MICHAEL
– Czyż to nie piękne? – Jacob wskazał na antyczny regał przede mną. W jego oczach tańczyły gwiazdy, jakby odkrył skarb narodowy.
Szczerze mówiąc, to był najbrzydszy mebel, jaki kiedykolwiek widziałem, ale ugryzłem się w język.
– Och… tak… przepiękne! – odparłem. Nie chciałem go ranić.
– Myślę, że we dwóch bez problemu wniesiemy to do ciężarówki. Wyglądasz, jakbyś ćwiczył – Jacob zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów.
Aha, czyli jednak zauważył.
– Dam radę – zapewniłem.
Mogłem trochę przecenić swoje siły, bo przez następne godziny gorzko żałowałem tej decyzji.
Przenoszenie tego ohydnego regału okazało się istną mordęgą. Byłem zlany potem, dyszałem jak parowóz i marzyłem, żeby ktoś skrócił moje męki, a przecież dźwigałem tylko jeden koniec, podczas gdy Jacob niósł drugi. Ciekawe, jak on się czuje.
Cudem przeżyłem wpychanie tego klamota do jego mieszkania. Postawiliśmy go w kącie. Nie byłem w stanie dłużej ustać na nogach i opadłem na podłogę.
– Nie było tak źle, jak myślałem – Jacob usiadł obok mnie i z podziwem wpatrywał się w regał.
– Mów za siebie, Kapitanie Ameryka – wymamrotałem.
– Co? Coś mówiłeś? – zapytał Jacob.
– Nic! Nic nie mówiłem. – Wciąż ciężko dyszałem.
– Wszystko w porządku? Przepraszam, nie chciałem cię zamęczyć – Jacob zaśmiał się. Wstał i wyszedł, po czym wrócił z butelką wody i mi ją rzucił.
Szybko odkręciłem zakrętkę i wypiłem duszkiem całą zawartość.
– Wyglądasz, jakbyś się w ogóle nie zmęczył. Jakie ćwiczenia dają ci taką super siłę? – zażartowałem.
– Wiesz, kiedyś byłem komandosem – odparł.
O kurde…
– Chyba żartujesz – nerwowo zachichotałem. Alison, dzięki, że pominęłaś tę drobną informację!
– Tak, to nic wielkiego. Wróciłem do domu i zamierzam wrócić na studia, a potem zacząć nową karierę – wzruszył ramionami.
Nie powiedziałem nic więcej. Dla niego to nic wielkiego, ale w moich oczach stał się pięć razy bardziej przerażający.
– Powinieneś zdjąć koszulkę – powiedział nagle Jacob. Zaskoczony spojrzałem na niego.
– Co? Słucham? – Zrobiłem skołowaną minę.
– Zdejmij koszulkę, Michael. Jesteś cały mokry. Mogę ją wrzucić do pralki, a ty możesz wziąć prysznic, jeśli chcesz – zaproponował Jacob.
Nagle poczułem się nieswojo, chociaż Jacob widział mnie już bez koszulki nad jeziorem. Ale wtedy było ciemno, a teraz siedzieliśmy w jasno oświetlonym pokoju.
– Eee… nie, spoko. Nie muszę. Zaraz idę do domu – wymamrotałem.
– Daj spokój. Nie wypuszczę cię stąd bez kolacji – odparł.
– Dobra, to pójdę do łazienki się przebrać – powiedziałem, wstając.
Jacob też wstał.
– Dlaczego się wstydzisz? Przecież obaj jesteśmy facetami, po prostu zdejmij ją i mi daj – Jacob zmrużył oczy.
– No tak, ale ty jesteś… po prostu nie chcę, żebyś… – zacząłem się jąkać, bo nie miałem pojęcia, co chcę powiedzieć.
Na twarzy Jacoba pojawił się cień.
– Co, myślisz, że tylko dlatego, że jestem gejem, patrzę na wszystkich facetów jak napaleniec? – warknął.
– Co? Nie powiedziałem tego. – Cholera, znowu go uraziłem.
