"Nawet nie waż się wychodzić z tego pokoju, rozumiesz?!" Beta Ryan zatrzasnął drzwi, wciągając wcześniej swoją córkę do magazynu za domem stada. Był wściekły, gdy znalazł Abby kręcącą się po terenie, gdzie odbywało się przyjęcie powitalne dla Króla.
Abby gorliwie pokiwała głową. Trzęsła się ze strachu, widząc, jak bardzo rozzłoszczony był jej ojciec. Chciała, żeby sobie poszedł, więc zgadzała się na wszystko, co mówił i przyjmowała wszystkie obelgi, które w nią ciskał.
"Nie chcę widzieć twojej ohydnej twarzy! Nigdy nie pozwól nikomu cię zobaczyć, ani dowiedzieć się, że mam taką córkę jak ty! Zrujnujesz szansę swojej siostry!"
"T-tak, ojcze..." Abby powstrzymywała łzy. Przygryzła wargę i wpatrywała się w zakurzoną i brudną podłogę pod swoimi stopami. Jej serce tak bardzo bolało.
To nie był pierwszy raz, kiedy jej ojciec traktował ją jak śmiecia, ale oczywiście to nie był też ostatni raz.
"Jeśli odważysz się pokazać swoją brzydką twarz i bliznę przed wszystkimi i zawstydzić swoją siostrę, to cię pobiję i skuę twoje nogi łańcuchem, żebyś nie mogła już nigdy wyjść z tego pokoju!"
"Tak, ojcze. Rozumiem." Po jej policzkach popłynęły grube łzy, ale Abby bardzo się starała, żeby nie wydać z siebie ani jednego szlochu, przynajmniej dopóki jej ojciec jej nie zostawi w spokoju.
Dziś nowy król wilkołaków odwiedzał ich stado w ramach swoich obowiązków jako nowy suweren tego królestwa. Ich stado było dziewiątym, które król odwiedził, co oznaczało, że było ostatnim.
Ale celem tej wizyty nie było tylko spotkanie z poddanymi, ale także znalezienie swojej partnerki.
Tak, nowy król miał dwadzieścia dziewięć lat i jeszcze nie znalazł swojej partnerki. To była jego ostatnia próba jej znalezienia, zanim ucieknie się do wyboru partnerki i zdecyduje, która kobieta będzie królową u jego boku.
Dlatego wszystkie kobiety w stadach oszalały, myśląc, że nawet jeśli nie są przeznaczoną partnerką Króla, to Król wybierze jedną z nich, jeśli zrobią na nim duże wrażenie, w tym młodsza siostra Abby, Hanna.
Hanna była bardzo piękna, była pięknością tego stada i wielu mężczyzn było w niej zakochanych, a jednak, mimo że skończyła dwadzieścia lat, nie znalazła jeszcze swojego partnera. Dlatego ich ojciec postawił na to wszystko. Chciał, żeby wszystko było idealne, a Abby zawsze będzie dla niego przekleństwem.
"Zrobisz krok poza ten pokój, a złamię ci nogi, żebyś nie mogła już więcej chodzić!"
Abby kiwała głową, aż szyja zaczęła ją bardzo boleć. Nie odważyła się spojrzeć na obrzydliwy wyraz twarzy ojca. Nawet po latach niesprawiedliwego traktowania w ten sposób, nadal nie mogła się do tego przyzwyczaić.
Po rzuceniu jeszcze kilku obelg, Beta Ryan w końcu oszczędził córkę, zostawiając ją samą. Zatrzasnął drzwi bardzo gwałtownie, aż gruz i kurz spadły z dachu.
A kiedy została naprawdę sama, Abby osunęła się na podłogę. Przytuliła się i wybuchnęła płaczem. Nikt nie był w stanie jej usłyszeć. Głośna muzyka na zewnątrz zagłuszała samotny dźwięk jej smutków.
Jej sukienka była zniszczona, a włosy potargane, ale nie mogła się tym bardziej przejmować. Nikt nie pomyśli, że jest piękna z tą brzydką blizną na twarzy, bez względu na to, co założy i jak nieskazitelnie uczesze włosy.
Abby zapłakała się na śmierć, do czego się przyzwyczaiła. Straciła rachubę, ile razy to robiła. Nie pamiętała nawet, kiedy ostatni raz zasnęła z lekkim sercem i uśmiechem na twarzy.
A kiedy obudziła się, bo podłoga była zbyt zimna, a chłodny wiatr wiał przez szczeliny w drewnianych ścianach, usłyszała, że głośna muzyka wciąż gra w oddali w najlepsze, a wokół niej było bardzo ciemno. Nikt nie przejmował się wystarczająco, żeby rozpalić ogień w magazynie.
"Jestem głodna..." Abby złapała się za brzuch. Nic nie jadła od rana, bo była podekscytowana imprezą, myśląc, że może w niej uczestniczyć. W końcu ta impreza była dla wszystkich członków stada, a jeśli miałaby wystarczająco dużo szczęścia, miała nadzieję, że zobaczy Króla.
Chciała zobaczyć mężczyznę, o którym wszyscy tak trąbili.
"Chcę się czegoś napić..." Abby poczuła, że jej gardło jest bardzo obolałe, a jej głos pękał przy każdej sylabie.
Jednak pukanie do drzwi przestraszyło ją. Abby wstrzymała oddech, gdy zdała sobie sprawę, że ktoś tu jeszcze jest, a jedyną osobą, która wiedziała, że tu jest, był jej ojciec, a on dawno o niej zapomniał, ponieważ byłby bardzo zajęty pomaganiem Hannie.
"Czy ktoś jest w środku?"
Abby nigdy nie słyszała tego wyjątkowego głosu, a kiedy powąchała powietrze, w ogóle nie mogła rozpoznać zapachu tej osoby. Może dlatego, że jej wilk i tak był bardzo słaby. Od incydentu, który wydarzył się dziesięć lat temu, straciła niektóre ze swoich zdolności jako wilkołak. Ale z jakiegoś powodu stała się trochę niespokojna.
"Wiem, że tam jesteś, otwórz drzwi." Jego głos był wymagający, co jeszcze bardziej zaniepokoiło Abby.
Nie mogła wyjść, ojciec wyraźnie ją przed tym ostrzegł. Naprawdę by ją pobił i połamał nogi, gdyby zrobiła krok poza to miejsce.
"Otwórz teraz drzwi, albo je wyważę." W jego głosie była złośliwa nuta, gdy niecierpliwie warknął.
"K-kim jesteś? Nie mogę wyjść. Proszę, odejdź!" Abby trochę się zająknęła.
















