logo

FicSpire

Moja Tajemnicza Miliarderka-Była Żona

Moja Tajemnicza Miliarderka-Była Żona

Autor: Ewa Wójcik

CHAPTER 6
Autor: Ewa Wójcik
9 kwi 2025
**Z PUNKTU WIDZENIA ARII** Adam wręcza kwiaty jednej z pokojówek, prosząc ją, by je wstawiła do wazonu, czy cokolwiek. Odchrząkuje, próbując – i żałośnie zawodząc – ukryć swoje zakłopotanie przed matką, siostrą i służbą. „Kwiaty nie były dla ciebie” – mówi, jego głos brzmi twardo, gdy na krótko patrzy na mnie. Ledwie cokolwiek czuję, kiedy to mówi, bo szczerze mówiąc, już mi na tym nie zależy. Chcę po prostu wydostać się z tego domu i nigdy nie wracać. Nawet nie obchodzą mnie moje rzeczy, które jeszcze muszę spakować. Chcę po prostu odwrócić się plecami od tego okropnego życia. Słyszę, jak Eva chichocze. Adam wygląda, jakby chciał coś do mnie powiedzieć, ale potem zmienia zdanie i zwraca się do swojej matki. „Mamo, proszę zwróć jej bransoletkę.” Ona prycha i uparcie potrząsa głową. „Nie pozwolę jej odejść z nią.” Adam mruczy, znak, że powoli traci cierpliwość. „Nigdy wcześniej nie widziałem tej bransoletki, mamo. Należy do Arii. Proszę, oddaj ją.” Matka Adama nie rusza się od razu, by wykonać polecenie, ale kiedy już to robi, robi to z zirytowanym westchnieniem, rzucając bransoletkę w moją stronę. Łapię ją w dłoniach, podczas gdy ona wraca na swoje miejsce, w tej samej pozycji, w jakiej siedziała, kiedy po raz pierwszy weszłam do salonu. Klękam przy bałaganie, jaki pokojówki zrobiły z moich ubrań, a potem zaczynam je układać, spiesząc się, żeby jak najszybciej stąd wyjść i przerwać to powtarzające się uczucie upokorzenia. Adam stoi i po prostu patrzy, jak sprzątam bałagan po jego matce, bez choćby przeprosin od którejkolwiek z nich, co tylko potęguje narastające upokorzenie. Kiedy skończę, wstaję i patrzę Adamowi prosto w oczy, zauważając te same ubrania, które miał na sobie na cmentarzu, i przypominając sobie wszystkie powody, dla których podejmuję najlepszą decyzję w swoim życiu. „Jak już powiedziałam, między nami koniec. Papiery rozwodowe i list o rezygnacji wkrótce do ciebie trafią” – mówię, ignorując to, jak skręciła się jego twarz. „Do widzenia, Adamie.” Odwracam się, zanim zdążę usłyszeć jego odpowiedź. Nie chcę patrzeć na Adama, już nie. Odchodzę od niego, idąc prosto do drzwi i przekręcając klamkę, mam nadzieję, po raz ostatni. Zaledwie zrobiłam krok za drzwi, gdy silna ręka Adama chwyta mnie za ramię i odwraca, żebym na niego popatrzyła. Pracowałam z nim przez siedem lat, cztery z nich jako jego sekretarka, i to wystarczyło, żebym poznała, jakim człowiekiem jest Adam Miller. Zwykle jest opanowany, z pustym wyrażeniem twarzy, które pokazuje, jak bardzo kontroluje sytuację. Teraz Adam nie jest ani opanowany, ani kontroluje sytuację. Wygląda na to, że stracił nad nią panowanie, a znaczenie tych słów już mu nie zależy, gdy trzyma moje ramię w mocnym uścisku. Próbuję uwolnić się z jego uścisku. „Puść mnie” – sykam do niego, ale Adam tylko wężowato mruży na mnie oczy, jego gniew płonie za niebieskimi tęczówkami. „Nie możesz tak po prostu odejść, Arii” – warknął. „Nie możesz mi mówić, co mam robić, Adamie. Przynajmniej już nie. Puść mnie!” „Czy to ma dla ciebie jakiś sens?!” – krzyczy mi w twarz, puszczając moją rękę, by przejechać dłonią po włosach. „Nie możesz tak po prostu mi to wyrzucić.” „To nie jest wyrzucanie, skoro oboje mieliśmy tego dość od chwili, kiedy złożyliśmy przysięgę, którą już złamałeś. Oboje wiemy, że ten związek nigdy nie powinien się wydarzyć, więc przestań i pozwól mi odejść” – mówię, wręcz