Madeline czuła się tak źle, jakby tysiąc razy dźgnęło ją w serce nóż. – Jeremy, mówię prawdę!
– Dla mnie nic nie jest ważniejsze niż uczucia Meredith. Co za bzdury pleciesz?
Jego riposta była niezrozumiała. Tak bezpośrednia, że przebiła Madeline serce niczym ostry miecz.
Dla niego prawda więc nie miała znaczenia. Ważne było, że kochał Meredith, a ten fakt przeważał nad wszystkim.
Poczuła, jak serce opada jej niczym kamień. Było jej, jakby straciła wszelką nadzieję i mogła tylko tęsknić za tym mężczyzną.
Madeline smutno się uśmiechnęła i powiedziała: – Dobrze, przeproszę.
Znosiła dręczący ból w ciele i schyliła głowę, by przeprosić Meredith.
Zauważyła ukradkowe uśmieszki Meredith. Ten triumfalny uśmiech oślepiał ją.
Nigdy nie pomyślałaby, że Jeremy zignoruje prawdę dla Meredith. Jedynym powodem była jego miłość. Kochał ją tak bardzo.
W następnych dniach Madeline już nigdy więcej nie zobaczyła Jeremy’ego.
Chciała znaleźć pracę, by podnieść na duchu; nie chciała się dłużej zadręczać tylko dlatego, że Jeremy jej już nie kochał.
Madeline studiowała projektowanie biżuterii i ukończyła studia z wyróżnieniem. Wstawiła swoje CV do internetu i po pewnym czasie dwie firmy zaprosiły ją na rozmowy kwalifikacyjne. Po porównaniu obu firm, Madeline wybrała tę bliższą domu.
Myślała, że praca pozwoli jej się odwrócić od myśli o nim, ale wciąż nie mogła przestać myśleć o Jeremy’m.
Mimo całej jego urazy i pogardy.
Wczesne jesienne wieczory były już nieco chłodne, więc pracownicy firmy dawno już skończyli pracę. Madeline natomiast została w biurze sama, by dokończyć swoje zadania.
W domu i tak byłaby sama. Dlatego wolała pozostać i zagłuszyć się pracą.
Była prawie dziesiąta i Madeline poczuła głód.
Dotknęła brzucha i przypomniała sobie, że nosi w sobie dziecko. Nagle poczuła ciepło i zadowolenie.
Kiedy miała już wychodzić, zadzwonił jej telefon, grając niestandardową melodią.
Serce Madeline podskoczyło i chwyciła telefon w panice.
Nazwa na wyświetlaczu wydała jej się nierealna.
Jeremy dzwonił do niej z własnej woli. Po chwili wahania Madeline szczęśliwa odebrała.
– Jeremy…
– A… Tak, Jeremy, jesteś niesamowity. Kocham cię…
Z drugiej strony telefonu dochodziły jęki kobiety. Przeniknęły do uszu Madeline, a za nimi niski jęk mężczyzny.
Madeline trzymała telefon w ręku, czując, jakby serce spadło jej z nieba do piekła. Nagle, niekontrolowany ból przeszył jej serce.
Szybko rozłączyła się, chcąc wymazać te głosy z pamięci. Jednak łzy już bez kontroli spływały po jej policzkach.
Znużonym ciałem wróciła do domu i wyjęła butelkę czerwonego wina z barku Jeremy’ego.
Po kilku łykach Madeline w końcu zrezygnowała z tej metody tortur. Nie mogła pozwolić, by dziecko w jej brzuchu cierpiało razem z nią.
Jednak Madeline ostatecznie się upiła. W sennym otępieniu ujrzała mężczyznę, którego kochała przez 12 lat, idącego w jej stronę.
Był wysoki i niezwykle przystojny. Jego temperament i wygląd były niesamowicie wybitne. To był mężczyzna, za którym tęskniła dniem i nocą. To był mężczyzna, którego kochała, ale którego nie mogła zdobyć.
Madeline odrzuciła kieliszek i zataczając się ruszyła w stronę Jeremy’ego. Owinęła ręce wokół jego szyi i uniosła zaczerwienioną, pijaną twarz, by spojrzeć na niego.
– Jeremy, nie pozwolę ci wiązać się z innymi kobietami. Jeśli czegoś potrzebujesz, możesz do mnie przyjść. Jestem twoją żoną!
Miała zamiar dać z siebie wszystko. Mówiła coś poniżającego, czego nigdy wcześniej nie powiedziała.
Kochała go. Kochała go całym sercem. Mogła dla niego wyrzucić całą swoją godność i pychę.
Jeremy był sfrustrowany i z obrzydzeniem odepchnął ją.
Mimo to, Madeline była jak rzep. Znowu rzuciła się na niego, a nawet zaczęła rozpinać mu ubranie. Następnie stanęła na palcach i próbowała go pocałować.
Poczuła ostry zapach perfum. To były perfumy Meredith.
Mimo to, zmusiła się, by zignorować zapach i nadal zachowywać się w rozpustny sposób.
Być może to była jej ostatnia szansa na odrobinę jego uczucia. Chciała stać się najtańszą i najbardziej bezwstydną kobietą, jaką kiedykolwiek widział. Chciała tylko zachować piękne wspomnienia, zanim odejdzie…
















