"Szefie, kto, pana zdaniem, może być w tym samochodzie? Zachowują się tak tajemniczo..." zapytał Szymon, nie mogąc pohamować swojej ciekawości.
Usta Oneidy lekko zadrżały, gdy droczyła się z nim: "Jesteś lokalnym tyranem Jeahronu, a jednak są ludzie, których nie rozpoznajesz?"
Prawdę mówiąc, było zrozumiałe, że Szymon nie miał pojęcia.
Obecnie Jackson był w fazie trzymania się na uboczu i zachowywania wyjątkowej dyskrecji.
Jako czwarty syn rodziny Bane'ów rzadko pokazywał się publicznie, więc bardzo niewiele osób mogło zobaczyć jego prawdziwy wygląd.
Ludzie wierzyli, że jest niepełnosprawny fizycznie i okropny, tak jak głosiły plotki.
Nikt nie miał pojęcia, że Jackson jest w rzeczywistości niczym innym jak kimś niesamowitym.
"Nie jestem wszechwiedzący. Z pewnością są obszary, w których brakuje mi wiedzy," powiedział Szymon z nutą rezygnacji.
Właśnie wtedy Wiktor wrócił do duetu i lekko uśmiechnął się do Oneidy, mówiąc: "Panno, nasz szef jest pani szczególnie wdzięczny. Proszę śmiało wysuwać wszelkie żądania, a my dołożymy wszelkich starań, aby je spełnić."
Oczy Oneidy zamigotały, gdy to usłyszała.
"Wszelkie żądania?" pomyślała.
Chciała zobaczyć Jacksona i porozmawiać z nim, ale teraz nie był na to odpowiedni czas.
Obecnie Jackson jeszcze jej nie znał.
Dlatego nie mogła być impulsywna.
"Nie mam żadnych żądań." Oneida krótko to przemyślała, a następnie powiedziała spokojnie: "Wystarczy, że przekażesz wiadomość swojemu szefowi w moim imieniu."
Jackson nie miał pojęcia, co dzieje się na zewnątrz samochodu.
Opuścił wzrok, jego twarz była odległa i oderwana.
"Panie Bane." Wiktor ponownie otworzył drzwi samochodu, jego wyraz twarzy był umiarkowanie skonfliktowany. "Ta młoda dama nie prosiła o żadne nagrody. Chciała tylko, żebym przekazał panu wiadomość..."
Po chwili kontynuował: "Mówi, że ma nadzieję, że każdego dnia jest pan szczęśliwy i bezpieczny."
Palce Jacksona na kolanach na chwilę znieruchomiały i podniósł wzrok.
Opuścił okno samochodu do połowy i zobaczył na zewnątrz dziewczynę, której twarz była promienna i olśniewająca jak kwitnący kwiat.
Oneida nie spodziewała się, że Jackson znienacka opuści okno, więc jej ciało nie mogło się powstrzymać od lekkiego usztywnienia.
Ponieważ okno samochodu zostało opuszczone tylko częściowo, zdołała dostrzec jedynie chłodne, spokojne oczy mężczyzny i tajemnicze źrenice, których zdawały się nie dotykać sprawy ziemskie.
Sama ta para oczu emanowała aurą szlachetności i oderwania, z głębią tak niezgłębioną jak morze.
"Dlaczego nigdy nie zauważyłam, że ten mężczyzna był pod każdym względem tak atrakcyjny w moim poprzednim życiu?" zastanawiała się Oneida.
Uniosła kąciki ust, ukazując Jacksonowi uroczy uśmiech, który był tak oszałamiający jak fajerwerki.
To spowodowało, że mężczyzna siedzący w samochodzie wpadł w krótkotrwały trans.
Gdy Oneida skończyła się uśmiechać, odwróciła się z Szymonem i odeszła.
Wiedziała, że spotka się z Jacksonem ponownie, więc na razie nie ma pośpiechu.
Z drugiej strony Szymon wydawał się nagle jej nie rozpoznawać, wpatrując się w nią dziwnym wzrokiem i mierząc ją.
"O co chodzi?" Oneida zmarszczyła brwi, wyczuwając nienormalność Szymona.
"Po prostu czuję, że zaczęłaś się zachowywać bardzo dziwnie od momentu, gdy zobaczyłaś tego szczeniaka." Szymon wyraził swoje wewnętrzne myśli wprost.
"Dziwnie jak?" zapytała beztrosko.
Nagle Szymon zaśmiał się i powiedział znacząco: "Stałaś się bardzo łagodna i urocza."
Oneida zaniemówiła.
Wewnątrz Rolls-Royce'a Jackson podniósł okno.
Jego wąskie usta lekko się uniosły, gdy chłodnym głosem powiedział: "Chcę jej informacje."
"Tak, panie Bane." Wiktor skinął głową z szacunkiem.
Po pożegnaniu się z Szymonem Oneida opuściła Jussipi Clubhouse i poszła w stronę wejścia do klubu.
Lekko przeskanowała wzrokiem róg za sobą swoim bystrym spojrzeniem.
Choć wydawało się to pobieżne, w rzeczywistości było niezwykle precyzyjne.
Wiedziała, że ktoś się tam ukrywa.
Ta osoba śledziła ją od momentu, gdy opuściła dwór aż do teraz.
















