Grace wiedziała, że jest żoną Briana, panią tej rezydencji. Ale widząc, jak spokojna i opanowana jest Louise w jej obecności, czuła, że nie może zostać w tym domu ani sekundy dłużej.
Jej wzrok powędrował na bok i, jak jej się zdawało, spokojnym tonem powiedziała: „Idę posprzątać pokój” i odwróciła się, by pójść na górę.
Louise powoli podniosła wzrok, a na jej ustach pojawił się cień kpiny. Uciekająca sylwetka Grace wyglądała, jakby uciekała.
W swoim pokoju Grace poczuła ukłucie smutku, ale szybko przekonała samą siebie, że nie warto się denerwować. Była tylko zastępstwem, o czym wiedziała od samego początku.
Nie mogła nawet zmusić się do zjedzenia śniadania, leżąc w łóżku i pogrążając się w głębokim śnie.
Głosy na dole obudziły Grace. Sprawdzając godzinę, była już 11:00. Od czasu do czasu dobiegał śmiech, więc otworzyła drzwi, aby lepiej go usłyszeć.
„Panno Adkins, pańska figura i styl są niesamowite! Wygląda pani dobrze we wszystkim! Nawet nie wiem, co pani polecić. Może pani nosić każdy styl!”
Grace obserwowała scenę na dole, a jej twarz zrobiła się blada. Louise miała na sobie białą suknię ślubną z odkrytymi ramionami, włosy elegancko upięte, stała wyprostowana i pełna gracji. W myślach nie mogła powstrzymać się od wyobrażenia sobie Louise i Briana razem w strojach ślubnych. Ironią losu, uznała wyobrażoną parę za całkiem pasującą do siebie.
Nieświadomie paznokcie Grace wbiły się w dłonie. Nie mogła powstrzymać się od myśli, że to jest różnica między byciem prawdziwą rzeczą a tylko substytutem. Kiedy wyszła za mąż za Briana, zrobili tylko formalności w urzędzie stanu cywilnego.
Wtedy Louise zauważyła Grace, a jej twarz rozjaśniła się uśmiechem. „Czy pokój jest posprzątany? Zejdź na dół, myślę, że masz dobre oko. Pomóż mi zdecydować, w której wyglądam lepiej”.
Serce Grace opadło i z ciężkimi krokami zeszła na dół.
„Panno Adkins, to pani własny ślub. Proszę sama podjąć decyzję. W końcu zdarza się to tylko raz w życiu”.
Słysząc jej chłodny ton, w oczach Louise błysnął cień mroku. Właśnie wtedy wszedł Melvin, z szacunkiem mówiąc: „Panno Adkins, pański rosół z kurczaka”.
Twarz Louise rozjaśniła się radosnym uśmiechem, podeszła i wzięła głęboki talerz. Podniosła pokrywkę i powąchała, a bogaty aromat natychmiast rozniósł się w powietrzu. Żołądek Grace się skurczył, zakryła usta i nos, wybiegając z salonu.
Louise była zaskoczona, szybko poszła za nią, pytając: „Co się stało? Jesteś w ciąży?"
Serce Grace się zacisnęło. W milczeniu zacisnęła pięść, ukrywając napięcie w oczach. Spojrzała na Louise z promiennym uśmiechem. „Tak, jestem w ciąży i to dziecko Briana!”
Grace pomyślała, że im bardziej będzie ukrywać, tym więcej wzbudzi podejrzeń. Lepiej było się do tego przyznać. W ten sposób Louise w to nie uwierzy.
Twarz Louise nagle zesztywniała, a potem zmrużyła oczy na Grace, po czym wydała z siebie ostry śmiech. „Nie możesz mnie oszukać. Byłam tylko miła, sprawdzając, co u ciebie. Ale nie martw się. Nie będę zła”.
Z tymi słowami odwróciła się i poszła się przebrać.
Grace po cichu odetchnęła z ulgą. Na szczęście nie została odkryta, ale martwiła się, że Brian ją obwini, jeśli się dowie.
Louise, już bez sukni ślubnej, nadal miała na twarzy elegancki uśmiech. Odwróciła się do Grace i powiedziała: „Grace, podejdź tutaj”.
„W czym mogę pani pomóc, panno Adkins?”
„Zamierzam przynieść Brianowi jedzenie. Ubrania w mojej walizce zabrudziły się podczas przeprowadzki, więc czy mogłabyś je dla mnie wyprać? O, i pamiętaj, żeby prać je ręcznie. W przeciwnym razie się zniszczą”.
Poklepała Grace po ramieniu z uśmiechem, powiedziała: „Dzięki” i odeszła na wysokich obcasach. Ten delikatny uśmiech Louise sprawiał, że trudno było ją nie lubić.
