Uciekła sprzed ołtarza, co zakończyło się jej własnym upadkiem i stało się jej wiecznym koszmarem. Uciekła z innym mężczyzną, porzucając tego, który ją kochał. Została oszukana przez tego, który zwabił ją do porzucenia męża i doprowadził do śmierci. Powróciła do życia i leżała na ich małżeńskim łożu. Stanowcza, lecz delikatna dłoń objęła jej nadgarstek i poprowadziła jej rękę z powrotem do przodu jego spodni. Spojrzała na swoją małą, bladą dłoń obok jego dużych, opalonych palców i pozwoliła mu wcisnąć jej dłoń w niego. Tak łatwo byłoby pozwolić mu się posiąść, łatwo się mu poddać. Tego pragnęła. Chciała poczuć jego duże dłonie na każdym calu swojego ciała. "Poczekaj," wyszeptała. "Musimy przestać. To nie jest rozmowa." "To lepsze niż rozmowa," powiedział, przykładając usta do jej szyi. "Nie, musimy porozmawiać," powiedziała. "Zejdź ze mnie, pozwól mi się ubrać." "Nie można uprawiać miłości w ubraniach," powiedział, gryząc jej płatek ucha. "Posłuchaj mnie," powiedziała. "Staram się być poważna, okej? Wiem, że nie powinnam była uciekać." "O co w tym wszystkim chodzi?" zapytał chłodnym tonem. "Chcę tylko wszystko naprawić," szczerze spojrzała mu w oczy. Wstręt przemknął po jego twarzy, a jego usta wykrzywiły się w dół, "Rozumiem, co się dzieje. Myślisz, że zapomnę o twojej zdradzie, jeśli pozwolisz mi cię przelecieć."

Pierwszy Rozdział

Catherine Stewart cierpiała okropnie. Gardło paliło ją żywym ogniem, a głowa pulsowała bólem. Uniosła dłoń i dotknęła szyi – skóra pod palcami była gorąca i opuchnięta. Delikatnie nacisnęła, a przeszywający ból wstrząsnął nią. Ręka opadła bezwładnie, a z jej ust wyrwał się jęk. Przez moment zastanawiała się, czy nie umarła. Była pewna, że była na skraju śmierci. W kącie ciemnej celi więziennej pojawiło się mgliste, migoczące światło, wypełniając jej ciało palącym bólem. Światło stawało się coraz jaśniejsze, aż w końcu zamknęła oczy. Ale jeśli umarła, dlaczego odczuwała taki ból? Czy dyrektor więzienia zdecydował się ją uratować w ostatniej chwili? Jęknęła i spróbowała poruszyć ciałem. Poza bólem gardła i pulsującym bólem głowy, czuła się w porządku. Paląca gorączka zniknęła, a jej serce biło miarowo w piersi. – Powinieneś był pozwolić mi umrzeć – wyszeptała. – Umrzeć? – zapytał głęboki głos. – Nigdy. Zamrugała, próbując dostrzec mówcę. Głos brzmiał bardzo podobnie do Seana Blaira, ale to było niemożliwe. Co on by robił w więzieniu? Zamknęła oczy. Może wciąż miała halucynacje, może śmierć trwała dłużej, niż sobie wyobrażała. – Otwórz oczy, Catherine – powiedział głęboki głos. – Nie umierasz i z pewnością nie jesteś w więzieniu. Jęknęła – nie zdając sobie z tego sprawy, znowu mówiła na głos. W więzieniu było samotnie i zbyt cicho. Rozmowa ze sobą wypełniała ciemną pustkę i powstrzymywała ją przed utratą rozumu w ciszy. Jej oczy drgnęły i otworzyły się. Przystojna twarz unosiła się zaledwie kilka centymetrów od jej twarzy, i stwierdziła, że wpatruje się w Seana Blaira. Chociaż minęły lata, wyglądał dokładnie tak samo, jak ostatni raz, kiedy go widziała: mocna szczęka, gładka i ogolona skóra oraz lodowato niebieskie oczy. Jego twarz była surowa i zagniewana, ale nagłe ciepło zalało ją. Uniosła drżącą dłoń i pogładziła go po policzku – wzruszona jego obecnością. Od czasu przybycia do więzienia nie miała ani jednego gościa. Sean nienawidził jej bardziej niż większość, ale jakoś zdecydował