Słońce zachodziło, gdy Zofia szła popękanym chodnikiem, kroki miała powolne, ale zdecydowane. Czuła znajome zmęczenie, które jej ciążyło, instynktownie obejmując dłonią brzuch, gdy wracała do domu. Delikatne trzepotanie pod jej dłonią wywołało uśmiech pomimo wyczerpania – te małe chwile zdarzały się teraz coraz częściej. Czekała na spokój domu Racheli, gdzie mogła odpocząć, wolna od spojrzeń i sze
















