Humphrey wyszedł ze swojego pokoju dokładnie w chwili, gdy Nina wyszła ze swojego. Jego twarz natychmiast się rozjaśniła. – Gdzieś wychodzisz, Nino?
Stała z rękami wciśniętymi w kieszenie, wpatrując się w niego tymi uderzająco jasnymi oczami. Było coś wiedzącego w sposobie, w jaki patrzyła na swojego nazbyt gorliwego starszego brata. – Właśnie wychodzę. Nie czekaj na mnie z kolacją.
– Co? Ale mieliśmy dziś wieczorem urządzić twoją powitalną kolację. – Uśmiech Humphreya nieco osłabł.
Nina przechyliła głowę na bok. – Naprawdę? Bo z tego, co mówi mi Jessica, nikt w tym domu tak naprawdę mnie tu nie chce.
– To nieprawda. Ja chcę, żebyś tu była. – Humphrey objął ją ramieniem z wyćwiczonym ciepłem. – Jasne, tata nie może dziś przyjść, ale to nic – my, bracia, możemy cię godnie powitać.
– Och? – Nina spotkała jego wzrok. – A gdzie są ci moi witający bracia?
– No cóż… – Uśmiech Humphreya zachwiał się, by znowu się ustabilizować. – Pewnie są po prostu czymś zajęci w tej chwili.
– To zadzwoń do nich. – Jej głos był zwodniczo lekki. – Teraz. Tutaj.
– Teraz? – Zawahał się.
Nina skinęła głową. – Tak, teraz, na moich oczach.
Ich spojrzenia skrzyżowały się w milczącym starciu. Humphrey musiał się zastanowić, czy nie docenił przenikliwości tej pozornie naiwnej dziewczyny.
– Dobrze, zadzwonię. – Wyciągnął telefon, po cichu modląc się, by jego bracia poszli mu na rękę.
Linia zadzwoniła, łącząc z jego drugim bratem, Alfim Woodsem. – Halo?
– Alfie, Nina jest dziś w domu i dziś wieczorem… – Humphrey'owi przerwano.
– Mam operację. Nie mogę wyjść – odpowiedział chłodny głos Alfiego.
Oko Humphrey'a zadrżało. – Nie może ktoś inny się tym zająć?
– Nie. – Po krótkiej odpowiedzi linia się rozłączyła.
Zachowując spokój, Humphrey wymusił śmiech. – Alfie jest lekarzem. Ma dziś wieczorem pilną operację.
Wyraz twarzy Niny się nie zmienił. – Następny.
Czując się coraz bardziej osaczony, Humphrey wykręcił numer do swojego trzeciego brata, Henry'ego Woodsa. – Cześć, Henry, w sprawie dzisiejszego wieczoru…
– Czy nie mówiłem ci, że mam trening koszykówki przed turniejem? – rozległa się wybuchowa odpowiedź. – Przestań mi przeszkadzać w treningu! Żegnaj!
Kolejne odrzucenie. Uśmiech Humphreya stał się napięty. – Ach, nie przejmuj się temperamentem Henry'ego. Czasami taki bywa.
– Nie ma problemu. – Myśli Niny były jasne: "I tak nie krzyczał na mnie".
– Jest jeszcze jeden, prawda? – naciskała.
Nawet Humphrey stracił już nadzieję. Wykręcił numer do swojego najmłodszego brata, Grega Woodsa.
Zanim zdążył się odezwać, rozległ się radosny głos Grega. – Humphrey, wiem, co chcesz powiedzieć, ale dziś wieczorem mam zdjęcia. Reżyser mnie zabije, jeśli wyjdę. I hej, daruj sobie ten troskliwy akt starszego brata – wszyscy wiedzą, że najbardziej nienawidzisz naszej nowej siostry.
Powietrze stało się lodowate.
Nina strząsnęła rękę Humphreya. – Mogę już iść?
– Dokąd? Podwieźć cię? – zaproponował słabo Humphrey.
– Nie trzeba. – Już odchodziła. – Ktoś mnie odbiera.
– Kto? Przyjaciel? – naciskał.
– Tak – odwołała bez odwracania się. – Mój chłopak.
*****
Jej "chłopak" Clifford pochylił się, by zapiąć jej pas bezpieczeństwa, a jego drogie perfumy były subtelne, ale magnetyczne.
– Wydajesz się być w dobrym nastroju. Rodzina Woodsów sprawia ci jakieś kłopoty? – zapytał.
– Jakby ktoś mógł. – Kącik jej ust uniósł się. Jako najlepszy operator wśród "maszyn wojennych", zwykle to inni się nią martwili.
Następnie odwróciła się, by przyjrzeć się niewiarygodnie przystojnemu profilowi Clifforda.