Grace wzięła głęboki oddech. Prała już wcześniej, więc pranie ubrań nie było dla niej szczególnie trudne.
Dopiero później Grace odkryła, że Louise miała aż trzy walizki ubrań. Wpatrując się w górę ubrań przed sobą, Grace desperacko próbowała przekonać samą siebie, że to tylko trzy miesiące. Wytrzymaj to, a będziesz wolna.
Widząc ją spoconą i wyczerpaną, podszedł kamerdyner i powiedział: „Panno Sherman, nie skończy pani prać wszystkich tych ubrań, nawet jeśli będzie pani pracować do ciemnej nocy. Pozwól mi pani pomóc”.
„Melvin, wszystko w porządku. Zajmij się swoimi sprawami”. Louise specjalnie kazała jej prać. Jeśli Brian dowie się, że Melvin pomógł, może skierować swój gniew na Melvina.
Wychowując się przy różnych obowiązkach, nie było to dla Grace szczególnie trudne. Starła pot z czoła i kontynuowała pracę.
Po dwóch pełnych godzinach prania była spragniona i zamierzała wstać, żeby napić się wody, kiedy nagle wszystko pociemniało.
Usłyszała tylko, jak Melvin nerwowo woła: „Panno Sherman!”, zanim straciła przytomność.
Kiedy Grace znowu się obudziła, w powietrzu unosił się zapach środka dezynfekującego. Jej wzrok stopniowo się wyostrzył i zobaczyła wysoką postać stojącą przy łóżku. Zdając sobie sprawę, że jest w szpitalu, gwałtownie usiadła. Brian był tuż obok niej, co ją zaniepokoiło. Nie wiedziała, kiedy przyszedł i teraz martwiła się, czy już wie o jej ciąży.
Ostrożnie zapytała: „Kiedy tu dotarłeś?”
Brian wpatrywał się w nią z chłodnym wyrazem twarzy, co ją zaniepokoiło.
Właśnie wtedy wszedł jej lekarz prowadzący, kobieta w okularach, która spojrzała na Briana, zanim zwróciła uwagę na Grace. „Już pani nie śpi. Proszę się nie martwić. Nie ma nic poważnego. Tylko omdlenie z powodu niskiego poziomu cukru we krwi i anemii. Przy pani zdrowiu lepiej unikać tak wyczerpujących zajęć”.
Brian, stojąc w pobliżu, nagle odezwał się chłodnym tonem: „Tylko anemia i niski poziom cukru we krwi? Czy ma jakieś inne problemy? Ostatnio źle się odżywiała”.
Serce Grace zaczęło bić szybciej, ale usłyszała, jak lekarz mówi do niego: „Słaby apetyt może być spowodowany nadmierną kwasowością żołądka. Przepiszę jej odpowiednie leki”.
Wzrok Briana przeniósł się na Grace, a lodowate spojrzenie wydawało się szydzić z niej za ponowne odgrywanie roli ofiary.
Grace, która martwiła się, że zostanie zdemaskowana, w końcu poczuła ulgę.
„Skoro wszystko w porządku, to pójdę. Nie rób mi więcej takich numerów”. Wyszedł z tą obojętną uwagą.
Grace spojrzała na lekarkę z wdzięcznością. „Dziękuję! Dziękuję, że nie ujawniła pani mojej ciąży”.
Lekarka odpowiedziała spokojnie: „Nie ma za co dziękować. Naszym obowiązkiem jest ochrona prywatności pacjenta. Pamiętam, że prosiła mnie pani o zachowanie poufności ostatnim razem”.
Grace podziękowała jej ponownie. „Dziękuję!”
„Poza tym ten pan nie powiedział, że jest pani rodziną. Twierdził tylko, że jest pani przyjacielem”.
Serce Grace opadło, czując gorycz w ustach. Nawet w szpitalu nie chciał przyznać się do ich związku. Wymusiła na twarzy autoironiczny uśmiech, myśląc, że może to dobrze, że nie powiedział, że jest jej mężem. Gdyby to zrobił, lekarz prawdopodobnie powiedziałby mu prawdę, a wtedy dziecku w brzuchu Grace groziłoby niebezpieczeństwo.
Lekarka, obserwując jej bladą twarz, poczuła współczucie i poradziła: „Mając dziecko w drodze, proszę nie angażować się w ciężką pracę. Jeśli ma pani słaby apetyt, proszę spróbować jeść mniejsze posiłki częściej…”
Nagle drzwi się otworzyły i Grace spojrzała w ich stronę ze strachem, widząc stojącego tam Briana. Jego zimny głos przeciął powietrze. „Co powiedziałaś? Dziecko?”
