się ją odwiedzić. Gorąca fala zakłopotania ogarnęła jej ciało. Wiedziała, że wygląda okropnie. Podczas cotygodniowych wizyt pod prysznicem w więzieniu udało jej się zobaczyć swoje odbicie w polerowanym metalowym lustrze przymocowanym do ściany. Chociaż była sześć lat młodsza od Seana, wiedziała, że mogłaby uchodzić za jego matkę. – Dziękuję, że przyszedłeś mnie zobaczyć, Sean – wyszeptała. Gardło bolało ją przy każdym słowie, ale kontynuowała: – Tak bardzo się cieszę, że cię widzę – to dla mnie tak wiele znaczy. Lodowato niebieskie oczy zwęziły się, a Sean zapytał: – O czym ty mówisz? – Przepraszam – wyszeptała. – Bełkot umierającej kobiety pełnej żalu. – O czym ty mówisz? – zapytał. – Dlaczego wciąż powtarzasz, że umierasz? – Umieram – wyszeptała. – Wiem, że nie zasługuję na twoje przebaczenie, ale proszę, czy mógłbyś potrzymać mnie za rękę przez chwilę? Duża, ciepła dłoń zamknęła się wokół jej dłoni, a ona uśmiechnęła się i odpłynęła w ciemność. *** Sean wpatrywał się w twarz Catherine. Miała zamknięte oczy, a jej długie rzęsy dotykały górnej części policzków. Chociaż jej skóra była blada, wciąż wyglądała pięknie i uroczo. Jej delikatne rysy wyglądały spokojnie, kiedy spała – kiedy nie spała, zazwyczaj były wykrzywione złością i pogardą. – Sprowadźcie mi lekarza – wysyczał. W ciągu kilku minut lekarz domowy stał przy łóżku, sprawdzając parametry życiowe Catherine, mierząc jej puls i osłuchując serce, podczas gdy Sean trzymał ją za rękę. – Ona nie umiera – powiedział lekarz. – Jej szyja jest zraniona, ale wyzdrowieje. – Ona myśli, że umiera – powiedział Sean. – Ma halucynacje i wciąż mówi o więzieniu. – Jest po prostu wyczerpana – powiedział lekarz. – Dużo dziś przeszła. Pozwólcie jej odpocząć. Sean spojrzał na jej twarz. Pod oczami miała głębokie, fioletowe cienie, a okropny, niebieski siniak rozciągał się na jej delikatnej szyi. Westchnął i uwolnił jej małą dłoń ze swojej. Pogładził delikatną skórę na jej policzku, a jej oczy drgnęły i otworzyły się. Jej źrenice rozszerzyły się ze zdziwienia. – O, naprawdę tu jesteś – wyszeptała. – Myślałam, że śnię. Serce Seana zabiło mocniej w jego piersi – cieszyła się, że go widzi. Zamknął oczy i zmusił dziwne, pełne nadziei uczucie, by zniknęło. Była zdezorientowana i miała halucynacje. Delikatny uśmiech na jej ustach nie był dla niego. – Czego chcesz, Catherine? – zapytał. – Czy to miejsce naprawdę jest dla ciebie więzieniem? Czy nadal chcesz uciec? – Uciec? – zaśmiała się gorzko. – Jaką mam nadzieję na ucieczkę? Umieram, Sean. Odsiedziałam swoje za błędy i po prostu chcę, żeby to się skończyło. – Chcesz umrzeć? – zapytał Sean. – Tak – jęknęła. – Wszyscy mnie okłamali, Sean. Ludzie, którym ufałam, zdradzili mnie i nie mam już nic, na co mogłabym mieć nadzieję. Śmierć byłaby miłosierna. Powinieneś był dokończyć robotę. Odsunął dłoń od jej twarzy i zerwał się z siedzenia. Jego pierś bolała. Wolałaby umrzeć, niż być z nim. Życzyła sobie, żeby ją zabił. Był głupcem, że w ogóle pozwolił sobie na nadzieję. – Pilnujcie jej – rozkazał służącemu, wychodząc z pokoju. *** Catherine poderwała się gwałtownie, gdy drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Potarła oczy i rozejrzała się. W pokoju było ciemno, ale nie tak czarno, jak w jej celi więziennej. Cienki promień złotego światła słonecznego przedostawał się przez szczelinę w zasłonach. Zasłony? W więzieniu nie było