– Co jest? – Zauważył, że się w niego wpatruje i nie mógł powstrzymać się od myśli, że próbuje być urocza, żeby postawić na swoim.
Nina zamrugała niewinnie. – Clifford, chcesz być moim chłopakiem?
Po dzisiejszej katastrofie powrotu do domu myślała: "Góra chce, żebyśmy my, maszyny wojenne, doświadczyły miłości – nigdy nie określili, jakiej. Romans też się liczy, prawda?"
Przejrzał jej kalkulacje. – Nie.
– Dupek. – Odwróciła się, by wpatrywać się w okno, obrażona.
Jego ręka spoczęła na jej głowie, muskając jej włosy. – Nie dąsaj się. Góra naprawdę chce, żebyś znalazła szczęście, a nie tylko odhaczała punkty.
– Byłam doskonale szczęśliwa w Wydziale Operacji Specjalnych. – W jej głosie słychać było nutę frustracji. Nie mogła zrozumieć, dlaczego wszyscy mają ponosić konsekwencje tylko dlatego, że kilka innych maszyn wojennych narobiło kłopotów.
– Posłuchaj. – Jego chichot zawierał w sobie równą dozę irytacji i sympatii. – Jeśli naprawdę nie możesz się przystosować do cywilnego życia, porozmawiam z górą o sprowadzeniu cię z powrotem.
Odwróciła się, by spojrzeć mu w twarz. – Harmonogram?
– Sześć miesięcy.
– Jeden miesiąc!
– Cztery miesiące.
– Dwa miesiące!
– Trzy miesiące. Pogorszysz to, a oferta przestanie obowiązywać.
– Clifford.
– Hm?
– Jesteś najgorszy.
– Podwładni nie mogą się odzywać do przełożonych, wiesz.
*****
Przed wejściem do domu aukcyjnego Paul Nelson, przewodniczący, pospieszył naprzód, gdy Clifford wysiadł z samochodu. – Panie Snee, witamy! Słyszałem, że pani Morisot będzie dziś wieczorem malować na żywo. Czy jest z panem…
Nina wyskoczyła z samochodu, zanim zdążył skończyć.
Uwaga Paula skupiła się na niej, a jego szczęka opadła. "Czekaj. Kobieta? Ale pan Snee słynie z unikania kobiet – każda, która ośmieli się zbliżyć, jest zwykle przechwytywana przez ochronę, zanim znajdzie się w promieniu dziesięciu stóp. A tu ta dziewczyna, od niechcenia wysiadająca z jego samochodu? To materiał na nagłówki."
Nina spojrzała na Clifforda z ciekawością. Znała go tylko jako zastępcę dyrektora Wydziału Operacji Specjalnych Moonhuntland, stanowisko wiceministerialne, gdzie wszyscy nazywali go po prostu Cliffordem. To był pierwszy raz, kiedy słyszała, jak ktoś z zewnątrz zwraca się do niego jako pan Snee z takim szacunkiem.
"Czy miał inną tożsamość, o której nie wiem?" – zastanawiała się.
– Przestań węszyć. – Nie patrząc, Clifford wiedział dokładnie, o czym myśli. Poprowadził ją naprzód, kładąc rękę na jej głowie. – Gdzie jest nasz pokój, panie Nelson?
– Tędy, panie Snee! – odpowiedział Paul.
Gdy szli korytarzem VIP, Nina owinęła się wokół ramienia Clifforda jak zdeterminowana liana. – No dalej, jakie inne tajne tożsamości ukrywasz? Powiedz mi!
Clifford wiedział o niej prawie wszystko, a ona o nim prawie nic. To było wobec niej zupełnie niesprawiedliwe.
Kontrast był uderzający – Clifford, zwykle tak formalny i zdystansowany, pozwalał jej się do niego przytulać z oczywistą sympatią. – Dowiesz się w końcu.
– Chcę wiedzieć teraz! – obraziła się.
– Maluj dobrze dziś wieczorem. Przebij trzydzieści milionów na aukcji, a powiem ci.
– Obiecujesz?
Paul, który wciąż prowadził, miał otwarte usta, odkąd usłyszał ich wymianę zdań. Uznana na całym świecie pani Morisot była tą małą dziewczynką, a notorycznie zimny pan Snee naprawdę lubił być nagabywany przez tę dziewczynę. Paul po prostu nie mógł uwierzyć w to, co widzi.
*****
Przed domem aukcyjnym Darrell zauważył Humphreya stojącego nieruchomo przy ich samochodzie. – Humphrey? Coś nie tak?
Humphrey zamyślony wpatrywał się w wejście. – Tato, chyba właśnie widziałem Ninę.
















