Była północ, a krople deszczu bębniły o szyby.
Wewnątrz domu mężczyzna powiedział chłodno: "Podpisz papiery rozwodowe! W ramach rekompensaty dam ci 100 milionów dolarów alimentów".
"Czy znowu zrobiłam coś źle, Edwinie?" – zapytała nieśmiało Cecilia Marshall. W jego obecności zawsze była pokorną służącą.
"Julie wróciła i nie chce cię widzieć! Czas zakończyć nasze małżeństwo. Musisz odejść!" – oświadczył Edwin Coleman, zakładając nogę na nogę i opierając się wygodnie na kanapie. Był przystojny niczym klasyczna grecka rzeźba, ale wyraz jego twarzy pozostawał chłodny jak zawsze.
blade usta Cecilii zadrżały, jakby wpadła do lodowatej wody. Zapytała zszokowana: "Rozwodzisz się ze mną, bo ona wróciła? Czy nasze małżeństwo jest dla ciebie tylko żartem?".
"Od początku nie byłaś tą, którą chciałem poślubić, a dwa lata temu swoimi brudnymi sztuczkami wypędziłaś Julie. Teraz, gdy wróciła, nie popełnię tego samego błędu. Pospiesz się i podpisz papiery! Osiemdziesiąt milionów dolarów za dwa lata twojego żałosnego życia. Powinnaś uznać to za świetny interes". Edwin zawsze potrafił ranić słowami.
"Ja... Co się stanie, jeśli ich nie podpiszę?" – zapytała z goryczą Cecilia.
"Rób, jak chcesz. Mam swoje sposoby, by sprawić, że znikniesz. Legalnie czy nie, nikt nawet nie zauważy".
Jako spadkobierca najbogatszej rodziny w mieście Meaport, Edwin zawsze mógł robić to, na co miał ochotę. Kto by się odważył mu sprzeciwić?
Dwa lata temu rodzina Cecilii postanowiła połączyć się z Colemanami poprzez małżeństwo.
Jednak na bankiecie zaręczynowym Edwina i Juliette, przyrodniej siostry Cecilii, mężczyzna został odurzony narkotykami. Później, w saloniku, Edwin pomylił Cecilię z Juliette i spędzili ze sobą noc!
Następnego dnia skandal z udziałem najstarszej córki grupy Marshallów, która przespała się ze swoim szwagrem, był we wszystkich gazetach.
Stan psychiczny Juliette załamał się i została wysłana na leczenie do domu opieki za granicą.
Wszyscy uznali Cecilię za bezwstydną niszczycielkę rodzin, wytykając ją palcami za to, że poszła do łóżka ze szwagrem!
Edwin znienawidził ją jeszcze bardziej, uznając, że to Cecilia go odurzyła i wślizgnęła się do jego łóżka.
Jednak rodziny Colemanów i Marshallów łączyła wielopokoleniowa przyjaźń. Co więcej, to małżeństwo miało pogłębić te relacje.
Dlatego starszyzna obu rodów, Raymond Marshall i Maria Coleman, nalegali na ślub Edwina i Cecilii.
Ostatnie dwa lata małżeństwa były dla Cecilii piekłem na ziemi!
Jej tolerancja i uczucie niczego nie naprawiły. W zamian otrzymywała jedynie więcej upokorzeń i tortur. Cecilia była wyczerpana, zarówno psychicznie, jak i fizycznie.
Więc co z tego, że Edwin chciał rozwodu? I tak miała już dość!
"Dobrze, podpiszę je, ale mam jedną prośbę".
"No, wyduś to z siebie!" – Edwin był przekonany, że Cecilia myśli o większej sumie pieniędzy!
W końcu tylko na tym mogło zależeć takiej intrygantce jak ona.
"Chcę, żebyś chociaż raz przespał się ze mną jak z prawdziwą kochanką. Przez ostatnie dwa lata, za każdym razem, gdy ze mną byłeś, wołałeś imię Juliette. Tak, sprawiłeś, że czułam się jak najgorsza kobieta na świecie i mam tego dość! Jestem twoją żoną i chcę, żebyś wypowiedział moje imię, sypiając ze mną ten ostatni raz. Jestem Cecilia, nie Juliette!" – po raz pierwszy Cecilia krzyczała histerycznie, drżąc z gniewu!
Przez ostatnie dwa lata, za każdym razem Edwin celowo wypowiadał złe imię! Uprawiał z nią seks tylko po to, by ją ukarać i upokorzyć. Nie było w tym za grosz miłości!
"Och, przestań gadać bzdury. Ktoś na mnie czeka na dole..."
Cecilia parsknęła autoironicznym śmiechem.
Zapewne to Juliette czekała na niego na dole!
"Może poczekać chwilę dłużej. Czekała dwa lata, więc myślę, że będzie wystarczająco cierpliwa przez kolejne kilka minut. Zrób to, co powiedziałam, albo nie. Twój wybór. Nie mam nic przeciwko temu, by media znów o mnie pisały!"
Edwin najbardziej nienawidził gróźb. Jego wąskie usta wykrzywiły się w szyderczym uśmiechu. Kilka sekund później odpowiedział: "Dobrze, zrobię to. Ale żebyś tego nie pożałowała, Cecilio!".
Edwin zerwał się z miejsca, chwycił ją za bluzkę i brutalnie przyciągnął do siebie.
A potem...
Jej pończochy zostały rozerwane...
Mężczyzna nawet jej nie ostrzegł, zanim sprawił jej ból!
"Ała!" – krzyknęła Cecilia, zaciskając oczy z bólu!
Edwin był bezwzględny jak zawsze, niemal okrutny.
Nigdy nie dbał o to, czy ją to boli, czy nie. A może patrzenie na jej cierpienie po prostu sprawiało mu przyjemność!
Dobrze! Bardzo dobrze!
Zapamięta to, zapamięta okrucieństwo tego mężczyzny do końca życia.
"Ceci. Och, Ceci. Jesteś teraz szczęśliwa?"
W końcu wypowiedział jej imię, będąc na niej.
Choć było to wielkie upokorzenie, wreszcie mogła pozbyć się depresji, która prześladowała ją przez całe dwa lata.
Cecilia poczuła łzy spływające po policzkach, gdy powiedziała głosem pełnym bólu: "Edwinie Coleman! Już więcej nie będę cię kochać!".
Edwin usłyszał, co powiedziała, ale postanowił to zignorować. Chwycił ją pogardliwie za szczękę, spojrzał na jej twarz i uśmiechnął się drwiąco!
Była... piękna!
Ta kobieta miała tak ładną i niewinną twarz, ale jej umysł był wypełniony brudem i intrygami.
Dlatego jej tak zwana miłość do niego wywoływała w nim jedynie mdłości.
"Podpisz papiery rozwodowe, weź pieniądze i wyjedź z Meaport na zawsze!"
Powiedziawszy to, Edwin wyszedł, nie oglądając się za siebie, zostawiając ją leżącą na podłodze w nieładzie.
Dwa miesiące później...
W szpitalu.
"Gratulacje, panno Marshall, jest pani w ciąży mnogiej. Ale sugeruję usunięcie jednego lub dwóch płodów, w przeciwnym razie ryzyko będzie zbyt duże!".
Usunięcie?
Nie, nie odbierze prawa do życia żadnemu ze swoich dzieci!
To były jej dzieci, tylko jej! Tak czy inaczej, urodzi je i wychowa na porządnych ludzi...