zasłon – tylko wąska szpara okienna, wysoka na metr i szeroka na trzydzieści centymetrów. Zamrugała, starając się zmusić oczy do skupienia. Nie była w swojej celi więziennej. Zamiast wilgotnych betonowych ścian, zobaczyła złote tapety w lilie. Jej wąskie więzienne łóżko zniknęło, a ona znalazła się w miękkim łóżku typu king-size, owinięta puchową kołdrą. Rozejrzała się po pokoju i ze zdziwieniem stwierdziła, że jest znajomy – to jeden z pokoi gościnnych w posiadłości rodziny Seana Blaira. Spędziła tu piętnaście dni wiele lat temu. Uniosła ręce nad głowę, zaskoczona tym, jak łatwo i lekko się poruszały. Powoli, wysunęła nogi z łóżka i boso przeszła po miękkim, jedwabnym dywanie. Przeszła przez zaciemniony pokój do antycznej toaletki i wpatrywała się w lustro. Nie mogła uwierzyć w to, co widziała – znowu była piękna i młoda. Drobne zmarszczki wokół oczu i ust zniknęły, a jej skóra była gładka i jędrna. Dotknęła własnej twarzy, zdumiona, jak miękka jest pod jej palcami. Ledwo ośmielając się wierzyć własnym oczom, pochyliła się bliżej lustra i spojrzała jeszcze raz. Pod oczami miała ciemne cienie, ale jej usta były pełne i okrągłe. Najbardziej cudowne ze wszystkiego było to, że jej włosy znowu były długie, ciemne i gęste – a nie siwiejące, kruche i krótkie. Tak bardzo rozproszyła ją młoda twarz, że prawie nie zauważyła okropnego, fioletowego siniaka na szyi. Przesunęła palce z twarzy na siniak i westchnęła – siniak miał kształt dłoni. Ktoś próbował ją udusić. – Halo? – zapytała, pewna, że gdzieś w dużym pokoju jest służący. – Tak, pani Blair? – odpowiedział służący z kąta pokoju. Catherine zamarła – pani Blair? Musiała się przesłyszeć. – Jaki jest dzień? – zapytała. – No, naprawdę, pani Blair, powinna to pani wiedzieć – upomniał ją służący. – To pani dzień ślubu – chociaż zrobiła pani wszystko, żeby go zrujnować. – Mój dzień ślubu? – wyjąkała. – Myślę, że powinna pani się położyć i odpocząć – powiedział służący. – Albo będę musiał powiedzieć panu Blairowi, że pani wstała i wyszła z łóżka. Catherine skinęła głową i wróciła do dużego łóżka. Opadła na miękką powierzchnię i owinęła się ciepłą kołdrą. Zakręciło jej się w głowie. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętała, było to, że płonęła z gorączki w swoim małym więziennym łóżku. Jak znalazła się w domu Seana Blaira? I dlaczego znowu wyglądała młodo? – Jesteś pewien, że to mój dzień ślubu? – zawołała przez pokój. – Na pewno – powiedział służący. – Czy jest pani pewna, że czuje się dobrze, pani Blair? – Nie wiem – powiedziała. Zamknęła oczy i próbowała to wszystko zrozumieć. Jej dzień ślubu był dziesięć lat temu – o czym mówił służący? I dlaczego służący nazwał ją panią Blair? Nigdy nie wyszła za Seana. Chociaż wydarzyło się to dziesięć lat temu, pamiętała to wszystko tak wyraźnie: przygotowania do ucieczki z Marco Jacobsem i Madison Stewart, bieg przez zalesioną posiadłość, psy ścigające ją. Zadrżała i przejrzała resztę swoich wspomnień, zastanawiając się, czy ich wszystkich nie wymyśliła. Potrząsnęła głową – nigdy nie mogła wymyślić tyle bólu i cierpienia. W kącie pokoju usłyszała szept służącego: – Tak, pan Blair nie śpi. Kilka minut później drzwi otworzyły się z hukiem i Sean Blair wpadł do pokoju. – Mam nadzieję, że czujesz się na siłach, żeby porozmawiać – powiedział. – Ponieważ musimy sobie kilka rzeczy wyjaśnić.

Odkryj więcej niesamowitych treści