logo

FicSpire

Żona grzesznika pana Whitmana: Błąd małżeński

Żona grzesznika pana Whitmana: Błąd małżeński

Autor: Agnieszka Woźniak

Chapter 3
Autor: Agnieszka Woźniak
1 lip 2025
Madeline runęła na podłogę po niespodziewanym kopnięciu. Instynktownie osłoniła brzuch. Zanim zdążyła cokolwiek wyjaśnić, Jon ponownie uderzył ją w głowę. – Suko! Dlaczego Meredith zabiła się dla takiej jak ty?! To ty zasługujesz na śmierć! – każde słowo syknął Jon, zaciskając zęby. Gardził Madeline z całego serca. – Tato, wszystko w porządku. Nie miałam być z Jeremym. Nie winię Maddie. – z drugiego końca pokoju dobiegł cichy szloch Meredith. Kąt ust Madeline krwawił, głowa huczała od bólu. Z trudem podniosła głowę. Zobaczyła Meredith przytuloną do klatki piersiowej Jeremyego. W jej oczach błyszczały łzy. Jeremy tulił płaczącą Meredith. W jego oczach malowała się delikatność, chronił ją. Scena wyglądała na pocieszającą, ale dla Madeline była jak cios w serce. Gdyby nie to, co się stało, żoną Jeremyego byłaby Meredith, a nie dzikie dziecko, które zadomowiło się pod czyimś dachem. Choć nie była sprawczynią tego, co się wydarzyło, w tej chwili czuła się winna po uszy. – Mer, nadal pomagasz tej suce?! Gdyby nie zastawiła tej pułapki, byłabyś już panią Whitman! Nie byłoby ci tak źle, nie próbowałabyś się zabić przez rozstanie z Jeremym. Jesteś za dobra, żeby jej jeszcze pomagać! – Jon był wściekły na swoją córkę. – Tato, przestań – westchnęła Meredith i spojrzała na Madeline wzrokiem pełnym bólu. – Maddie, gdybyś lubiła Jeremyego, mogłaś mi powiedzieć. Nie walczyłabym z tobą o niego. Dlaczego zrobiłaś to tylko po to, żeby go zdobyć? Jestem na ciebie bardzo zawiedziona. – Mer, ja nie… – Jak śmiesz mówić, że to nie ty! – Jon wrzeszczał z furią. – Wciąż się upierasz, ty suko? Dobrze, zabiję cię! Po tych słowach podniósł krzesło. Madeline kuliła się ze strachu, ręce chroniły jej brzuch. – Czego tu jeszcze robisz? Chcesz, żebym cię zabił? – zimno zapytał Jeremy. Jon zamarł, trzymając krzesło. Madeline zadrżała i szybko podniosła się z podłogi. Dla dobra swojego nienarodzonego dziecka musiała stąd uciec. Ukłoniła się przed zgromadzonymi, przed tymi, którzy ją potępiali. Zakryła spuchniętą twarz i o kulawej nodze uciekła. Przy wyjściu zauważyła, że nie ma telefonu. Musiała wrócić. Gdy dotarła do windy, drzwi akurat się otworzyły. Madeline przypadkowo zobaczyła Jeremyego wychodzącego. Stał wyprostowany, nieulękły. Jego delikatne rysy wyróżniały się w tłumie. Ale Madeline zastanawiało, dlaczego tak szybko odchodzi. Nie powinien zostać z Meredith dłużej? Nie odważyła się myśleć za dużo. Schyliła głowę i weszła do windy. Była jak zawstydzona złodziejka. Doszła do drzwi Meredith i zobaczyła swój telefon w kącie ściany. Madeline chciała odejść po telefonie. Ale w chwili, gdy się schyliła, usłyszała z wnętrza pokoju radosny śmiech Meredith. – Hmpf, aż mi się dobrze robi na myśl, jak ta wieśniara dostała w kość, aż nie mogła podnieść głowy. Wieśniara? Madeline nie mogła uwierzyć. Czy ta wieśniara to ona? – Hmpf, gdybym tamtej nocy nie weszła do złego pokoju, to ja spędziłabym noc z Jeremym! Jak mogłam pozwolić, żeby ta wieśniara skorzystała z tego? Aż mnie mdli na myśl, jak Jeremy został zhańbiony przez tę wieśniarę! Po słowach Meredith twarz Madeline pobladła. Zamarła, jakby nagle brakowało jej powietrza. Prawda zaczęła wypływać na powierzchnię, ale Madeline nie miała odwagi w nią uwierzyć.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Chapter 3 – Żona grzesznika pana Whitmana: Błąd małżeński | Czytaj powieści online na FicSpire