Cała ta sytuacja, to było tak, jakby włączył się na niej cichy alarm. Za każdym razem, gdy na nią spojrzałem, uruchamiał się, a ochroniarz Tyler dopadał mnie jak piekielny ogar. Nie zliczę, ile razy wpadł na moje ramię, popchnął mnie albo powalił na ziemię (kilka nielegalnych zagrań, muszę dodać). Pod koniec treningu kipiałem z wściekłości, a wtedy zobaczyłem, jak obejmuje ją ramieniem, a ona się
















