Nina wślizgnęła się przez drzwi wejściowe i zastała sielankowy, rodzinny obrazek. Jej ojciec i Humphrey wrócili, a Rachel i Jessica otaczały Darrella, wesoło gawędząc.
– Spójrzcie, kto próbuje zakraść się na górę – głos Humphreya złapał ją w pół kroku. – Idealnie się składa – przywitaj się z tatą.
„Super” – pomyślała Nina. „Od kiedy Humphrey ma oczy z tyłu głowy?”
Powlokła się do salonu, gdzie mężczyzna siedział na sofie, odwrócony do niej plecami. – Cześć, tato – wymamrotała, a to formalne powitanie zabrzmiało pusto.
Darrell odłożył obraz, który oglądał. Delikatny uśmiech, który jeszcze przed chwilą gościł na jego twarzy, zamienił się w lód, gdy spojrzał na córkę, której nie widział od ponad dekady. Temperatura w pokoju jakby gwałtownie spadła.
– A więc wróciłaś. – Jego głos był lodowaty.
Serce Niny zabolało. „Wszyscy uśmiechnięci, dopóki się nie pojawię, co? W porządku”. Ona też potrafi być Królową Lodu.
Uniosła brodę, odpowiadając mu chłodem na chłód. – Mhm.
Jego oczy pociemniały na dźwięk jej głosu. Dokładnie tak, jak ostrzegały go Rachel i Jessica – niczym jej łagodna, wytworna matka. A Humphrey twierdził, że ta dziewczyna jest czarująca. Śmiechu warte.
– Wyjaśnisz, dlaczego zraniłaś Jessikę w nogę? – Darrell próbował uspokoić głos.
Teraz, gdy ojciec stanął w jej obronie, Jessica posłała Ninie kolejne prowokacyjne, triumfalne spojrzenie. Wreszcie tatuś wkroczył do akcji.
– Kochanie, no już – głos Rachel ociekał miodem. – Musimy być wyrozumiali. Wychowała się na wsi – pewna… szorstkość jest naturalna. Niech uczy się dobrych manier od Jessiki. Proste przeprosiny powinny wystarczyć.
– Przeprosiny? – głos Jessiki wzniósł się w oburzeniu, gdy zwróciła się do matki. – Od tego jest policja! Ona zraniła mi nogę. I jestem tu bardzo hojna – proszę tylko, żeby usługiwała mi dzień i noc przez miesiąc!
Oczy Humphreya niebezpiecznie zalśniły, gdy zwrócił się do Jessiki. – Miesiąc służby? Jestem pod wrażeniem, że w ogóle odważyłaś się to powiedzieć na głos.
Jessica zwiędła jak tygodniowe kwiaty, rozdarta między strachem a oburzeniem.
– Humphrey – głos Darrella przeciął powietrze jak stal. – Uważaj na ton w stosunku do siostry. Nina zawiniła. Jaki jest problem z tym, żeby jej pomogła?
– Problem, tato, leży w twoim oczywistym uprzedzeniu – uśmiech Humphreya nie drgnął. – Szybko potępiasz Ninę za uraz, ale nie interesuje cię, dlaczego do niego doszło?
Po twarzy Jessiki przemknął cień niepokoju.
– Dzieci się kłócą – to zupełnie normalne w ich wieku – Rachel pospieszyła, by załagodzić sytuację. – Jestem pewna, że Nina nie chciała nikomu zaszkodzić. Może… tydzień pomocy byłby bardziej odpowiedni?
– Jessico? – Lód w głosie Darrella stopniał, gdy zwrócił się do swojej ulubienicy. – Co ty na to?
Pod uważnym spojrzeniem Humphreya Jessica wymamrotała: – Tydzień wystarczy.
Darrell odwrócił się z powrotem do Niny, a chłód powrócił ze zdwojoną siłą. – Zraniłaś swoją siostrę. Będziesz się nią opiekować przez tydzień. Masz jakieś obiekcje?
– Właściwie to tak – Nina przypomniała sobie radę Clifforda, żeby nie dawać sobą pomiatać. W zgodzie ze swoją naturą postanowiła, że to jej czyny przemówią.
Bez wahania jej stopa z impetem zetknęła się ze stolikiem do kawy, posyłając go w ślizg po podłodze. Jessica, sprowokowana swoimi dawnymi lękami, wydała z siebie serię przeszywających wrzasków.
– Nino! – Ryk Darrella wypełnił pokój.
Nina zatrzymała stolik stopą o włos przed uderzeniem. – Oto moje obiekcje: nie ma mowy. Nie będę bawić się w pielęgniarkę i nie będę przepraszać. Radźcie sobie z tym.
– Jak śmiesz! – Darrell zerwał się na równe nogi, a w jego oczach płonęła wściekłość.
Nos Niny zmarszczył się na widok jego jawnej wrogości. Materiał na Ojca Roku to on nie był – nie potrafił nawet ogarnąć podstaw rodzicielstwa.
– Sprawdź swoje uprzedzenia, zanim zaczniesz sprawdzać moje nastawienie – warknęła. – Skończyłam kłócić się z głuchą ścianą. Nara.
Gdy cofnęła stopę, cichy odgłos rozdarcia sprawił, że się zatrzymała.
Spojrzała w dół i zauważyła obraz na stoliku do kawy – a konkretnie część wystającą poza krawędź. To właśnie tam wylądowała jej stopa podczas demonstracji nieposłuszeństwa wobec Jessiki i pod wpływem tego niewielkiego dodatkowego nacisku przeszła przez niego na wylot.
„Chwileczkę… czy to nie moje arcydzieło z kurzą stopą z aukcji?” Była w szoku. Ironią losu było to, że to jej ojciec wydał na niego sto milionów. Perfekcyjnie.
– O, jakie to straszne! – westchnienie Rachel przeszyło powietrze. – Nino, ten obraz kosztował twojego tatę sto milionów dolarów! Spójrz tylko, co narobiłaś!
Jej twarz krzyczała rozpaczą, ale w oczach tańczyła złośliwa radość. To była cenna, niepowtarzalna, oryginalna praca pędzla pani Morisot Darrella. Już nie lubił Niny, a teraz to? Głupia dziewczyna właśnie zrujnowała swoją pozycję.
– Zniszczyłaś nowy obraz taty! – Jessica wykorzystała okazję.
– On go absolutnie uwielbiał. Zapłacił fortunę! Jesteś jak chodząca katastrofa – wszystko idzie źle, gdy tylko się pojawisz. Jak możesz to naprawić? Nie stać cię na wymianę, a drugi taki już nigdy nie powstanie.
Nina zniosła ich werbalny atak z rozbawionym dystansem. „Naprawdę robią z tego taką aferę?” – pomyślała. „To tylko coś, co nabazgrałam – a oni traktują to jak Monę Lisę”.
– Ludzie, to tylko obraz – wzruszyła ramionami, spotykając się z ponurym milczeniem Darrella. – Jeśli tak wam się podoba ten styl, namaluję wam jeszcze lepszy. Nic wielkiego.
