– Ale tak myślisz. Że jak tylko zobaczę cię bez koszulki, to obudzi się we mnie seksualny demon geja i spróbuje cię pożreć. O to chodzi? – domagał się odpowiedzi.
Nie mogłem się powstrzymać od śmiechu. Nigdy nie słyszałem czegoś równie absurdalnego.
– Jacob, proszę cię, źle mnie zrozumiałeś!
– Wiedz, że jestem gejem, ale mam swój gust. My, geje, nie lecimy na pierwszego lepszego faceta, którego zobaczymy. Mamy standardy. To działa tak samo jak u hetero – powiedział stanowczo Jacob.
Dobra, dość tego. Muszę mu udowodnić, że się myli.
– Jacob, po prostu znowu poczułem się niepewnie. Nie o to mi chodziło. – Ściągnąłem koszulkę przez głowę i rzuciłem ją na podłogę. – No, już. Widzisz? Nie mam problemu ze zdjęciem koszulki przy tobie!
Jacob zmierzył mnie wzrokiem. Na jego ustach pojawił się ledwie widoczny uśmiech, gdy podszedł bliżej.
– Więc… – powiedział. Jego głos nagle stał się niski i zachrypnięty.
– Więc? – zapytałem niewinnie.
– Teraz, kiedy ci się dobrze przyjrzałem, doszedłem do wniosku, że miałeś rację. Nie powinieneś był zdejmować koszulki przy mnie – powiedział i położył mi rękę na ramieniu.
Moje serce zabiło szybciej. Do czego on zmierza?
– Co masz na myśli? – zdołałem wykrztusić.
– Twoje ciało… Jest zbyt piękne. Mój homoseksualizm się obudził i nagle cię pożądam – uśmiechnął się i uniósł mój podbródek.
Co… znowu sobie ze mnie żartuje?
– Ha, ha, Jacob. Bardzo śmieszne. Jesteś dupkiem – wydałem z siebie nerwowy chichot.
– Zgadza się. Lubię kutasy. A poza tym te sutki mnie podniecają – powiedział Jacob z nonszalancją.
Roześmiałem się głośno i odepchnąłem go. Ten palant sobie ze mnie kpi i próbuje mnie zawstydzić. Jeszcze mu za to odpłacę!
– Nie zmuszaj mnie, żebym cię uderzył. Nie obchodzi mnie, że jesteś starszy.
– No dalej, uderz mnie, mięśniaku. Pokaż, co potrafisz – Jacob rzucił mi wyzwanie. W jego zielonych oczach błyszczały iskierki psot.
– Daj spokój. Nie zamierzam walczyć z byłym komandosem. Nie mam ochoty umierać – pokręciłem głową.
– Co, boisz się? No dalej, słodkie sutki… uderz mnie. Muszę sprawdzić, czy potrafisz obronić moją siostrę – Jacob zaśmiał się i lekko mnie popchnął.
– Nie, Jacob – powiedziałem i odtrąciłem jego rękę, którą próbował mnie szturchnąć.
– No zrób to, pobij mnie. No dalej! Nudzisz mnie – powiedział i znowu mnie popchnął, żeby mnie sprowokować.
Tym razem sam się o to prosił.
Wyprowadziłem cios, ale z łatwością go uniknął. Próbowałem go trafić, ale unikał każdego mojego ataku.
– Co… to wszystko, na co cię stać? – Jacob mnie prowokował.
Postanowiłem dać z siebie wszystko i rzuciłem się na niego. Chyba się tego nie spodziewał, bo upadł na ziemię, a ja wylądowałem na nim.
– Wow, stary, mówiłem ci, że nie jestem zainteresowany. Nie narzucaj mi się! – powiedział Jacob.
Złapałem go za kołnierz.
– Jesteś kretynem – roześmiałem się.
– A ty… – Jacob przerwał i jego wyraz twarzy nagle się zmienił. Jego oczy rozszerzyły się, gdy poczuł mojego nabrzmiałego penisa przyciśniętego do swojego ciała.
Niech mnie ktoś zabije. Natychmiast.
















