logo

FicSpire

Zakochać się w ojcu mafii mojej byłej

Zakochać się w ojcu mafii mojej byłej

Autor: Joanna's Diary

Chapter 3 - Uncooperative King
Autor: Joanna's Diary
7 maj 2025
Waham się, siadając na krześle naprzeciwko tego mężczyzny, czując się jak sarna wobec jego wilka. Mam wrażenie, że w każdej chwili może przeskoczyć przez ten stół i mnie pożreć. Ojciec Daniela to Kent Lippert, król mafii w naszym mieście. Dlatego ma ochroniarza, dlatego ma tyle pieniędzy – Przechylam głowę na bok, wciąż wpatrując się w Lipperta, zdając sobie sprawę, że to dlatego Daniel ukrywa swoją seksualność – mafia w naszym mieście jest notorycznie konserwatywna, a rodzina jest najważniejsza. Gejowski syn nigdy nie zostałby zaakceptowany, zwłaszcza jedyny syn – Boże, on naprawdę chciał, żebym była jego przykrywką – Biedny Daniel, musi ukrywać wszystko, co kocha – Nagle zdaję sobie sprawę, że mężczyzna przede mną uśmiecha się, ledwo zauważalnie, a jego oczy przesuwają się po mnie, gdy wpatruję się w niego jak sarna w reflektory. Zaciskam szczękę, przypominając sobie, że to on jest złoczyńcą. – Więc – mówię, wracając do swoich papierów, nerwowa. Robiłaś to tysiące razy, Fay! Przypominam sobie. Mogłabyś to zrobić we śnie! – Czy możesz podać swoje imię i nazwisko oraz miejsce urodzenia? – Wydaje mi się – mówi Lippert powoli – że znasz już moją historię. – Opiera się, lustrując mnie. Podnoszę oczy, żeby go zgromić za bezczelność – jest taki nieuprzejmy. Ale, niestety, ma rację. Wszyscy w tym mieście znają te informacje. Szybko wypełniam formularz. Spoglądam na niego, ponownie uderzona jego podobieństwem do Daniela. Zwłaszcza profil jest prawie identyczny – ale podczas gdy Daniel jest delikatny, wyrafinowany, Kent ma na twarzy ponury, śmiertelny wyraz. Odwlekam od niego wzrok, czując dreszcz przebiegający przez moje ciało, stukający palcami po kręgosłupie. Jakoś wyobrażam sobie, że to palce Kenta… Szybko odrzucam tę myśl i skupiam się. – Pozostałe pytania, które zadam dzisiaj, będą miały charakter osobisty i psychologiczny – mówię, wygłaszając gotową przemowę, którą muszę mówić do wszystkich więźniów. – Stan wymaga, aby udzielał pan wyczerpujących i uczciwych odpowiedzi na wszystkie pytania w ramach oceny. Czy pan rozumie? W odpowiedzi milczy, więc podnoszę na niego wzrok, odruchowa reakcja na pacjenta, który nie reaguje. Uśmiecha się do mnie szyderczo, nie mrugając. – Dziewczynko – mówi, powoli pochylając się do przodu, opierając łokcie na kolanach – co daje ci prawo pytać mnie o moją historię i mój umysł? Siedzę prosto na krześle, zaniepokojona takim pytaniem. – Stan zatrudnił mnie do przeprowadzania tych badań – – Masz dyplom? – wtrąca się. – Jakiś… certyfikat? – Ostatnie słowo jest pełne drwiny. Marszczę brwi i sięgam do torby, wyciągając certyfikowane dokumenty państwowe, które kwalifikują mnie do tego stanowiska. – Proszę – mówię, odpowiadając na jego spojrzenie. – Jeśli jesteś taki ciekawy. – Sięgam przez stół, żeby mu je podać. Sekundę przed tym, jak chwyta mnie za nadgarstek, zdaję sobie sprawę z mojego błędu. Łapie moją dłoń, całkowicie ją ujmując w swoją, przyciągając mnie do przodu na stół. To nie boli, ale zaskoczona upuszczam dokumenty, dysząc, patrząc na niego, przerażona, gdy przybliża moją dłoń do swojej twarzy, a potem – O mój Boże – Powoli, pobłażliwie, przesuwa nosem po kości słoniowej skórze mojego nadgarstka. – Rumianek, lawenda – szepcze, zamykając oczy, rozkoszując się moim zapachem. – Tak świeży i czysty – mówi. Potem otwiera oczy i wpatruje się w moją oszołomioną twarz, chcąc zobaczyć moją reakcję, gdy mówi: – Musisz być dziewicą. Moja warga drży w szoku, w zachwycie. Jego oczy mnie pożerają, delektując się drżeniem moich ust, moimi szerokimi, przerażonymi oczami. Przez drzwi wpada strażnik – Ręce precz! – krzyczy, ale Kent już puścił mój nadgarstek, unosząc ręce nad głowę, całkowicie spokojny. – Przepraszam – mówi, uśmiechając się szyderczo, patrząc