Pierwszy Rozdział
– Panno Wardolf, powinna pani wymienić aparat słuchowy, inaczej słuch może się pogorszyć – przypomniał doktor Simon Jangger.
Melody Wardolf siedziała właśnie w gabinecie Simona, naprzeciwko niego. Właśnie skończyła dyżur jako pielęgniarka i nie zdążyła jeszcze przebrać się z uniformu.
– Dziękuję, doktorze Jangger. Rozumiem – powiedziała, kiwając głową.
Simon westchnął. – Panno Wardolf, według ostatnich badań, uważam, że najlepiej byłoby, gdyby pani jak najszybciej przeszła operację wszczepienia implantu ślimakowego. Obecnie operacja nie jest aż tak droga. Wszystko, łącznie z rekonwalescencją, będzie kosztować około 600 tysięcy dolarów.
Zrobił pauzę, a jego uśmiech stał się jeszcze łagodniejszy. – Dla pani rodziny to drobne pieniądze, więc nie ma powodu tego przeciągać.
Kiedy Melody zaczynała pracę w szpitalu, rodzina Wardolfów podarowała im dwie importowane maszyny, więc wszyscy wiedzieli, że Wardolfowie są bogaci jak Myszy w Popiele.
Po wyjściu z gabinetu Melody wyjęła telefon i sprawdziła stan konta w aplikacji bankowej. Pokazywało „56 005,83 $”.
To były wszystkie pieniądze, które zaoszczędziła w ciągu ostatniego roku.
Simon miał rację. 600 tysięcy dolarów to nic dla rodziny Wardolfów, ale dla niej to astronomiczna suma.
Melody została adoptowana przez rodzinę Wardolfów. Od najmłodszych lat mogła mieć tylko to, co Wardolfowie dobrowolnie jej dawali, a w zamian musiała okazywać szczerą wdzięczność.
Jeśli czegoś jej nie dali, nie wolno jej było o to prosić. W przeciwnym razie zostałaby uznana za niewdzięczną i nieświadomą tego, co dla niej dobre.
Zanim Melody przebrała się z uniformu i wróciła do domu, było już prawie 19:00.
Ostatnio pogoda w Jembinie była dość ponura. Nieustannie padał lekki deszcz, przez co ludzie czuli się ociężale.
Melody nie mieszkała w rezydencji Wardolfów. Zatrzymała się w mieszkaniu w pobliżu szpitala.
Właśnie otworzyła drzwi, kiedy zauważyła, że światło w przedpokoju jest włączone. Zamarła.
Jeremy Chesson był w domu.
Zwolniła ruchy i ostrożnie sprawdziła, czy nie ma na niej kropli deszczu lub błota.
Jeremy był znanym cudotwórcą w szpitalu w Jembinie. Był także najmłodszym lekarzem, który został ordynatorem oddziału neurochirurgii.
Miał poważną bakteriofobię i nie tolerował nawet najmniejszego brudu.
Okazało się również, że jest narzeczonym Melody.
Aby pomóc im w pielęgnowaniu ich związku, Wardolfowie i Chessonowie pozwolili Melody zamieszkać z Jeremym.
W końcu to tylko z powodu wypadku byli w ogóle zaręczeni.
Melody posprzątała się, zanim weszła. Światło w przedpokoju było włączone, ale w salonie nie.
Mimo to widziała osobę na kanapie. Wyglądało na to, że Jeremy śpi, ponieważ nie zareagował na jej ruchy.
Melody podeszła do niego i zobaczyła, że ma zamknięte oczy. Patrząc na jego twarz, nie mogła powstrzymać się od zauważenia jego długich, gęstych rzęs.
Przydomek Jeremy'ego w szpitalu to Neurobóg. Nie tylko miał tak boskie umiejętności, że w tak młodym wieku doszedł do stanowiska ordynatora, ale miał także boski wygląd.
Jeremy był niezwykle przystojny. Był tak przystojny, że Melody odważyła się na niego patrzeć tylko wtedy, gdy spał.
Nie widziała go od dłuższego czasu. Wyjechał za granicę, aby wziąć udział w konferencji naukowej i wrócił dopiero dwa dni temu. Po powrocie musiał wykonać poważną operację, spędzając wczoraj i dziś około sześciu lub siedmiu godzin na sali operacyjnej.
