Ethan nie zdemaskował jej żałosnej próby kłamstwa. Zawołał ją od boku stołu jadalnego. „Chodź jeść. Najpierw umyj ręce”.
Promienie światła z żyrandola padały na niego. Bez garnituru i krawata, wełniany kaszmirowy sweter dodawał mu domowego ciepła. Nawet jego elegancka twarz była mniej chłodna niż zwykle.
Miał na sobie fartuch, który kupiła mu trzy lata temu. Wyglądało, jakby nic się nie zmieniło
















