Vincent i Melanie siedzieli przy stoliku w rogu kafeterii dla wyższej kadry kierowniczej. Pączek leżał u jej stóp.
– Na co masz ochotę, Mel? Powiedz mi. Poproszę szefa kuchni, żeby ci coś przygotował.
– Wujku Vincencie, wszystko mi pasuje. Nie jestem wybredna. Proste dania wystarczą. Musimy szybko wrócić do biura z jedzeniem dla taty, bo będzie głodny.
Co za troskliwa córka. Jeszcze sama nie zjadła, a już myślała o swoim tacie. Vincent obwiniał swojego brata za to, że nie doceniał Melanie.
– Dobrze. Zamówię więc dania.
Skinął na kelnerkę i zamówił kilka potraw. Miał nadzieję, że Melanie zje szczęśliwy posiłek, chociaż mówiła, że nie jest wybredna co do jedzenia.
Składniki były już przygotowane, więc dania podano niedługo później. Vincent nabrał trochę jedzenia dla Melanie i postawił miskę przed nią.
– Musisz być głodna. Jedz.
Wpatrując się w dania, które wyglądały i pachniały bosko, Melanie prawie się śliniła. Ale nie chwyciła za widelec.
– Przepraszam, czy mogłaby mi pani dać dwa pojemniki na wynos?
Vincent zastanawiał się, co ona robi.
Wkrótce kelnerka wróciła z dwoma pojemnikami na wynos. Melanie włożyła burgera do jednego z nich. Potem nabrała trochę jedzenia z każdej z potraw i włożyła do drugiego pojemnika.
Vincent zapytał: – Mel, pakujesz jedzenie dla taty?
Melanie skinęła głową, kontynuując nabieranie jedzenia.
– Tak, wujku Vincencie. Chcę najpierw zapakować jedzenie dla taty, zanim zjemy.
Co za słodka dziewczynka! We wszystkim myślała o swoim ojcu.
– Mel, nie musisz tego robić. Możemy zamówić coś dla twojego taty po tym, jak zjemy.
Tak właśnie Vincent robił zazwyczaj, gdy Stanley był zbyt zajęty, żeby przyjść do kafeterii. Zamawiał jedzenie i kazał dostarczyć je do biura.
Melanie zapakowała jedzenie, nałożyła pokrywki na pojemniki i odłożyła je na bok. Potem wyjęła miskę Pączka ze swojego plecaka. Nabierała jedzenie dla psa, mówiąc: – Wujku Vincencie, nie musimy zamawiać innych dań dla taty. Jest dla nas za dużo jedzenia. Mama mi mówiła, że nie powinniśmy marnować jedzenia. Rolnicy bardzo ciężko pracują, żeby uprawiać zboża i dostarczać nam ziarna. Muszą pracować w polu nawet w palącym słońcu albo w deszczowe dni. W niektórych rejonach świata ludzie głodują, bo nie mają wystarczająco dużo jedzenia. Więc powinniśmy szanować jedzenie.
Słysząc jej ostatnie zdanie, Vincent, któremu nigdy niczego nie brakowało w życiu, poczuł się zawstydzony. Nawet mała dziewczynka wiedziała lepiej od niego. Wyglądało na to, że powinien się czegoś nauczyć od Melanie.
Jej mama wykonała świetną robotę, ucząc ją. Vincent chciał ją poznać.
Melanie postawiła miskę z jedzeniem przed Pączkiem i powiedziała: – Musisz być głodny. Możesz jeść.
Ale kiedy Pączek zobaczył plasterki marchewki w swojej misce, zaczął mamrotać.
Vincent nie rozumiał, co ma na myśli, ale Melanie tak. Zganiła go: – Nie bądź wybredny. Jedz wszystko, bo się pogniewam.
Pączek nie odważył się jej zdenerwować. Więc zamilkł i zaczął jeść.
Dopiero wtedy Melanie usiadła z powrotem na krześle. Teraz wreszcie mogła zjeść swój posiłek. Była wygłodniała.
– Wujku Vincencie, jedzmy.
Słodka dziewczynka przypomniała również swojemu wujkowi, żeby jadł, zanim ona sama to zrobiła.
Po spędzeniu z nią ponad godziny Vincent stwierdził, że Melanie jest nie tylko ładna, ale także uprzejma i pełna szacunku dla starszych. Jego uczucie do niej rosło. Kiedy jadła, zrobił jej zdjęcie.
Po dziesięciu minutach była pełna. Spojrzała na Pączka. On również skończył jeść. Zauważywszy, że Vincent odłożył widelec, zapytała: – Wujku Vincencie, Pączek i ja jesteśmy najedzeni. A ty?
Jako dorosły Vincent jadł szybciej niż ona.
– Ja też jestem najedzony.
Melanie wytarła miskę Pączka chusteczkami, owinęła ją torbą i włożyła z powrotem do plecaka.
– Wracajmy więc, żeby tata mógł zjeść obiad.