Pod jego oczami widniały słabe cienie, a jego brwi były lekko zmarszczone, sprawiając wrażenie, jakby nie mógł spokojnie spać.
Okno w salonie było otwarte i wiał zimny wiatr zmieszany z kroplami deszczu.
Jeremy miał na sobie tylko koszulę. Oczy Melody zadrżały, a jej wzrok padł na mały koc, który leżał na fotelu.
Wahająco sięgnęła po koc. Z jakiegoś powodu nie odważyła się iść dalej. Następnie usiadła na fotelu, przycisnęła koc do siebie i ponownie utkwiła wzrok w Jeremym.
Wiedziała, że jest zmęczony, więc nie chciała go budzić. Rzadko miał dużo czasu na odpoczynek.
Jednak w tej chwili jego telefon na stoliku do kawy zaczął wibrować. Melody wzdrygnęła się i instynktownie wyciągnęła rękę, aby go wyciszyć.
Wtedy rozległ się cichy głos. – Co robisz?
Melody odwróciła się i spotkała wzrok Jeremy'ego. Jej serce podskoczyło.
Oczy Jeremy'ego były duże i jasne, nawet w słabo oświetlonym salonie. Jego wyraz twarzy był pusty, gdy wpatrywał się w nią.
Melody całkowicie zamarła. Zająknęła się cichym głosem: – Ja… ja nie zamierzałam nic robić. Po prostu widziałam, że śpisz, więc… ja…
Chciała wyjaśnić, ale była tak zdenerwowana, że plątał jej się język.
Wzrok Jeremy'ego przesunął się w dół, zatrzymując się na jej wyciągniętej dłoni. Melody podążyła za jego wzrokiem, nagle czując, jakby jej prawa ręka została oparzona.
Gwałtownie cofnęła rękę i bezradnie wytarła palce o rękawy, jakby jej palce były brudne.
Następnie spojrzała z powrotem na Jeremy'ego i powiedziała ostrożnie: – Ja… nie dotykałam twoich rzeczy.
Jeremy podniósł głowę, gdy Melody stała tam oszołomiona.
Błysk obojętności przemknął przez jego pozbawione emocji oczy.
– Nie dotykaj ani nawet nie zbliżaj się do żadnej z moich rzeczy. Ile razy mam to powtarzać?
Melody była kompletnie zagubiona. Chciała wyjaśnić, ale nie wiedziała od czego zacząć. Nigdy nie była dobra w słowach.
Zanim się wprowadziła, Jeremy podkreślił, że nie wolno jej dotykać żadnych jego rzeczy.
Mimo że żyli razem jako narzeczeni od ponad pół roku, wszystko w mieszkaniu było wyraźnie oznaczone. Mogła dotykać tylko rzeczy, na których było jej imię. Wszystko inne było zabronione.
Nie wolno jej było nawet wchodzić do miejsc, w których Jeremy spędzał najwięcej czasu. Tak jak w tym dużym salonie, jedyną rzeczą, z której mogła korzystać, był ten mały fotel.
Naprawdę miał poważną bakteriofobię.
Jeremy spojrzał na swój wciąż wibrujący telefon, a jego brwi zmarszczyły się z wyraźnym niezadowoleniem. Powstrzymał się jednak i odebrał telefon.
Zanim osoba po drugiej stronie zdążyła się odezwać, rozkazał: – Pomóż mi kupić nowy telefon i natychmiast go przyślij.
Następnie spojrzał na kanapę i kontynuował: – Znajdź też kogoś, kto wymieni kanapę i zrobi kolejną rundę dezynfekcji.
Powiedział to wszystko zachowując pusty wyraz twarzy.
Melody podążyła za jego wzrokiem. Wtedy zdała sobie sprawę, że mały róg jej koca wylądował na kanapie Jeremy'ego.
Spuściła wzrok, nie odważyła się odezwać ani nawet na niego spojrzeć. Zamiast tego wpatrywała się w swoją prawą rękę. Potem powoli schowała obie ręce za plecami.
Lewa ręka energicznie pocierała prawą. Chciała powiedzieć Jeremiemu, że nie jest brudna.