na mnie. – To się więcej nie powtórzy. Mrugam do niego, siadając z powrotem na krześle. Prostuję ramiona, nie mogąc oderwać od niego wzroku. – Wszystko w porządku, panno? – pyta strażnik, pochylając się do przodu, żeby mnie obejrzeć. – Wszystko w porządku – mówię, pocierając nadgarstek drugą ręką. Nie jestem ranna – tylko… zszokowana. Odchrząkuję i patrzę z powrotem na swoje papiery. – Będziemy… będziemy kontynuować. – Staram się wzmocnić, zdeterminowana, by odzyskać kontrolę, by dokończyć ten wywiad. Posyłam Lippertowi stanowcze spojrzenie, unosząc podbródek. Jestem twardsza, niż mu się wydaje. Przynajmniej mam nadzieję. Znowu podnoszę pióro, wdzięczna, że moje ręce się nie trzęsą. – Proszę – mówię, ponownie skupiając się na papierze. – Czy może mi pan opowiedzieć o przestępstwie, za które został pan uwięziony? Widzę – – Twoja spódniczka – mówi, uśmiechając się, że tak łatwo mnie wyprowadził z równowagi – jest również bardzo cenna. Masz piękne nogi i ma idealną długość, żeby – – Proszę pana – powtarzam, zaskoczona, że wychodzi to z moich ust w postaci drżącego warknięcia. – Żądam szacunku w tym procesie. Proszę pamiętać, że to, co dzisiaj zgłoszę, wpłynie na resztę pańskiego pobytu w więzieniu, a także na pańskie szanse na wcześniejsze zwolnienie. Sugeruję więc, żeby pan potraktował ten proces poważnie. Doprowadza mnie do jeszcze większej wściekłości, śmiejąc się ze mnie – naprawdę śmiejąc się ze mnie – – Kochanie – mówi, pochylając się do przodu. – Nie mógłbym cię traktować poważnie, nawet gdybym próbował. Moje usta otwierają się i mrugam do niego, zszokowana, ale to szybko przeradza się w wściekłość. Trzaskam ręką o stół, ale on tylko śmieje się głośniej. – Proszę pana! – mówię. – To ważny proces! – Uderzam ponownie w stół dla podkreślenia, moja ręka piecze. On tylko obserwuje każdy mój ruch. – Rozumiem, pani doktor – mówi. – Jestem tutaj, prawda? Śmiało. Oceń mnie. – Macha ręką na swoje ciało, potężne mięśnie, niezłomne spojrzenie. Wpatruję się w jego oczy i czuję się przytłoczona, prawie zahipnotyzowana jego spojrzeniem. Uciekam wzrokiem, wpatrując się w podłogę – wszędzie, byle nie na niego. – Spojrzałaś pierwsza – szepcze, lustrując mnie. – Na polu bitwy oznaczałoby to, że zginęłabyś z mojej ręki. Słaba. Rozdrażniona, podnoszę znowu wzrok na niego, zdeterminowana. – Dobrze – śmieje się. – Lubię moje dziewczyny z odrobiną zadziorności. Moja twarz blednie i czerwienieje jednocześnie, wściekła, upokorzona, że dałam się nabrać na jego sztuczkę, ale także – do cholery – czuję, jak moje sutki twardnieją pod marynarką. Jego oczy przesuwają się na moją klatkę piersiową, jakby o tym wiedział, pomruk w jego piersi staje się głębszy. Znowu chwytam pióro, bazgrząc słowa po papierze tak szybko, jak tylko mogę. Stale wyzywający, bezwzględnie socjopatyczny, bez skruchy. Polecam kontynuację uwięzienia, bez zwolnienia warunkowego. – To skończone – mówię, zdecydowana, zbierając swoje papiery tak szybko, jak tylko mogę i wciskając je, pogniecione, do torby. Słyszę, jak cicho się ze mnie śmieje, gdy się spieszę. Biorę oddech, prostuję ramiona, a potem posyłam mu to, co mam nadzieję, jest miażdżącym spojrzeniem, gdy idę w kierunku drzwi. Uderzam dwa razy w metal i strażnik mnie wypuszcza. Nie patrzę na Lipperta ponownie, gdy zaczynam wychodzić. – Och, doktor – słyszę, jak jego głos odbija się za mną. Moje policzki płoną ze wstydu, gdy odwracam się, żeby usłyszeć jego pożegnalne słowa. – Zobaczymy się na wolności – mówi, posyłając mi mroczny uśmieszek. – Możesz na to liczyć. – Nie, jeśli będę mogła coś o tym powiedzieć – szepczę, moim głosem drżącym, gdy strażnik otwiera drzwi i wybiegam. Moje papiery polecają jego wieczne uwięzienie. Jeśli o mnie chodzi, nigdy go więcej nie zobaczę i na szczęście.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Chapter 3 - Uncooperative King – Zakochać się w ojcu mafii mojej byłej | Czytaj powieści online na FicSpire