Melanie wstała z krzesła z zapakowanym jedzeniem dla taty. Straciwszy równowagę, prawie upadła. Na szczęście Vincent był wystarczająco szybki, żeby ją złapać.
Uśmiechnęła się do niego: – Dziękuję, wujku Vincencie.
Po raz kolejny Vincent uznał jej uśmiech za tak uroczy. Wziął pojemniki z jedzeniem i zaproponował: – Ja je wezmę.
Vincent wziął ją za rękę, a Pączek podążył za nimi. Wrócili do biura Stanleya. Vincent postawił zapakowane jedzenie przed swoim bratem.
Zażartował: – Stan, to jest jedzenie, które przyniosła ci twoja córka. Jedz, póki jeszcze ciepłe.
Melanie powtórzyła: – Tak, tato. Dania są pyszne. Szybko jedz. Nie będą tak smakować, jeśli ostygną.
Melanie spojrzała na niego z wyczekiwaniem. Chciała zobaczyć, jak będzie smakowało mu jedzenie.
Wyczekujące spojrzenia w jej oczach sprawiły, że Stanley poczuł się nieswojo. Czy będzie tam stała i patrzyła, jak je? W takim przypadku nie byłby w stanie jeść.
Więc powiedział do Vincenta: – Zabierz ją do swojego biura na drzemkę. To dobrze dla jej zdrowia.
W biurze Vincenta był mały pokój z łóżkiem i meblami. To tam ucinał sobie drzemkę po obiedzie każdego dnia. Dziś pozwoli Melanie zająć łóżko, a sam odpocznie na sofie.
W rzeczywistości biuro Stanleya również miało łóżko. Ale ponieważ sprawy między Stanleyem a Melanie były niezręczne, Vincent zrobił, jak mu powiedziano. Pokazał swojemu starszemu bratu znak "okej".
– Mel, pójdziemy do mojego biura na drzemkę?
Melanie pomyślała, że jeśli zostanie, będzie przeszkadzać Stanleyowi w pracy, a on będzie jej jeszcze bardziej nie lubił. Nie chciała denerwować swojego taty, więc zgodziła się iść do biura Vincenta.
Zanim wyszła, powiedziała do Stanleya: – Tato, pamiętaj, żeby zjeść obiad. Będziesz miał energię do pracy dopiero po tym, jak się najesz.
Jakoś Stanley skinął głową bez słowa. Widząc to, Melanie poszła z Vincentem do jego biura.
Stanley otworzył pojemniki z jedzeniem, spojrzał na jedzenie, które przyniosła dla niego Melanie, i zamyślił się. Po chwili zaczął jeść. Nagle poczuł, że dobrze jest mieć córkę.
Melanie ucinała sobie drzemkę każdego dnia. Zasypiała wkrótce po położeniu się na łóżku. Pączek spał na podłodze obok łóżka.
O wpół do czwartej po południu…
Melanie obudziła się i wyszła z pokoju. Vincent pracował przy biurku.
Zawołała słodko: – Dzień dobry, wujku Vincencie!
Vincent wstał i podszedł do niej.
– Mel, już wstałaś. Poprosiłem moją asystentkę, żeby kupiła ci ciastka. Usiądźmy tam.
Usiedli przy stoliku do herbaty. Vincent otworzył kilka pudełek z ciastkami i podał jej widelec.
Nie wiem, jaki smak lubisz. Więc poprosiłem moją asystentkę, żeby kupiła wszystkie te smaki. Który smak lubisz? Możesz spróbować wszystkich.
– Czy tato lubi ciastka? Czy mogę zanieść mu ciastko?
Myślała o Stanleyu za każdym razem, gdy miała coś pysznego. Vincent zrobił się zazdrosny. Dlaczego nie zapytała, czy on lubi ciastka?
– Twój tata nie lubi słodkiego jedzenia. Jedz.
Co za szkoda. Ciastka były pyszne, ale jej tata ich nie lubił.
Melanie wzięła ciastko i postawiła je przed Pączkiem. Pączek również lubił ciastka. Był z Melanie tak długo, że teraz jadł wszystko, co mu dawała.
Usiadła z powrotem na krześle. Dopiero wtedy uświadomiła sobie, że zaniedbała Vincenta, który kupił jej ciastka. Zapytała pospiesznie: – Wujku Vincencie, czy ty lubisz ciastka? Możemy zjeść razem.
Vincent był poruszony. W końcu o nim pamiętała. Wszystko, co dla niej zrobił, było tego warte.
Nie obchodziło go to, czy może zjeść ciastka. Chciał tylko poczuć, że Melanie się o niego troszczy. Cieszył się, że go nie zawiodła. Pogładził ją po głowie i powiedział czule: – Ja też nie lubię ciastek. Są wszystkie twoje.
Ciastka były bardzo smaczne. Dlaczego żaden z nich ich nie lubił? Melanie była zdezorientowana. Nieważne. Skoro oni nie będą jeść, to ona je wszystkie zje.
