kipiąc złością, zanim znów próbuję odejść. „A co z dziadkiem? Podejmujesz tak ważny krok, nie rozmawiając ze starym, który to wszystko zorganizował. Człowiekiem, który był dla ciebie tylko dobry.” Odwracam się do Adama, nienawidząc jego próby sprawienia, żebym poczuła się winna. Na chwilę myślę o jego dziadku i próbuję wyobrazić sobie reakcję starego na mój wniosek o rozwód, skoro tak bardzo mnie kocha. Jednak nie waham się. Odmawiam, by te myśli stanęły między mną a moją wolnością. Odmawiam postawienia życzenia innych ponad moje własne szczęście. „Porozmawiam z dziadkiem. Uwierz mi, nie masz się czym martwić” – mówię i znów próbuję odejść, ale oczywiście Adam się nie poddaje i znowu mówi. „Nie podpiszę tego, Arii, nie podpiszę tych przeklętych papierów!” „Co jest z tobą nie tak?!” – krzyczę z frustracji. „Dlaczego nie pozwolisz mi po prostu odejść?” Patrzy mi w oczy, uparcie paląc wzrokiem. „Nie podpiszę papierów i nie przyjmę też twojej rezygnacji. Firma ma swoje zasady, których musisz przestrzegać, i nie możesz po prostu zdecydować się na rezygnację bez uprzedniego wypowiedzenia, zwłaszcza gdy jest dużo pracy w biurze, za którą ci płacę!” Kpię, nie mogąc uwierzyć w jego śmiałość. Nie mogę przejść nad jego egoistycznym myśleniem i całkowitym brakiem skruchy za to, co zrobił. „Masz Sophię, prawda?” – rzucam do niego, a jego brwi się marszczą. „Co to nawet znaczy?” „Wszyscy uwielbiają Sophię. Jest mądra, piękna i potrafi wykonać twoją pracę, a, nie zapomnij o tym, że jest też w ciąży z twoim dzieckiem! Jakże idealne.” Matka Adama podskakuje, zdziwienie widoczne na jej twarzy. Jasne, właśnie dowiaduje się o swoim przyszłym wnuku. „Adamie, czy to, co ona mówi, jest prawdą? Masz dziecko w drodze?” – pyta podekscytowana Ewa. Wyraz twarzy Adama niczego nie zdradza i nawet nie rzuca spojrzenia na matkę czy siostrę. Nadal patrzy prosto na mnie. „Arii, to co się wydarzyło między Sophią a mną, nie było zamierzone, to po prostu...” „Nie śmiej się usprawiedliwiać! Kogo obchodzi, co ona myśli? Sophia jest taka, jaką zawsze na ciebie zasługiwałeś. Jedyną kobietą, która naprawdę zasługuje na to, żeby być moją synową” – wtrąca się matka Adama, dbając o to, żeby rzucić mi niemiłe spojrzenie, które już mnie nawet nie dziwi. Wzruszam ramionami w kierunku Adama, pokazując mu, że miałam rację. Wszyscy chcą Sophii, włącznie z nim, i nawet nie potrafi tego zaprzeczyć. Nadal ignoruje swoją matkę. „Arii, to był wypadek” – mówi ponownie, a ja kiwam głową, jakbym zgadzała się z jego słowami. „Trzy lata temu nie myślałeś tak samo. Nie myślałeś, że przypadkowo się ze mną przespałeś, ale wierzyłeś, że posunęłam się tak daleko, że cię odurzyłam, żebyś się ze mną przespał. Co się zmieniło, Adamie? Bo teraz widzę tylko przeklętego hipokrytkę i tchórza, który woli winić innych za swoje błędy.” Kiedy tym razem odwracam się do niego plecami, nie przestaję iść. Nie odwracam się. „Arii! Arii, wróć, dopóki jestem jeszcze miły. Arii, przysięgam Bogu, jeśli wyjdziesz tymi drzwiami, nie przyjmę cię z powrotem, nawet jeśli upadniesz mi do nóg. Potrzebujesz mnie, Arii. Nie przeżyjesz beze mnie!” Adam krzyczy za mną, ale ja nie przestaję iść, a jego aroganckie słowa tylko podsycają moje pragnienie, żeby jak najszybciej się od niego uwolnić. Wyłączam resztę jego słów, otwierając drzwi i witając swój spokój i wolność. Nigdy nie wrócę do tej smutnej rzeczywistości.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

CHAPTER 6 – Moja Tajemnicza Miliarderka-Była Żona | Czytaj powieści online na FicSpire