Scena była przygotowana z narzędziami malarstwa olejnego – pędzle ułożone precyzyjnie obok farb olejnych, świeże płótno czekające na natchnienie.
Wypolerowany młody konferansjer wkroczył w światło reflektorów, jego profesjonalny uśmiech lśnił. "Szanowni goście, witamy na dzisiejszej aukcji." W jego głosie słychać było wyćwiczoną serdeczność kogoś, kto otwierał tysiące takich wydarzeń.
"Jesteśmy szczególnie zaszczyceni, mogąc gościć światowej sławy panią Berthe Morisot, która zobowiązała się przekazać dochód z dzisiejszego wieczoru na rzecz dzieci z ubogich społeczności..."
Samo wspomnienie nazwiska wywołało falę poruszenia wśród wcześniej znużonego tłumu. "Wreszcie!" szepnął ktoś. "Zobaczymy prawdziwą twarz pani Morisot!"
"Panie i panowie – pani Morisot!" przedstawił konferansjer.
Publiczność ruszyła do przodu, gdy kurtyny się rozsunęły. Pojawiła się drobna postać, ubrana w czarną suknię i – ku zaskoczeniu wszystkich – z zasłoniętą twarzą.
Tłum wybuchnął falą szmerów.
"Co się dzieje? Gdzie jest pani Morisot?"
"To dziewczyna!"
"Skąd wiesz? Pod tym welonem może być stara kobieta..."
"Proszę cię. Spójrz na te ręce. Młoda skóra nie kłamie."
"Chcą nam wcisnąć jakąś smarkulę jako panią Morisot? Co to za przekręt?"
"Wyciągnąć tu organizatora. Już."
Humphrey odwrócił się do ojca, rozbawienie malowało się na jego twarzy. "No i jak, tato? Czujesz się oszukany?"
Ostre spojrzenie Darrella ani na chwilę nie opuściło sceny. "Sztuka mówi sama za siebie," powiedział beznamiętnie. "Kimkolwiek jest Berthe Morisot – nieważne. Poznamy prawdę, kiedy zacznie malować."
"Klasyczny tata." Uwaga Humphreya powróciła do postaci w welonie, a jego uśmiech nabrał znaczącego wyrazu. Coś w niej wydawało mu się dziwnie znajome. "To... Nina? Ciekawe," pomyślał.
*****
Konferansjer, teraz już spocony, zbliżył się do milczącej postaci. Był równie zaskoczony jak wszyscy, widząc, że legendarna pani Morisot jest dziewczyną. Ale wobec narastającego niepokoju publiczności musiał działać szybko. "Pani Morisot, może kilka słów, aby odnieść się do tych obaw?"
Nina skinęła na niego, żeby podszedł bliżej, i szepnęła mu coś krótko do ucha. Wyprostował się i odchrząknął, zwracając się do tłumu. "Pani Morisot sugeruje, abyście powstrzymali się od osądów do czasu zakończenia pokazu."
Ale publiczność nie chciała tego słuchać.
"Oczywista podróbka!"
"Jakaś smarkula, tworząca arcydzieła? Dajcie spokój."
"To żenujące dla wszystkich. Zabierzcie ją ze sceny."
"Tylko marnujecie mój czas. Wychodzę."
Goście zaczęli wstawać, zbierając płaszcze. Konferansjer rzucił spanikowane spojrzenie na milczącą postać, która szeptała coś do szeroko otwartych oczu członka personelu.
Wtedy zrobiła coś zupełnie niespodziewanego. Wybrała ogromne płótno i zaczęła przymocowywać je do specjalnie skonstruowanej drewnianej platformy na podłodze za pomocą pinezek do płótna.
Wywiązały się nowe spekulacje.
"Ona na serio zamierza namalować tak ogromny kawałek."
"Dwie i pół godziny? Niemożliwe."
"To płótno najwyższej jakości."
"Kolejne mydlenie oczu."
"A co, jeśli jej się to uda?"
"Niemożliwe."
Gdy tłum debatował, czy ta zbyt młoda pani Morisot jest w stanie skończyć na czas, członek personelu wrócił pospiesznie, zdenerwowany i zdyszany.
W ramionach niósł żywego kurczaka, a z drugiej ręki zwisała torba z ziarnami kukurydzy, gdy spieszył do Niny. W pobliżu przygotowano paletę jaskrawych akryli.
Wszystkie oczy w sali były zwrócone na scenę rozgrywającą się na środku.
Konferansjer miał ochotę płakać. "Jeszcze kilka minut temu wszyscy grozili, że wyjdą, a teraz nie mogą oderwać od niej wzroku," pomyślał żałośnie. "A co z resztą przedmiotów na aukcji, na litość boską?"
Z rozmachem Nina rozsypała kukurydzę na platformie, na której leżało płótno. Kurczak szarpał się w uścisku opiekuna, dziki, by dopaść uczty. Jednym płynnym ruchem chwyciła go za szyję, zanurzyła jego stopy w różnych kolorach akryli i wypuściła na płótno.
Publiczność patrzyła z przerażeniem i niedowierzaniem. Ta dziewczyna naprawdę twierdziła, że to jest sztuka – po prostu pozwala kurczakowi zostawiać ślady akryli na drogim płótnie i nazywa to skończonym dziełem. Musi uważać ich za kompletnych idiotów.
Kurczak przechadzał się, dziobiąc ziarna kukurydzy, zamieniając nieskazitelnie białe płótno w chaotyczną eksplozję kolorowych śladów. Nic w tym chaosie fioletowych, niebieskich i żółtych śladów nie przypominało prawdziwego obrazu.
Publiczność osiągnęła punkt krytyczny.
"To jest dom aukcyjny, a nie mini-zoo!"
"Przyszliśmy po sztukę, a nie po drób!"
"Myślą, że jesteśmy idiotami?"
"Gdzie jest pan Nelson? Potrzebujemy wyjaśnień!"
Gniewne okrzyki rozbrzmiewały w całym obiekcie, gdy sytuacja wymykała się spod kontroli personelu. "Panie Nelson, tracimy ich!" błagał pracownik personelu swojego prawie odrętwiałego szefa, ukrywającego się za kulisami. "Czy pani Morisot naprawdę to zrobi?"
Twarz Paula pobladła. Ponad dekada starannie pielęgnowanej reputacji miała zostać zrujnowana tej nocy.
Przez cały ten czas Humphrey nie mógł oderwać wzroku od postaci w welonie. "Tato? Chcesz wysnuć jakąś teorię na temat tego, co ona tak naprawdę robi?"
Darrell długo milczał, skupiając całą uwagę na scenie. Potem, po długiej przerwie, powiedział: "Patrz."
"Hm?" Humphrey odwrócił się z powrotem do sceny.
















