje się szybki i urywany. Z pewnością nie dlatego, że dotknąłem jej sukienki...? "Och, nie wiem" mamrocze. "Nie każdy obcy, który przejedzie, będzie zły. Jeden z nich może być miłym mężczyzną, który podzieli się ze mną parasolem." "Nie dzielę się moim—" Spoglądam w górę ze zdumieniem, żeby stwierdzić, że teraz osłaniam jej głowę moim parasolem. Umieszczając nas oboje pod nim. Zdecydowanie zbyt blisko dla mojego spokoju ducha. Pachnie świeżymi jabłkami. Dziewczyna chichocze na widok przerażenia, którego nie udało mi się ukryć. "Nie powiem nikomu, że jesteś mięczak. Nie martw się." Wykładam jej o bezpieczeństwie, ale skurcz, który powoduje w mojej piersi, jest dwa razy bardziej niebezpieczny. Ta interakcja może być dla niej niczym, ale to najwięcej, co rozmawiałem z kimkolwiek spoza mojego personelu od lat. Nie pozwalam nikomu się zbliżyć. Nie lubię ludzi. Są leniwi, kłamliwi, oportunistyczni, samolubni. Ich prawdziwe kolory zawsze wychodzą na jaw na końcu. Dlatego nie czuję wyrzutów sumienia, kiedy eksmituję moich lokatorów. Nikt nie jest naprawdę dobry lub godny empatii. Nie wspominając o tym, że byłem na dnie beczki, nie mając nawet dwóch groszy na otarcie się i zbudowałem imperium nieruchomości warte miliardy dolarów. Jeśli nie mogą wymyślić tysiąca dolarów na czynsz, mogą płakać mi w rękaw. Fakt, że tej dziewczynie udało się przełamać moje bariery, nie podoba mi się. Nie lubię, kiedy kwestionuje się moją obojętność. Szczególnie nie podoba mi się ten przebłysk satysfakcji, kiedy nazwała mnie miłym. Nie jestem. Z jakiegoś powodu cholernie chcę, żeby o tym wiedziała.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

2 - William – Wszystko dla ciebie, tatusiu | Czytaj powieści online na FicSpire